Żużel. Wielkiej kariery nie zrobił. Zasłynął przykuciem do kaloryfera

PAP / Jacek Bednarczyk / Na zdjęciu: Remigiusz Wronkowski (z prawej). Towarzyszy mu Arkadiusz Zaremba
PAP / Jacek Bednarczyk / Na zdjęciu: Remigiusz Wronkowski (z prawej). Towarzyszy mu Arkadiusz Zaremba

Kariera Remigiusza Wronkowskiego trwała siedem lat i choć wielkich sukcesów nie osiągnął, to w pamięci kibiców zasłynął jednym wydarzeniem. W proteście przeciwko braku wypłat z Wandy Kraków postanowił przykuć się do kaloryfera w siedzibie klubu.

W tym artykule dowiesz się o:

16 marca Remigiusz Wronkowski obchodzi 46. urodziny. Jego żużlowa kariera była krótka. Był jednym z zawodników, którzy nie wyróżniali się zbytnio na tle rówieśników. Zresztą w latach dziewięćdziesiątych w Toruniu nie było łatwo przebić się w kategorii młodzieżowców. Wronkowski potrafił wywalczyć sobie miejsce w składzie i ma na swoim koncie nawet srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski z 1996 roku.

W Toruniu nie zrobił kariery

Żużlowe treningi rozpoczął pod okiem Jerzego Kniazia i w 1996 roku zdobył żużlową licencję. W tym samym sezonie zadebiutował w ligowych rozgrywkach. Pojechał m.in. dwa biegi w finałowym meczu w Częstochowie, który Włókniarz wygrał z Apatorem 50:40. Zdobył w nim swój jedyny punkt w pierwszym roku startów. Łącznie wystąpił w siedmiu wyścigach. Częściej ścigał się za to w rozgrywkach młodzieżowych.

W 1997 roku był już jednym z podstawowych młodzieżowców Apatora. W 14 meczach pojechał w 35 wyścigach. Wywalczył 14 punktów, co przełożyło się na mało imponującą średnią 0,400 pkt na wyścig. Sezon 1998 był dla niego ostatnim w macierzystym klubie. Bilans również nie rzucał na kolana. 6 punktów w 10 biegach sprawiło, że kończący wiek juniora zawodnik nie miał co liczyć na miejsce w toruńskim zespole.

ZOBACZ WIDEO: Gleb Czugunow stracił miejsce w składzie. Jako przyczynę podał stan psychiczny i brak zaangażowania

Postanowił szukać swojej nowej żużlowej drogi. Przeniósł się do Wandy Kraków, na co namówił go Arkadiusz Zaremba. Pod Wawelem mógł cieszyć się z regularnej jazdy, a to dla zawodnika wchodzącego w kategorię seniorów było bardzo istotne. Pojechał w 83 biegach, z bonusami zdobył 107 punktów, a rozgrywki zakończył ze średnią 1,289.

Przykuł się do grzejnika

Starty w Wandzie okazały się jednak bardzo kosztownym błędem. Krakowski klub miał problemy z regulowaniem zobowiązań, o czym Wronkowski przekonał się na własnej skórze. Nie zamierzał jednak odpuszczać i wraz z Zarembą rozpoczął strajk głodowy. Obaj zjawili się w siedzibie klubu, gdzie przykuli się do kaloryfera. W ten sposób chcieli wymusić wypłatę wynagrodzenia. Łącznie było to 30 tysięcy złotych + drugie tyle odsetek.

Zachowanie żużlowców przypomniało sceny z serialu "Alternatywy 4". W nim Bronisław Pawlik, oczekując na mieszkanie, zamieszkał w sekretariacie spółdzielni mieszkaniowej i pomagał sekretarce. Z Wronkowskim i Zarembą było podobnie. Zdarzało się, że odbierali telefony i pomagali petentom.

Spór nabierał na sile. Działacze oskarżali Wronkowskiego i Zarembę, że to oni mają zaległości względem klubu. Nie rozliczyli się z pobranych zaliczek i nie stawili się na jedno ze spotkań ligowych, co poskutkowało walkowerem i karą finansową dla Wandy. W specjalnym komunikacie podkreślono, że zawodnicy mieli podpisać deklaracje o startowaniu "bez należności finansowych, mając na uwadze trudności Klubu".

To nie były jedyne problemy

- Sformułowania w tym komunikacie to kłamstwo i chamstwo. Teraz dopiero się zacznie! Nie opuścimy tego miejsca dopóki nie otrzymamy pieniędzy, albo wywiezie nas stąd karetka. Jaki walkower przez nas? - pytał Wronkowski, cytowany przez krakow.naszemiasto.pl.

Ostatecznie Wanda długu nie spłaciła, a działacze zdawali się ignorować żużlowców. Ci w budynku klubowym spędzili ponad miesiąc. Spędzili tam nawet święta Bożego Narodzenia. W samotności.

Potem Wronkowski trafił do Gwardii Warszawa, gdzie jeździł dwa lata. Wystąpił w 16 meczach, pojechał w 74 wyścigach i zdobył w nich z bonusami 107 "oczek". W stołecznym klubie również pojawiły się problemy z finansami. Karierę zakończył w 2002 roku, kiedy to wystąpił w jednym meczu w zespole z Krosna. Choć Wronkowski miał ambicję i chciał kontynuować jazdę na żużlu, to trafił na mroczne czasy w polskim żużlu, gdzie podpisane kontrakty nie zawsze były regulowane, a pieniędzy często nie udawało się otrzymać.

Czytaj także:
Zasłynął kuriozalną wpadką. Kontuzje zatrzymały jego karierę
Sprawił jedną z największych sensacji. Pogodził legendy

Komentarze (0)