Żużel. W Gorzowie pech dotykał obie drużyny. Było 1:1, a "reszta rozstrzygnęła się na torze"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Stanisław Chomski
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Stanisław Chomski

W meczu 9. kolejki PGE Ekstraligi ebut.pl Stal Gorzów pokonała Cellfast Wilki Krosno 57:33. Po pierwszym wyścigu gospodarze mogli mieć złe przeczucia, ale ostatecznie pech nie opuszczał obu drużyn i sytuacji losowych rozdał po równo.

Po spotkaniu trener Stanisław Chomski został spytany, czy jest zadowolony bardziej z wyniku, czy też może postawy swojej drużyny. - I z jednego, i z drugiego. Krosno to nie jest zespół, który przyjechał odjechać zawody. W każdym miejscu jest walka o punkty. Widzimy, jak to się wszystko ustawia w lidze, jak Lublin poradził sobie w Grudziądzu, jak GKM stawiał się we Wrocławiu. Liderzy nie zawiedli - skwitował trener ebut.pl Stali Gorzów.

Już w pierwszej odsłonie gorzowianie nie uniknęli problemów. Za twardą jazdę delikatnie oberwało się Jasonowi Doyle'owi, choć nie od arbitra, którym tego dnia był Michał Sasień. - Kłopoty miał Szymon Woźniak po tej kolizji w pierwszym wyścigu z Doylem. Doyle jest znany z agresywnej jazdy i to było widać. Taki jest żużel. Na nikogo się nie obrażamy - przyznał szkoleniowiec.

Szymon Woźniak defekt zanotował jednak na ostatniej pozycji. Kolejne zdarzenie miało miejsce na prowadzeniu, gdy posłuszeństwa odmówił sprzęt Martina Vaculika w 5. gonitwie. Cztery wyścigi później "panę" miał Doyle, również jadąc na pierwszej pozycji. - W ważnym momencie pechowo "zachował się" sprzęt Martina Vaculika, później gumę złapał Jason Doyle. Można powiedzieć, że jest 1:1 w tych pechach. Reszta rozstrzygnęła się na torze - ocenił Chomski.

ZOBACZ WIDEO: Patryk Dudek o swoich problemach. "Straszny moment życia i kariery"

Gospodarze zwycięstwo nad Cellfast Wilkami Krosno zapewnili sobie po 12 biegach. - Taki bieg, dający impuls, to był po wykluczeniu Doyle'a w 11. wyścigu. Wygrana pary Woźniak-Jasiński nad Kasprzakiem, który spędził tyle lat w Gorzowie. Wtedy poszło z górki - mówił trener Stali.

Nie można powiedzieć, że goście nie podjęli walki. Wynik może jest wysoki, ale krośnianie robili, co mogli, by uprzykrzyć życie miejscowym. Choć finalnie tylko Vaclav Milik zanotował indywidualną wygraną, to szkoleniowiec gorzowian docenił innego zawodnika. - Bardzo podobał mi się Lebiediew. Jechał bardzo agresywnie, widowiskowo, ale nie starczyło mocy na naszych chłopaków - zakończył Stanisław Chomski.

Czytaj również:
Trudna przeprawa przed IMP
Stal z przygodami, ale mecz i tak miała pod kontrolą

Komentarze (0)