Adam Łabędzki swoją przygodę ze sportami motorowymi rozpoczął na żużlu, gdzie w 1988 roku uzyskał licencję w barwach Unii Leszno. I to w tym klubie spędził większość czasu, choć zaliczył także epizody w Łodzi, Wrocławiu, Opolu czy Rawiczu.
Największe sukcesy osiągał w 1991 i 1996 roku, kiedy to zostawał wicemistrzem Polski - najpierw wśród juniorów, kiedy to przegrał z Tomaszem Gollobem, a następnie w seniorskim wydaniu. Wówczas lepszy okazał się być tylko Sławomir Drabik.
Były prezes Byków Rufin Sokołowski w rozmowie z naszym portalem przypomniał sytuację, która miała miejsce po turnieju w Warszawie. Świeżo upieczony wicemistrz kraju nie pojechał wówczas w meczu ligowym (więcej na ten temat TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"
Poza sukcesami w historii czarnego sportu zapisał się za sprawą protestu, który miał miejsce podczas turnieju Camel Cup (więcej TUTAJ). Dziś wydaje się, że kibice żużla znacznie bardziej kojarzą go właśnie z tych wydarzeń, a nie z sukcesów.
W 2003 roku zakończył swoją karierę żużlową. Nie mógł jednak żyć bez emocji i adrenaliny. Zdecydował się na motorowodne szaleństwa i w 2006 roku został mistrzem świata w klasie T-550. Jest także brązowym medalistą mistrzostw Europy w klasie S-550 (również 2006 rok) oraz brązowym medalistą mistrzostw Polski w klasie S-550 (2006).
Olbrzymią pasją Łabędzkiego są również konie, ale nie te mechaniczne. W tym roku postanowił spróbować kolejnego sportu. W niedzielę (23 kwietnia) zadebiutował w zawodach speedrowerowych.
Łabędzkiego obecność na mniejszych torach nie jest niespodzianką, bo w barwach LKS Szawera Leszno ściga się jego syn, Jerzy. Były żużlowiec nie ograniczał się jednak jedynie do wizyt obiektu, który znajduje się w sąsiedztwie stadion im. Alfreda Smoczyka w Lesznie, ale i coraz częściej pojawiał się na innych torach, gdzie mocno zaangażował się w pomoc dla multimedalisty mistrzostw Polski, świata i Europy, Marcina Szymańskiego.
51-latek na tyle mocno zaangażował się w speedrower, że i sam postanowił spróbować swoich sił. 23 kwietnia na dobrze znanym mu torze w Lesznie rozgrywano Mistrzostwa Polski Par Klubowych w czterech kategoriach wiekowych, a byłego żużlowca ujrzeliśmy wśród weteranów. Nie wystartował jednak k barwach Szawera, a ULKS Mustanga Żołędowo.
Łabędzki był rezerwowym dla duetu Arkadiusz Słysz - Marcin Szymański, ale doczekał się dwóch szans wyjazdu na tor. Wywalczył cztery punkty (1,3), ale żadnego z rywali pokonać mu się nie udało, bo za pierwszym razem zameldował się na ostatniej pozycji, a w drugim wyścigu dwóch uczestników było wykluczonych.
Ekipa Mustanga z dorobkiem 18 punktów zajęła dopiero piąte miejsce. Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że na ten dorobek złożyło się: dwanaście oczek Szymańskiego, cztery Łabędzkiego i dwa Słysza.
Dla Adama Łabędzkiego nie był to jednorazowy występ. Wiemy, że zawodnik ambitnie przygotowuje się do Indywidualnych Mistrzostw Polski Grand Weteranów, które odbędą się 26 lub 27 sierpnia we Wrocławiu.
Czytaj także:
Przełamanie Jakuba Miśkowiaka. Tego sobie życzy zawodnik Tauron Włókniarza
Mógł zdobyć punkty na wagę zwycięstwa. Tego żałuje Oskar Fajfer