Żużel. Zmiana po niemiecku. Nigdzie nie czekano na ponowne Grand Prix tak długo

WP SportoweFakty / Stanisław Wrona / Na zdjęciu: tor w Landshut
WP SportoweFakty / Stanisław Wrona / Na zdjęciu: tor w Landshut

W porównaniu do ostatniej edycji nowymi lokalizacjami w kalendarzu Grand Prix 2024 są Wrocław i Landshut. Szczególnie z drugim z tych miast wiąże się ciekawa historia. Bawarczycy nie zadebiutują w tym cyklu, bo raz już turniej organizowali.

Aby do tej rundy się cofnąć, trzeba mocniej sięgnąć pamięcią, przewracając sporo kartek w encyklopedii światowego cyklu. Jak wiadomo, istnieje on od 1995 roku i od razu w kilku pierwszych edycjach najlepsi żużlowcy zjeżdżali do Niemiec. Zaczęło się od Abensbergu, w 1996 i 1998 było Pocking, za to między turniejami w drugiej z tych miejscowości, przyszło ścigać się właśnie w Landshut. I nigdy później Grand Prix w tym bawarskim mieście nie zagościło.

Zresztą tamta walka o Wielką Nagrodę Niemiec nie odbyła się planowo. W pierwotnym dniu zawodów na obiekcie Ellermuehle lał deszcz, dlatego przełożone ja na następny. Miło tego dłuższego pobytu nie może wspominać Tomasz Gollob, który po dwóch rundach z sześciu był wiceliderem ze stratą dwóch punktów do Grega Hancocka (na koniec koronowanego na mistrza). Polak nie poradził sobie na 390-metrowym owalu i zajął dopiero szesnaste miejsce.

Dobry występ zanotował wtedy za to Piotr Protasiewicz, który był ósmy, z kolei na dwunastej pozycji uplasował się Sławomir Drabik. Natomiast finał GP Niemiec był pojedynkiem duńsko-amerykańskim. W decydującym wyścigu górą byli Europejczycy. Wygrał Hans Nielsen przed Brianem Andersenem, za którymi do mety dojechali Hancock i obrońca tytułu, Billy Hamill.
   
ZOBACZ WIDEO: Nicki Pedersen: Poza PGE Ekstraligą też jest znakomicie

Zmiana, jakiej właśnie dokonano w kalendarzu, może cieszyć. Zastąpione Teterow dobrze współpracowało z promotorami Indywidualnych Mistrzostw Świata, jednak z imprezami na Bergring Arenie wiązały się rozmaite problemy. Kapryśna bywała tam pogoda, co nie ułatwiało potem ścigania, a przede wszystkim z biegiem czasu coraz bardziej narzekano na tor, którego nawierzchnia sprawiała psikusy zawodnikom niemal każdego roku. Cierpiało więc widowisko.

Wprawdzie do Meklemburgii w sezonach 2016-2023 (z wyjątkiem dwóch lat pandemicznych) zawsze licznie zjeżdżali kibice, lecz też trudno sądzić, że zgoła inaczej byłoby w każdym innym znaczącym ośrodku żużlowym w Niemczech. W końcu fani speedwaya dopisują tam nawet podczas turniejów towarzyskich w takich miejscowościach jak Dohren czy tradycyjnie podczas Indywidualnych Mistrzostw Europy w Guestrow. Mimo że "czarny sport" nie należy do popularnych w kraju, to sympatyków ścigania w lewo tam nie brakuje.

Reprezentanci Polski w osobach Bartosza Zmarzlika, Dominika Kubery i Szymona Woźniaka czy jedyny niemiecki Kai Huckenbeck będą więc uczestnikami pierwszego od 27 lat Grand Prix Niemiec w Landshut. W historii elitarnego cyklu żadna inna miejscowość nie czekała tak długo na ponowną organizację zawodów tej rangi.

Bawarski ośrodek jest najsilniejszym punktem na mapie żużla w kraju naszych zachodnich sąsiadów. Tamtejszy klub to rekordzista pod względem zdobytych mistrzostw Speedway Bundesligi (19 razy), a od sezonu 2021 uczestnik ligowych jazd w Polsce. Od razu w pierwszym roku Devils wygrali 2. Ligę Żużlową, a dwóch kolejnych plasowały się w środku stawki w 1. Lidze Żużlowej. Z uwagi na kwestie regulaminowe w nowym sezonie powrócą na najniższy poziom.

CZYTAJ WIĘCEJ:
To tam odbędzie się kolejny SoN. Świetna wiadomość, szykuje się uczta dla oczu!
Idol Pedersena kaprysem sponsora ROW-u. Jego karierę przerwała ciężka kontuzja

Komentarze (0)