Starcie Platinum Motoru Lublin z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz (55:35) nie stało na wysokim poziomie. Zawodnicy częściej niż miedzy sobą, walczyli z tym, by utrzymać się na motocyklu. Wszystko przez dziury na lubelskim torze, które mocno utrudniały jazdę.
- Tor był selektywny. Tej selekcji byli poddawani też miejscowi zawodnicy, którzy mieli ogromne problemy zwłaszcza na drugim łuku, gdzie była duża dziura. Nawet tak doświadczeni zawodnicy, jak Fredrik Lidngren borykali się z kłopotami. Po tym torze można było jeździć, ale nie był on bezpieczny. Było parę takich sytuacji, że zawodnicy ocierali się o bandę. Mogę oceniać przez pryzmat tego, co widziałem w telewizji. Przyznam, że te zawody nie podobały mi się. Oprócz tego zawodnicy też nie czerpali radości z jazdy po tym torze - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Gajewski.
Jeszcze w trakcie zawodów przedstawiciele obu klubów zaznaczali, że wpływ na przygotowanie nawierzchni mogła mieć decyzja o przykryciu toru plandeką. Ta, zdaniem zawodników i sztabów szkoleniowych, miała przyczynić się do tego, że w niektórych miejscach doszło do odparzeń.
- Może trzeba zlikwidować te plandeki, bo gdziekolwiek się pojawia problem z torem, to wszyscy zwalają winę na nie i usprawiedliwiają się tym, że plandeka miała wpływ na tor? - zastanawia się nieco ironicznie Gajewski. - Jest problem z torami. Po drugim wyścigu wyjeżdża polewaczka, a po 14. biegu wyjeżdżają traktory, które ścinają koleiny, bo zawodnicy nie mogli płynnie jeździć. To pokazuje, że coś było nie tak. Można było odjechać całe zawody i całe szczęście, że nikomu nic się nie stało. Ale czy na tym ma polegać żużel? Może ja dyscypliny pomyliłem i myślę o czymś innym niż ci, którzy mają wpływ na to, co się dzieje w polskim żużlu - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Ci zawodnicy Unii Leszno jadą poniżej oczekiwań. Menedżer mówi o presji
- Nie chciałbym wyciągać pochopnych wniosków, ale lublinian czeka dużo pracy nad nawierzchnią. Mam nadzieje, że już nie będą musieli przykrywać toru plandeką i że pogoda będzie sprzyjać. Nie podejrzewam, że zrobili to intencjonalnie. Mają zbyt dobrą drużynę, żeby pomagać jej tak ciężkim torem. Nie po to bierze się takich zawodników, jak Bartosz Zmarzlik, by później musieć ratować się nawierzchnią. Niektórzy mieli większe problemy na domowym torze w Lublinie, niż na też trudnym torze na PGE Narodowym w Warszawie - kontynuuje ekspert WP SportoweFakty.
- Uciekliśmy już od tematu związanego ze startami, a teraz pojawił się temat przygotowania torów. Mieliśmy kolejny mecz, który miał niewiele do czynienia z żużlowym widowiskiem. Szkoda, ale już teraz trzeba myśleć, co zrobić, żeby ukrócić te dyskusje - zakończył Jacek Gajewski.
Zobacz także:
Leszek Demski rozwiał wątpliwości
Mocne oskarżenia w kierunku Wilków