Od lat polska młodzież należy do światowej czołówki i walczy o medale z najcenniejszego kruszcu. Zdarzają się jednak sytuacje, w których nasi reprezentanci nie radzą sobie w rywalizacji z rówieśnikami. Najczęściej zdarza się to w momencie, kiedy tor jest znacznie bardziej wymagający.
Przykładem jest Wiktor Przyjemski. Junior Abramczyk Polonii Bydgoszcz notuje rewelacyjne wyniki w 1. Lidze Żużlowej, a podczas ubiegłorocznego Speedway Grand Prix 2 poległ z kretesem. Wnioski szybko zostały jednak wyciągnięte i junior zdecydował się na kontrakt w Szwecji, by częściej jeździć w trudniejszych warunkach.
W ostatnim czasie można zauważyć, że w naszym kraju nie odwołuje się już zawodów po każdym opadzie. Nawet turnieje młodzieżowe, o ile da się jeździć, są przeprowadzone zgodnie z planem. Tak też było w czwartek w Częstochowie. - Po mocnych opadach deszczu gospodarze robili wszystko, aby doprowadzić ten tor do jazdy i zrobili tyle, na ile ich było stać. Chłopcy dosyć dobrze jechali, choć tor był ciężki - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Antoni Skupień, trener ROW-u Rybnik.
ZOBACZ WIDEO: Zachwycał jako junior, jako senior zaliczył zjazd formy. Piotr Baron o Bartoszu Smektale
Na północy województwa śląskiego padać zaczęło we wtorek podczas meczu U24 Ekstraligi. Z nieba siąpiło również całą środę - raz mocniej, raz nieco lżej. Kiedy wydawało się, że turniej nie dojdzie do skutku, podjęto decyzję, by jechać. Warunki nie należały do najłatwiejszych, a na domiar złego opad nastąpił także tuż przed czwartkowymi zawodami.
- Bardzo dobrze, że próbują swoich sił w trudnych warunkach. Oczywiście, kiedy granica zostaje przekroczona, to trzeba przerwać, tak, jak to miało miejsce w Częstochowie (turniej przerwano po upadku w szesnastym biegu - dop. red.). Z początku tor był wymagający, ale dało się na nim jeździć - mówił z kolei Krzysztof Bas, który jest opiekunem opolskiej młodzieży.
Czwartkowa rywalizacja przy ul. Olsztyńskiej w Częstochowie nie była widowiskiem atrakcyjnym, ale szkoleniowcy starali się szukać pozytywów w tym, że juniorzy w ogóle pojeździli. - Kiedyś tak się jeździło i dobrze, że chłopacy poznali, jak to było kiedyś - skomentował Bas.
Na częstochowskim torze najlepiej radzili sobie ci najbardziej doświadczeni, czyli Bartłomiej Kowalski, Paweł Trześniewski, Kajetan Kupiec czy Kacper Halkiewicz i momentami Oskar Stępień. Pozytywnym zaskoczeniem był Kamil Winkler z ROW-u. - Pierwsze zawody i jechał naprawdę bardzo poprawnie - powiedział nam Skupień.
Dużo pracy czeka za to OK Bedmet Kolejarza Opole. Reprezentanci drugoligowego klubu wywalczyli tylko 12 punktów i pokonali zaledwie dwóch rywali - Lecha Chlebowskiego (dwukrotnie) oraz Jakuba Wiatrowskiego. - Wróciłem do Opola, aby popracować z tą młodzieżą. Władze klubu odezwały się, aby poprowadzić młodzież i teraz przed nami przede wszystkim praca. I będzie dobrze - skomentował Bas.
Do nietypowej sytuacji doszło w dziewiątym biegu 1. rundy eliminacyjnej DMPJ w grupie "E". Od początku stawce przewodził Seweryn Grabarczyk, który miał jednak problemy z płynną jazdą. Na wejściu w pierwszy wiraż ostatniego okrążenia junior ROW-u zamknął gaz i zjechał bliżej dmuchanej bandy. Tamtędy napędzał się jednak Stępień, którego rywal zablokował i omal nie doszło do upadku obu żużlowców.
Zawodnik Kolejarza gestykulował w kierunku sędziego, a na całym zamieszaniu skorzystał Wiatrowski, który minął przeciwników przy krawężniku. Sędzia nie dopatrzył się powodów, by wyścig przerwać i powtórzyć, choć rybniczanin mocno utrudnił jazdę reprezentantowi Kolejarza.
- Przestrzegałem Oskara, ale i innych chłopaków, że na takich torach trzeba uważać i więcej myśleć, by nie jechać za kogoś, kogo właśnie wynosi. Czysto sędziowsko to powinno być powtórzone - zakończył Krzysztof Bas.
Czytaj także:
Wyleciał, bo powiedział o dwa słowa za dużo?
Dwa biegi w trzech meczach. Trener Arged Malesy o przyszłości Szweda