Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Ściągnięcie Mateja Zagara do Rybnika to duże zaskoczenie, bo wydawało się, że dysponujecie silnym i kompletnym zespołem. Dlaczego zdecydował się pan na ten ruch?
Krzysztof Mrozek, prezes ROW-u Rybnik: Powodów było mnóstwo. Zgadzam się, że już wcześniej mieliśmy fajną drużynę, ale ten skład miał jedną istotną wadę. Był bardzo krótki. W przypadku jakiejkolwiek kontuzji miałbym naprawdę gigantyczny problem. Najpewniej nie dałoby się nikim zasypać dziury, bo wartościowych żużlowców na rynku by zapewne nie było. Znam zachowania innych prezesów i podejrzewam, że dwa lub trzy nieudane mecze sprawiłyby, że stanęliby na głowie, by sprowadzić Mateja. Gdyby któryś dopiął swego, to powstałaby realna obawa o utrzymanie. A niech mi pan wierzy, że nie mam ochoty już tego w Rybniku przerabiać. Z wolnych zawodników Matej to był top, więc cieszę się, że jest u nas. Poza tym po tym transferze trener Antoni Skupień ma znaczenie większe możliwości taktyczne.
Rozumiem, że nawiązuje pan do przesunięcia Jana Kvecha pod numery 8 i 16.
Tak, ale proszę o nim nie myśleć, jak o rezerwowym. Z mojej perspektywy i trenera dla Janka to oznacza jeszcze więcej pracy i jeszcze trudniejsze biegi. Jestem przekonany, że z tego będzie znacznie lepszy efekt. Do tej pory wszystko wskazywało na to, że ten zawodnik będzie doskonale znać wyścigi, w których pojedzie. A teraz zapewne będzie wykorzystywany do maksimum. Trener ma teraz mnóstwo możliwości taktycznych. Ma mocnego zawodnika, którego może w każdej chwili desygnować do boju.
Pojawienie się Mateja Zagara oznacza jednak, że za chwilę ktoś będzie niezadowolony. Nie obawia się pan, że ten transfer zniszczy atmosferę w zespole?
Mam naprawdę fajnych i ambitnych zawodników.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Nasi juniorzy są świadomi błędów i gotowi do pracy
Skoro są ambitni, to zapewne któryś będzie narzekać, że nie jeździ.
Zawsze trzeba pogodzić racje dwóch stron. Rozumiem, że interes zawodnika jest ważny, ale klub nie może zostać z niczym w przypadku kontuzji. Uważam, że teraz w Rybniku mamy kompromis. Nie zbudowałem przecież żadnej długiej ławki złożonej z kilku żużlowców. Nie może być jednak tak, że klub jest poszkodowany, bo ktoś ma dołek formy, kryzys sprzętowy lub wypada z powodu urazu.
Czy Matej Zagar to była jedyna opcja, którą pan rozważał?
Odbyłem towarzyską i wstępną rozmowę z Mateuszem Szczepaniakiem, który złożył mi jasną deklarację. Przekazał, że zamierza jeszcze powalczyć o dobry wynik w zespole z Grudziądza. Szanuję to i rozumiem, ale nie mogłem dłużej czekać. Po kolejce numer trzy nie byłoby już szans na transfer. Wystarczy, że coś by gdzieś nie wyszło i któryś z prezesów zacząłby kąpać dziecko w gorącej wodzie. Jestem o tym naprawdę przekonany.
Ostatnio sporo mówiło się o wysokich wymaganiach finansowych Mateja Zagara. Zapytam wprost: skąd macie tyle pieniędzy? Czy pojawił się jakiś duży sponsor, o którym jeszcze nie wiemy?
Nie zaprosi mnie pan do tej dyskusji. Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Uważam jednak, że za jakość trzeba płacić. Poza tym zapewne pan wie, że w Rybniku jest nieco inaczej. Działamy po cichu, ale z dobrym skutkiem. Zapewniam, że nie robię niczego na hurra w kwestiach finansowych. Tego o mnie przez te wszystkie lata powiedzieć na pewno nie można. Chodzę, szukam i załatwiam sponsorów. W ostatnim tygodniu kilku ich się pojawiło. Nie zamierzam jednak wchodzić w szczegóły i mówić, jaki to sponsor, czy tytularny, czy inny. Za finanse w tym klubie odpowiadam ja. Nie chcę, żeby mi ktoś zaglądał w kieszeń, ale uspokajam kibiców.
Czy ROW Rybnik z Matejem Zagarem jedzie o awans do PGE Ekstraligi?
Na to też mnie pan mnie nie namówi. Nie wypowiem takich słów, bo mam w Rybniku kilku "przyjaciół". Gdybym odważył się na taką deklarację, a by nie wyszło, to oni są gotowi pójść ze mną na koniec sezonu do sądu. ROW jedzie o jak najlepszy wynik. Chcemy wygrywać u siebie i robić fajny żużel. Zobaczymy, czym to się zakończy.
A nie ma pan problemu z tym, żeby Matej Zagar łączył jazdę w ROW-ie z rolą eksperta telewizyjnego?
Nie mam nic przeciwko. Jeśli nie będzie kolizji terminów, to nawet dobrze. Matej zna się na żużlu, a w dodatku mówi to, co myśli. W mojej ocenie jego komentarze będą trafne i rzeczowe. Czasami ekspertami są takie osoby, że wolę wyłączyć głos. Przy Mateju tego robić na pewno nie będę. Poza tym to profesjonalista, który wie, co do niego należy. Jeśli panowie z telewizji uznali, że się nadaje, to niech tam będzie. Zapewne nie zaliczy takiej wpadki, że podczas transmisji wyśle kogoś na tamten świat, a w kolejnej przerwie będzie go uzdrawiać. Takie przypadki w telewizji już się przecież zdarzały.
Zobacz także:
Kulisy transferu Francisa Gustsa
W niedzielę dwa debiuty Zagara