Żużel. Nicki Pedersen zdecydowanie zareagował. Tak odpowiedział na plotki

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Nicki Pedersen

Bardzo krótko trwała przygoda Nickiego Pedersena z brytyjskim żużlem. Duńczyk w środę ogłosił, że odchodzi z Petersborough Panthers. W sieci pojawiły się plotki, że taką decyzję wymógł na nim polski klub. Trzykrotny mistrz świata odniósł się do nich.

Jeszcze kilka tygodni temu powrót Nickiego Pedersena na brytyjskie tory przedstawiano jako ogromny sukces tamtejszej Premiership oraz działaczy Peterborough Panthers. Okazało się jednak, że 46-latek nie zagrzał długo miejsca w ekipie "Panter". Już w pierwszym meczu Duńczyk zanotował groźnie wyglądający upadek i cudem uniknął poważnej kontuzji.

Ostatecznie Pedersen postanowił zrezygnować z jazdy w Wielkiej Brytanii, o czym oficjalnie poinformowano w ostatnią środę. Bardzo szybko pojawiły się plotki, że decyzja byłego mistrza świata podyktowana jest żądaniami ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Polscy działacze mieli być niezadowoleni z tego, że zawodnik z Danii ściga się na brytyjskich torach.

Pedersen postanowił odpowiedzieć na plotki i krytyczne komentarze w mediach społecznościowych. "W 100 proc. rozumiem waszą frustrację. Nie dostałem ani jednego pensa. Mam nadzieję, że w tym momencie wszyscy, którzy myślą, iż zrobiłem to dla pieniędzy, poczują się lepiej" - napisał Duńczyk w mediach społecznościowych.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Lampart, Michelsen, Frątczak i Gajewski gośćmi Musiała

"Zbudowałem dwa nowe motocykle i sprowadziłem cały sprzęt do Wielkiej Brytanii, itd. Plotki w 100 proc. są nieprawdziwe. Oczywiście, że mój polski klub nie był zadowolony z kolejnego upadku, ale nigdy nie powiedzieli mi, że mam przestać ścigać się na Wyspach" - dodał Pedersen.

Doświadczony żużlowiec przypomniał swoim fanom, że przed rokiem doznał poważnej kontuzji, po której bardzo długo wracał do zdrowia. "Decyzja jest w 100 proc. podyktowana słuchaniem mojego ciała. Muszę być bardziej ostrożny. Muszę unikać ryzyka, że upadnę na uszkodzoną przed rokiem miednicę - wyjaśnił Pedersen.

"Nie musicie rozumieć tej decyzji, ale niestety takie jest moje ciało. Nawet jeśli w głowie wciąż mam 30 lat, to moje ciało tyle nie ma. Mam nadzieję, że te kilka słów wyjaśnienia wam pomogło. Byłem bardzo szczery" - podsumował zawodnik, który w tej chwili może się skupić na PGE Ekstralidze.

Czytaj także:
Poznaliśmy dziką kartę na Grand Prix Chorwacji
Ta decyzja wywołała sporo kontrowersji. Prezes PGE Ekstraligi zabrał głos

Źródło artykułu: WP SportoweFakty