Mija rok od sędziowskiej kompromitacji. Kibice grozili sędziemu śmiercią

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Krzysztof Meyze
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Krzysztof Meyze

22 maja 2022 roku odbył się mecz, w którym Unia Leszno podejmowała Apator Toruń. Zawody były bardzo zacięte i o wszystkim decydowały biegi nominowane. Ostatecznie to Byki zwyciężyły 47:43. Jednak to nie o samym wyniku mówiło się najwięcej po meczu.

Stało się tak, ponieważ to, co wydarzyło się w 13. wyścigu, być może przejdzie już na zawsze do historii polskiego żużla. Już tuż po samej gonitwie mówiło się, że podjęto jedną z dziwniejszych decyzji sędziowskich w ostatnich latach. Następnie, przez kilka dni pojawiło się mnóstwo opinii o potrzebie zmian w regulaminie i pojawieniu się systemu VAR. Sam sędzia także przeżył być może jeden z najtrudniejszych okresów w swoim życiu.

22 maja 2022 roku rozpędzona Unia Leszno podejmowała radzący sobie w kratkę Apator Toruń. Przed 13. gonitwą to jednakże goście prowadzili 37:35. W niej na starcie stanęli Janusz Kołodziej, Piotr Pawlicki, Robert Lambert i Patryk Dudek. Lepiej z pierwszego łuku wyszła para gości i jechała na 5:1. Wówczas na wejściu w drugi wiraż Pawlicki zdecydowanym atakiem wszedł przy krawężniku pod Dudka, odwożąc go pod samą bandę. Zawodnik Aniołów nie upadł, ale stracił płynność jazdy i został na końcu stawki.

Sędzia szybko postanowił przerwać bieg. Wydawało się wtedy, że najpewniej po to, aby wykluczyć z powtórki żużlowca Byków, ponieważ tracący pozycję wychowanek Falubazu niczemu nie zawinił, a jeśli nie było faulu ze strony miejscowego jeźdźca, to wyścig powinien być kontynuowany. Co ważne, jeśli gonitwa została przerwana, to ktoś musiał być wykluczony. Krzysztof Meyze, a więc arbiter tego spotkania, zaczął analizować powtórki i ku zaskoczeniu praktycznie wszystkich wykluczył... Patryka Dudka.

ZOBACZ WIDEO: Ci zawodnicy Unii Leszno jadą poniżej oczekiwań. Menedżer mówi o presji

To być może wypaczyło końcowy wynik. W momencie zapalenia się czerwonego światła na pewnym prowadzeniu jechał Robert Lambert i najprawdopodobniej dojechałby do mety na pierwszym miejscu. Zakładając, że jego kolega z pary nie dałby rady nikogo wyprzedzić, to bieg zakończyłby się remisem. W powtórce jednak to Unia wygrała, dzięki czemu zyskała dwupunktową przewagę. Gdyby nie to, to być może spotkanie ostatecznie zakończyłoby się całkowicie innym rezultatem.

Praktycznie od razu pojawił się pierwsze opinie na temat tej decyzji. "Sędzia się skompromitował. Jeśli przerywa wyścig, tzn. że Pawlicki powinien zostać wykluczony. Za co Dudek wyleciał? Za to, że utrzymał się na motocyklu i jechał dalej? Jaja" - komentował Wojciech Ogonowski. "Najlepiej żeby Patryk zaj**…. Upadł…." - pisał Kacper Gomólski. "Chyba widzieliśmy dziś najgorszą (pod względem logicznym) decyzję sędziowską w historii sportu żużlowego. Lol" - stwierdził żużlowy promotor Jan Konikiewicz.

- Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Jeżeli sędzia uważał, że w tej sytuacji nie było faulu, to powinien puścić ten bieg i go nie przerywać. Pierwsza reakcja arbitra była taka, że przerywa wyścig, by wykluczyć Pawlickiego. Później arbiter zaczął oglądać długo powtórki. Nie wiem, co on tam zobaczył, że wykluczył Dudka - mówił Jacek Gajewski, który przyznał także, że był przekonany, że sędzia przerwał bieg tylko po to, aby wykluczyć Piotra Pawlickiego.

Oczywiście Krzysztof Meyze postanowił dopuścić zawodnika Unii do powtórki, ponieważ nie dopatrzył się jego faulu, a skoro przerwał wyścig, to kogoś musiał wykluczyć. Dlatego padło na Dudka. Wtedy też podniosła się dyskusja o zmianie regulaminu, aby sędzia miał możliwość w takich przypadkach dopuścić całą czwórkę do kolejnej odsłony wyścigu. Inna sprawa, to opcja podjęcia decyzji dopiero po zakończeniu gonitwy. Regulamin pozwala jednak na wstrzymanie się z ostatecznym rozstrzygnięciem, gdy do spornej sytuacji dochodzi na czwartym okrążeniu.

Władze GKSŻ zapowiadały zmianę regulaminu i wprowadzenie VAR-u. Jednakże przyznawały także, że na to wszystko potrzeba czasu. Leszek Demski po wszystkim wyjaśnił decyzję sędziego. Jego zdaniem decyzja o przerwaniu biegu była jak najbardziej właściwa, ponieważ atak Piotra Pawlickiego był zbyt ostry. Jednak wykluczenie Dudka, a nie zawodnika Unii, było już błędne. - Sędzia wpisał w protokole zawodów wykluczenie za inną przyczynę, niewskazaną w regulaminie. Tym samym żadna z sytuacji zawartych w regulaminie nie została wskazana w tym konkretnym przypadku - zakończył.

Niestety wiele do całej sytuacji dołożyli kibice żużla, którzy wręcz zalali hejtem Krzysztofa Meyze, grożąc śmiercią jemu i całej rodzinie. Ten w rozmowie z naszym portalem przyznawał, że wręcz bał się wychodzić z domu. - Od niedzielnego wieczora na mój profil oraz profile mojej żony i syna w mediach społecznościowych wysłano blisko tysiąc, mówiąc bardzo delikatnie, obraźliwych wiadomości. Grożono nam śmiercią, wyzywano całą moją rodzinę, kibice grozili, że zniszczą nam życie. Wiadomości i telefonów było tak dużo, że wykasowanie ich wszystkich zajęło nam kilka godzin - opowiadał kilka dni po meczu.

- Coraz częściej nachodzą mnie wątpliwości czy wychodzenie z hotelu jest bezpieczne. Ludzie w miastach żużlowych mnie znają, a przecież nie wiem, czy nie trafię na kogoś, kto kilka dni wcześniej groził mi śmiercią. Nie wiem, czy takie wiadomości można traktować jako żart, ale chyba nikt normalny tego nie lekceważy i nawet jeśli staramy się o tym zapomnieć, to tkwi to w naszej podświadomości. Po tym co doświadczam, już wiem, że wcześniejsze samobójstwa zawodników nie były przypadkiem - przyznawał.

W siódmym odcinka serialu "To jest żużel. Jedziemy dalej!", emitowanym na Canal+ online wspominał, że niektórzy pisali mu, aby skończył jako inwalida albo rozbił się samochodem na drzewie. Zaatakowano nawet profil społecznościowy, na którym prezentował on swoje hobby związane z wykonywaniem rzeźb w drewnie. Negatywnych komentarzy i opinii było tak wiele, że postanowił po prostu usunąć to konto. Ostatecznie kilka z tych wiadomości skierował do policji, aby ich autorzy zostali ukarani.

Krzysztof Meyze w rozmowie z WP SportoweFakty przyznał się do błędu. - Zdecydowałem więc, że winnym przerwania biegu nie jest Pawlicki, a wobec tego, że musiałem znaleźć winnego przerwania tego biegu, więc wykluczyłem Dudka. Po tym co przeszedłem w ostatnich dniach, nawet gdybym dalej uważał inaczej, to i tak wolałbym cofnąć czas i podjąć inną decyzję. Po chłodnej analizie już wiem jednak, że popełniłem błąd.

Po tym wszystkim sędzia został na chwile odsunięty od sędziowania, ale dość szybko powrócił na wieżyczkę sędziowską. W tym sezonie za to nie prowadził spotkań z powodów zdrowotnych. Jednakże 20 maja ponownie zaczął wykonywać swoją pracę i sędziował mecz ROW-u Rybnik z H.Skrzydlewska Orłem Łódź.

Czytaj także:
Żużel. Nicolai Klindt czuje się poszkodowany. "Przychodzi osoba i zmienia plan na mecz"
Żużel. Adrian Miedziński już wkrótce z kontraktem w PGE Ekstralidze?!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty