Ostatecznie Fin wystąpi w sobotnim meczu H.Skrzydlewska Orzeł Łódź przeciwko ROW Rybnik. Kluczowym argumentem wcale nie okazał się jednak znakomita postawa na treningach, a poważne inwestycje, na które zawodnik zdecydował się w tym sezonie.
Timo Lahti doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli szybko czegoś nie zmieni, to być może już do końca sezonu straci miejsce w podstawowym składzie. 50-letni Rune Holta rozkręca się z meczu na mecz i za chwilę może na dobre wygryźć go ze składu. Lahti zdaje sobie z tego sprawę. W tym tygodniu nie zastanawiał się zbyt długo i postanowił zainwestować w sprzęt prawie 60 tysięcy złotych.
Okazuje się, że żużlowiec stracił cierpliwość do silników Joachima Kugelmanna, na których błyszczał w zeszłym roku w barwach Zdunek Wybrzeża Gdańsk. W tym roku zaczął fatalnie, a żadna ze zmian nie przynosiła upragnionego efektu. Wiele wskazuje więc na to, że w sobotę Fin zadebiutuje w lidze na nowym silniku od Ashley'a Holloway'a. Brytyjczyk ma znakomitą passę, a dzięki niemu do najwyższej formy wrócili ostatnio choćby Bartosz Smektała i Maksym Drabik. W 1. LŻ na jego sprzęcie od początku sezonu rewelacyjnie spisuje się Aleksandr Łoktajew.
Lahti postanowił mocno zainwestować nie tylko w nowy silnik, ale także dodatkowy osprzęt. Sam ma do siebie duże pretensje i w końcu chce poznać odpowiedź, czy przyczyn słabych występów ma szukać w sobie, czy może jednak w silnikach. Wszystko ma się okazać właśnie podczas starcia z ROW-em.
Dla gospodarzy to spotkanie jest niezwykle ważne, bo w razie porażki, zespół do końca sezonu będzie musiał się skupić już tylko na walce o utrzymanie w rozgrywkach. Atmosfera i tak jest nerwowa, a sytuacji nie poprawia fakt, że ostatnio w znakomitej formie są żużlowcy z Rybnika.
ZOBACZ WIDEO: Zaatakował dziennikarza. "Staram się nie wymiotować, jak patrzę na pana"
Czytaj więcej:
Jeden zostanie, drugi odejdzie?!
To nie był spacerek dla Sparty