Milik wprost o przygotowaniu torów. "Mamy teraz dziwny żużel"

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Vaclav Milik
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Vaclav Milik

Vaclav Milik był jednym z liderów Cellfast Wilków w Lesznie. - Pasują mi przyczepne nawierzchnie. Taki mamy teraz dziwny żużel, że rzadko jeździmy na obiektach, gdzie odsypuje się więcej tego materiału po zewnętrznej - powiedział nam po meczu.

Fogo Unia Leszno stoczyła pasjonujący bój z beniaminkiem PGE Ekstraligi - Cellfast Wilkami Krosno. Gospodarze triumfowali 46:44, przechylając szalę zwycięstwa na swoją korzyść w ostatnim biegu. Wówczas para Janusz Kołodziej - Grzegorz Zengota pokonała Andrzeja Lebiediewa oraz Vaclava Milika.

Czeski zawodnik pokazał się z dobrej strony, zdobywając 7 punktów i 2 bonusy. Nie ukrywał po meczu, że jest zadowolony ze swojego występu, choć ostatni bieg pozostawia u niego niedosyt.

- Cały mecz był dobry w moim wykonaniu. Co do dwóch zer, to w swoim trzecim biegu startowałem z pierwszego pola. Myślałem, że lepiej się z niego wyjeżdża, a ono okazało się twardsze. W ostatniej gonitwie ponownie jechałem od krawężnika. Zrobiliśmy delikatną zmianę w drugą stronę z motocyklem, lecz znów zostałem. Trochę mi ten piętnasty wyścig siedzi w głowie - przyznał wprost Vaclav Milik w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Były minister o powrocie Rosjan: Będę oklaskiwał wszystkich po równo

- Dla mnie jest to powrót do PGE Ekstraligi. Zrobiłem wiele, aby pojawić się w tym miejscu. Pracowałem ciężko w okresie przygotowawczym i cieszę się, że moja sylwetka na motocyklu wygląda odpowiednio - dodał.

Milik podkreślał po meczu również, jak sporą wagę ma dla niego współpraca zespołowa. Czech przyznaje, że Wilki tworzą monolit, a to powinno dać satysfakcjonujące wyniki.

- Ogółem świetnie mi się jeździło na tym torze, bo był naprawdę dobrze przygotowany. Jestem zadowolony z faktu, że jako drużyna tworzymy team spirit. Pomagamy sobie, dyskutujemy o ustawieniach. Było to widać podczas meczu, gdzie często wygrywaliśmy starty - powiedział.

Na koniec zapytaliśmy Vaclava Milika o jego wspomnienia z leszczyńskim torem. W przeszłości bowiem Czech zanotował na stadionie Alfreda Smoczyka jeden doskonały występ, kiedy w finale PGE Ekstraligi w 2017 roku jeszcze w barwach Betard Sparty Wrocław wywalczył 15 punktów w sześciu startach. Teraz również jazda wyglądała dobrze. Sekret dobrej postawy tkwi w przyczepnej nawierzchni.

- Na takich torach najbardziej lubię jeździć. Dziś szczególnie na początku było przyczepnie i wtedy nie dałem się pokonać rywalom. Później było nieco twardziej i zaczęły się kłopoty. Mnie bardziej pasują przyczepne nawierzchnie, ale muszę ostro trenować, by dopasowywać się do twardych torów. Taki mamy teraz dziwny żużel, że rzadko jeździmy na obiektach, gdzie odsypuje się więcej tego materiału po zewnętrznej - zakończył Milik.

Czytaj także:
Zengota wrócił i został bohaterem. "Atmosfera przed meczem była podgrzewana"
Jest zażenowany zachowaniem Jasona Doyle'a. Sugeruje potężną karę!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty