Żużel. Czy Ultrapur Start stać na awans? Prezes odpowiada. "Prowadzimy rozmowy"

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Hubert Łęgowik na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Hubert Łęgowik na prowadzeniu

Prezes Paweł Siwiński nie ma wątpliwości, że Ultrapur Start jest gotowy na awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Jego zdaniem paradoksalnie wówczas klub byłby w lepszej kondycji finansowej. Przyznaje również, że rozmowy z zawodnikami trwają.

[b]

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Można powiedzieć, że Ultrapur Start Gniezno odjechał niemalże półfinał marzeń. Do wykonania został ostatni, jednak niełatwy krok. Na drodze pana zespołu stanie Texom Stal, okrzyknięta jeszcze przed sezonem faworytem całych rozgrywek. [/b]

Paweł Siwiński, prezes Ultrapur Startu Gniezno: Jeżeli chodzi o nasze ostatnie dwa występy, jestem zadowolony przede wszystkim z tego wyjazdowego. W rundzie zasadniczej przegraliśmy w Opolu bardzo wyraźnie. Tymczasem w play-offach odwróciliśmy losy rywalizacji i choć przegrywaliśmy już ośmioma punktami, za sprawą szybkich i skutecznych zmian taktycznych to my zakończyliśmy spotkanie jako zwycięzcy. W Gnieźnie pozostało już tylko postawić kropkę nad i.

Kilka meczów rundy zasadniczej pokazało, że Stal nie jest zespołem nie do pokonania. Start poczuł krew?

Oczywiście. Na pewno będziemy faworytem meczu w Gnieźnie. Zdziwiłbym się, gdybyśmy to spotkanie przegrali, biorąc pod uwagę moją znajomość dyscypliny, z którą nie mam do czynienia od wczoraj. W rundzie zasadniczej dosyć szczęśliwie triumfowała u nas drużyna rzeszowska. Zabrakło wtedy koncentracji, no i jechaliśmy bez Josha Pickeringa.

ZOBACZ WIDEO: Zmarzlik nie był sobą po Grand Prix? "Krew człowieka zalewa"

Swoje piętno odcisnęło również wykluczenie Sama Mastersa za dwa ostrzeżenia. Mimo tego byliśmy o krok od zwycięstwa i pokazaliśmy siłę. W play-offach mobilizacja będzie jeszcze większa. Czeka nas wiele treningów, na których stawią się wszyscy. Nawierzchnia na domowym torze nam sprzyja.

Start będzie szukał szansy, by awansować, właśnie poprzez dobry występ na domowym owalu?

Plan jest prosty. Zdobyć przynajmniej 50 punktów u siebie i bronić zaliczki w Rzeszowie. Jeśli ta bariera zostanie przekroczona, zrobimy duży krok w stronę awansu. Nikt w Gnieźnie nie myśli, że Stal jest nie do pokonania. Mamy swoje argumenty i w nie wierzymy.

Jeśli uda się osiągnąć cel, klub stanie przed kolejnymi wyzwaniami. Awans to nie tylko powód do świętowania. Czy Start skompletuje skład, który pozwoli się utrzymać?

Będziemy starali się zbudować zespół, który skutecznie zawalczy o utrzymanie. Nie ukrywam, że chwilę po powrocie nie będziemy w stanie zebrać drużyny, która powalczy o awans do PGE Ekstraligi. Sytuacja na rynku transferowym trochę się zmienia. Teraz warunki dyktuje przede wszystkim pracodawca, gdyż zawodników zagranicznych jest zdecydowanie więcej niż miejsc na zapleczu najlepszej żużlowej ligi świata i mamy w czym wybierać. Myślę, że spokojnie uda nam się skompletować taki skład, który wygra przynajmniej sześć z siedmiu meczów na domowym torze. Taki jest plan.

Więc obrał pan już konkretną koncepcję?

Zdecydowanie. Zamierzamy oprzeć się na zawodnikach, którzy wywalczą awans, wymieniając jedynie nieco słabsze ogniwa. Dla mnie istotne jest, jak poszczególni żużlowcy spisują się w meczach o dużą stawkę, czyli potyczkach półfinałowych przeciwko Kolejarzowi Opole i w finale ze Stalą Rzeszów. W przypadku awansu nie będziemy przecież rywalizować z zespołami pokroju Kolejarza Rawicz.

Nie będą to również drużyny znacznie silniejsze od rzeszowskiej czy opolskiej, bo wbrew pozorom różnica poziomów pomiędzy szczytem drugiej ligi a dolną częścią tabeli pierwszej nie jest tak wielka, jak niektórym może się wydawać. W związku z tym łatwo dojść do wniosku, że jeśli ktoś nie zawodzi w finale i półfinale, może zadowalająco punktować także na wyższym szczeblu. Tym bardziej, że za rok nie będzie w tych rozgrywkach hegemona pokroju Enea Falubazu Zielona Góra.

Przewiduje pan konkretną liczbę zmian?

Jeszcze nie chcę rozwijać tego tematu, aczkolwiek takowe na pewno się pojawią. Będziemy bazować na tych zawodnikach, którzy wywalczą awans, nie zostawimy ich samych sobie. Finał dopiero przed nami. Poszczególni żużlowcy wciąż mogą zasłużyć, by znaleźć się w składzie na kolejny rok. Na pewno regulamin zmusi nas do znalezienia nowej pozycji dla Caspera Henrikssona, bo przechodząc ligę wyżej, nie będziemy mogli korzystać z usług zagranicznego juniora.

Sytuacja finansowa klubu pozwala na zbudowanie konkurencyjnego zespołu?

Myślę, że różnica w płacach dzieląca oba szczeble rozgrywkowe wcale nie jest gigantyczna. Na początku może same kontrakty będą kosztowały więcej, natomiast średnia zdobycz punktowa z pewnością okaże się niższa od tej osiąganej w drugiej lidze. Jeśli to przemnożymy przez wyższą stawkę, kwoty nie będą aż tak zastraszająco wysokie.

Ponadto w pierwszej lidze klubowi będzie łatwiej pozyskać sponsorów. Myślę, że sytuacja ulegnie poprawie. Zresztą już uległa, patrząc na to, jak wyglądał początek sezonu, a jak jest teraz. Zrobiliśmy duży krok do przodu, wciąż mamy co robić, jednak wieszczenie z początku rozgrywek, że nie dojedziemy nawet do połowy, się nie sprawdziło i jak widać, cel został osiągnięty. Jesteśmy w finale i walczymy o awans. Gdy uda się go zrealizować, na pewno dotychczasowi sponsorzy się sprężą, a także pojawią się nowi, tudzież powrócą ci, którzy wycofali się wcześniej.

Rozmowy z zawodnikami trwają?

Cały czas. Może pewne informacje nie docierają do dziennikarzy, a to zasługa dobrego zakamuflowania. Wyznaję zasadę, że nie wszystko musi wychodzić na światło dzienne. Zwłaszcza, że jeszcze nawet nie zakończyliśmy sezonu.

Start negocjuje także z żużlowcami reprezentującymi inne ośrodki?

Tak. Trzeba brać pod uwagę różne warianty. Nie możemy wypisać sobie na kartce wymarzonego składu, sięgnąć po telefon, sprowadzić tu każdego, kogo chcemy i liczyć, że poszczególni żużlowcy padną na kolana, przyjmując naszą ofertę z pocałowaniem ręki.

Tak mógł ewentualnie robić Enea Falubaz, który przebijał konkurencję. Nasza rzeczywistość jest zgoła odmienna. Nie zamierzamy przepłacać. Chcemy opierać się na zawodnikach perspektywicznych. Na początku sezonu mówiłem, że Tim Sorensen jest lepszy od Petera Kildemanda, a słysząc to 99 procent ludzi pukało się w głowę. Jak się okazało, nie zawsze większość ma rację, co również sprawdziło się w przypadku Huberta Łęgowika, który podobno już się wypalił. Myślę, że spokojnie zbudujemy taki skład, który skutecznie powalczy o dolną część play-offów.

A co gdyby awansu jednak nie udało się wywalczyć?

Będziemy jechać w drugiej lidze, bo nic innego nam nie pozostanie. Wszystkie zmiany, które następują, nie są korzystne dla polskiego żużla. Jeśli Kolejarz Rawicz się wycofa, w drugiej lidze pozostanie sześć zespołów i rozegramy tylko dziesięć kolejek. Uważam, że niekoniecznie dobrym ruchem było zamknięcie drzwi do startów na zapleczu PGE Ekstraligi przed Trans MF Landshut Devils. Można było opracować nieco inne zasady i umożliwić im przystąpienie do rozgrywek. Być może starty na najniższym szczeblu będą dla nas większym wyzwaniem finansowym, ale na pewno się nie poddamy.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Iluzoryczna szanse Betard Sparty?
Bartosz Zmarzlik został ofiarą walki działaczy. "Oni dostali małpi

Źródło artykułu: WP SportoweFakty