Ojciec zasłynął z rubasznych żartów, syn woli literaturę. Niezwykła historia rodziny Drabików

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Patryk Kowalski / Na zdjęciu od lewej: Maksym Drabik i Sławomir Drabik
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Patryk Kowalski / Na zdjęciu od lewej: Maksym Drabik i Sławomir Drabik

Sławomir Drabik przez lata bawił publikę na żużlowych torach, ale też poza nimi - udzielając zabawnych wywiadów. Syn postanowił się za to odciąć od wizerunku ojca. Nie ukrywa, że lubi czytać wyszukaną literaturę, a rozmowy z nim to dla mediów udręka.

Żużel widział wiele rodzinnych klanów. Przez lata prym wiedli w nim chociażby Gollobowie - Tomasz finalnie dopiął swego i został mistrzem świata, choć zdaniem niektórych, gdyby nie nadopiekuńcza ręka ojca Władysława, to bydgoszczanin osiągnąłby sukces znacznie więcej. W Lesznie doczekali się klanu Kasprzaków czy Jankowskich, w Tarnowie - Rempałów.

Przykładów rodzinnych teamów można by mnożyć. Jednak żaden nie jest tak oryginalny jak ten, który wywodzi się z Częstochowy. Nie chodzi wcale o fakt, że Maksym Drabik nie utrzymuje relacji ze Sławomirem, co nie jest tajemnicą. Młody żużlowiec poszedł o krok dalej i odciął się od ojca również pod względem medialnego wizerunku.

Sławomir Drabik - żużlowiec-kawalarz

Drabik senior przez lata bawił publikę w Częstochowie, będąc związanym przez większość kariery z tamtejszym Włókniarzem. Za barwne wypowiedzi pokochali go jednak kibice w całej Polsce. Obecnie, w nieco bardziej poprawnych politycznie czasach, część jego żartów najpewniej zostałaby źle odebrana i mogłaby przysporzyć żużlowcowi problemów. W latach 90. i na początku XXI wieku nikt na to nie patrzył.

ZOBACZ WIDEO: Subiektywny ranking PGE Ekstraligi. TOPlista 3. rundy

Częstochowianin był barwny również poza torem. W roku 1995 za jazdę pod wpływem alkoholu stracił prawo jazdy, przez co nie mógł startować na żużlu, bo ówczesne przepisy wymagały od zawodników posiadania pozwolenia na prowadzenie pojazdów.

Żużlowiec był nawet pytany o to, dlaczego tak często staje się bohaterem afer alkoholowych. Odpowiedział w swoim stylu. - A, bo może jakiś sponsor od wina się zakręci… - rzucił jednemu z dziennikarzy do dyktafonu.

- Zawody, ostro w beret, zawody, ostro w beret… - odpowiedział na pytanie o to, jak wygląda życie żużlowca. Po jednym z wypadków, gdy znalazł się w szpitalu z kontuzją kręgosłupa, powiedział dziennikarzowi, że "jest fajnie, bo dużo mnie tu szprycują".

- Jest za gorąco, żeby być czarnym - to z kolei odpowiedź Drabika na sugestię, że jest "czarnym koniem" zawodów. W obecnych realiach ta wypowiedź mogłaby zostać źle odebrana przez opinię publiczną. Podobnie jak ta, w której poruszał temat szczególnego traktowania obcokrajowców w polskich klubach.

- W niektórych klubach na widok mistrza świata sikano po nogach. Kolacje, bankiety, cuda na kiju. Najchętniej wynajęli by mu Murzynów, żeby go wachlowali - wypalił Drabik w jednym z wywiadów.

Maksym Drabik - żużlowiec-poeta

Podczas gdy starszy z Drabików opowiadał przez lata, że jego silniki serwisuje "babcia", motocykle chodzą tak: "brrrrrr brym brym bryyyyyyymmmm", a świetna forma to zasługa tego, że zmienił "zwykłą łychę na dwunastoletnią", jego syn od początku przyjął inną postawę. Maksym jeszcze w czasach juniorskich, choć szybko zaczął osiągać sukcesy, niechętnie udzielał się przed kamerami.

Jego wypowiedzi zawsze były wyważone, poprawne językowo. Daleko im było stylem do wywiadów ojca, gdzie każdy z kibiców czekał na to, co tym razem powie częstochowianin. Relacje Drabika juniora z mediami naznaczyła też wpadka dopingowa z końcówki sezonu 2019. Młody żużlowiec nie stosował niedozwolonych substancji, ale przyjmując wlew witaminowy w okresie osłabienia złamał procedury antydopingowe.

Postępowanie ws. Drabika toczyło się przed polską antydopingówką (POLADA) przez wiele miesięcy, bo klub z Wrocławia wykorzystywał każdą okazję, aby obalić tezy organu. W tym czasie żużlowiec był wielokrotnie krytykowany, aż w końcu przestał rozmawiać z mediami i zniknął w sezonie 2020. Chwilę później nałożono na niego karę niemal rocznego zawieszenia.

Drabik wrócił w roku 2022 jako zawodnik Motoru Lublin. Wtedy też zobaczyliśmy go w nowej odsłonie. Nieco hipsterskiej, jeszcze bardziej wycofanej względem ojca. Przed sezonem zapowiedział, że nie będzie udzielał wywiadów telewizji Canal+, która transmituje PGE Ekstraligę.

Obecnie próżno szukać Sławomira Drabika w boksie syna
Obecnie próżno szukać Sławomira Drabika w boksie syna

Gdy z czasem zaczął przemawiać, kibice często mieli problem zrozumieć jego wypowiedzi. Zaczął używać zdań wielokrotnie złożonych, barwnych i poetyckich synonimów. W marcu w rozmowie z WP SportoweFakty wyjaśnił też, skąd wzięła się jego niechęć do dziennikarzy.

- W większości te osoby są nieprzygotowane, niekompetentne. To są osoby nieudolne, bez żadnej wiedzy empirycznej, bez odpowiedniego przygotowania i kompetencji. Próbują zadać jakieś kokieteryjne pytanie, które nie ma żadnej podstawy i zmierza donikąd. W większości pytania są irytujące i zachowanie osób, które pojawiają się przy tej dyscyplinie i z którymi spotykam się periodycznie, szczególnie w sezonie, gdy on jest intensywny i mamy możliwość spotykania się na stadionach, uważam ich sposób rozmowy i przeprowadzania wywiadów za nieznośny i bardzo nieadekwatny - powiedział Drabik w WP SportoweFakty (pisownia oryginalna).

25-latek nie widzi też niczego dziwnego w języku, który zaczął używać. - Staram się mówić językiem bardzo prostaczym, momentami wręcz prymitywnym, ale poprawnym. Państwo (dziennikarze - dop. aut.) zawierają w artykułach bardzo dużo błędów, a powinniście być osobami kompetentnymi. Jednak z tych kompetencji się państwo nie wywiązujecie - powiedział.

W tle konflikt ojca z synem

Maksym Drabik zaczął ścigać się na żużlu, bo zachęcił go do tego ojciec. To Sławomir był jego pierwszym trenerem i mechanikiem. Podróżował z nim na zawody, przebywał w jego boksie podczas meczów Betard Sparty Wrocław, gdy dość niespodziewanie jako nastolatek zaczął on robić furorę w PGE Ekstralidze. Aż w pewnym momencie ich drogi się rozeszły.

Młody zawodnik wyrzucił ojca z teamu, a wpływ na decyzję miały ich relacje rodzinne. Gdy jesienią ubiegłego roku było jasne, że młody zawodnik wraca do macierzystego Włókniarza, gdzie jego ojciec był trenerem młodzieży, władze klubu podziękowały za współpracę Drabikowi-seniorowi.

Początkowo Sławomir Drabik i Maksym Drabik tworzyli wspólny team
Początkowo Sławomir Drabik i Maksym Drabik tworzyli wspólny team

"Z p. Sławomirem, Sławkiem, legendą... różnimy się od siebie w każdym aspekcie pogmatwanego życia, z powodu różnicy przekonań oraz wartości, zaprzestaliśmy utrzymywać przy życiu relację, którą zakończyliśmy bardzo radykalnie z powodu ubliżania p. Sławomira mojej cioci Paulinie" - wyjaśnił Maksym Drabik w mediach społecznościowych.

Drabik zarzucił ojcu, że "uczestniczy w libacjach alkoholowych" i doprowadzał wielokrotnie do kłótni w domu, nazywając go "smutnym człowiekiem", który ukrywa "swoje przywary pod groteskowym uśmiechem".

"Sławomirze, proszę Ciebie o przedstawienie prawdy, zawsze oraz wszędzie. Jeśli nie tolerujesz mojej osoby, a w tym żywisz do mnie urazę za swoje przywary, to proszę byś pozostawił mnie oraz moich bliskich w spokoju, bo tego pragnę, a nie mścił się bezpodstawnie. Ja, osoba powszechnie okropna i okrutna, nie dotykała Ciebie nigdy w mediach społecznościowych ze względu na obawy obopólnych niekorzyści i infantylność zaistniałego zachowania. Mam ponad cierpliwości złości, która napływa do nas wszystkich od lat, której jesteś inicjatorem" - podsumował swój gorzki wpis młody żużlowiec.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Krzysztof Meyze wraca do sędziowania! Wiadomo, jakie zawody poprowadzi
- Jarosław Hampel ma fatalną wiadomość dla Patryka Dudka

Źródło artykułu: WP SportoweFakty