Nicki Pedersen miał być jedną z gwiazd SGB Premiership. Duńczyk z dużymi nadziejami związał się z Peterborough Panthers i chyba nikt nie spodziewał się, że jego przygoda z Wyspami Brytyjskimi zakończy się tak szybko.
Doświadczony żużlowiec już w swoim pierwszym wyścigu w nowych barwach zaliczył upadek. Choć nie była to groźna sytuacja, to dolegliwości dokuczały mu kilka dni i nie pozwoliły wystartować m.in. w PGE IMME.
I choć w sobotę nie było widać po nim tego, że wrócił własnie po półrocznej przerwie i groźnych kontuzjach, bo wykręcił 18 punktów w meczu PGE Ekstraligi, to na Wyspach już go więcej nie zobaczymy.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Nasi juniorzy są świadomi błędów i gotowi do pracy
"Muszę zrezygnować. Ciało po prostu nie jest wystarczająco sprawne na techniczne, brytyjskie tory. Mam nadzieję, że szybko znajdziecie zastępstwo i pojedziecie dalej, skupiając się na najważniejszej rzeczy, czyli wygraniu rozgrywek! Miło było was poznać i życzę powodzenia" - czytamy w oświadczeniu Pedersena.
Działacze klubu nie ukrywają żalu, ale rozumieją decyzję, jaką podjął doświadczony zawodnik. Teraz pozostaje znaleźć im zastępstwo, a o to łatwo nie będzie. Jak czytamy w klubowym komunikacie, promotorzy mieli już rozmawiać z wieloma kandydatami, a wśród nich były gwiazdy światowego formatu z uczestnikami Grand Prix na czele. Ci jednak ze względu na napięty kalendarz odmawiali.
Spośród ciekawych nazwisk do wzięcia pozostaje m.in. Matej Zagar. Słoweniec przyznał niedawno w jednym z wywiadów, że liga angielska odpowiada mu bardziej od szwedzkiej, bo chociażby logistyka nie jest tak trudna.
Czas pokaże, kogo wezmą Pantery w miejsce Nickiego Pedersena.
Czytaj także:
Zaskoczył kibiców wygrywając z Drabikiem. Trener będzie mu się przyglądał, ale jest jeden problem
Australijczycy pukają do bram 1. Ligi. Na nich warto mieć oko