Żużel. Legendarny trener podkreśla. "Motocykl robi swoje, ale to jeździec nim kieruje"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jan Ząbik (po prawej) i Wiktor Lampart (po lewej)
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jan Ząbik (po prawej) i Wiktor Lampart (po lewej)

Jan Ząbik jest bez wątpienia jedną z większych legend toruńskiego żużla. W sezonie 2023 zdołał razem z pierwszą drużyną wywalczyć brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski, a od wielu lat opiekuje się również młodzieżą w klubie.

Co ciekawe, mimo że urodził się on 21 grudnia 1945 roku, to z uwagi na srogą zimę i dużą odległość do urzędu jego ojciec mógł wszystkie formalności załatwić dopiero 1 stycznia 1946 roku. I to jest właśnie oficjalna data urodzin szkoleniowca.

77-latek w przeszłości był już głównym trenerem, ale od wielu sezonów zajmuje się przede wszystkim szkoleniem adeptów. To zresztą praca z młodzieżą zawsze go cieszyła i dawała mu mnóstwo satysfakcji. Z racji wieku oczywiście nie robi już tego tak aktywnie, jak kiedyś, ale nadal z ogromną chęcią przekazuje wiedzę najmłodszym.

Jan Ząbik podkreśla, że niezwykle istotne są umiejętności jazdy i odpowiednia technika. To dzięki niej potrafi się wybrać odpowiednie ścieżki i wykonać swój plan, który pojawi się w głowie podczas wyścigu. Tego właśnie uczy swoich podopiecznych. - Motocykl robi swoje, ale to jeździec nim kieruje i musi wiedzieć, co zrobić - powiedział w rozmowie na serwisie YouTube na kanale "Speedway Ekstraliga".

ZOBACZ WIDEO: Nowy kontrakt telewizyjny. Jaka stacja pokaże PGE Ekstraligę?

- Dlatego ćwiczymy na batutach i gramy w hokeja. Dzięki temu pierwszemu pozbywamy się strachu, ponieważ uczymy się jak upadać i radzić sobie z psychiką. Zawsze, gdy się wyskoczy, to pojawiają się myśli, czy uda się bezpiecznie wylądować. Na żużlu podczas biegu też zaczynamy się zastanawiać, czy nic się nie stanie w trakcie ataku na wyższą pozycję - dodał.

Urodzony w Kiełpie trener, a w przeszłości żużlowiec, jeszcze w trakcie zawodniczej kariery w pewnym sensie opiekował się młodszymi. Tak było w przypadku Kazimierza Araszewicza, który w wieku 21 lat zginął na torze w Częstochowie. Przyczyną był wylew krwi do mózgu (Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ).

Młody zawodnik miał ogromny talent i jeździł bardzo odważnie, czasami według różnych głosów, aż za bardzo. Jak opowiedział Jan Ząbik, wziął go pod swoje skrzydła i wspólnie jeździli w parze. Opracowali także sygnały, jakie starszy z nich dawał na torze. Te oznaczały, co Araszewicz miał robić na torze, ponieważ wówczas już doświadczony żużlowiec postawił warunek, zgodnie z którym młodszy kolega miał się słuchać swojego "mentora".

Czytaj także:
Sparta Wrocław skomplikowała zadanie Madsenowi. To może być najtrudniejszy sezon Duńczyka od lat
Dziwne oszczędności polskiego giganta. Kiedy w końcu skończy się cierpliwość?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty