To tylko pokazuje, jak wielkie nadzieje w Kevinie Małkiewiczu pokładają władze ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Zdolny junior został wypożyczony pod koniec sezonu do Betard Sparty Wrocław i pozostawił tam na tyle dobre wrażenie, że czołowy polski klub był gotowy zrobić naprawdę wiele, by zatrzymać go u siebie na stałe.
Grudziądzanie doskonale zdają sobie sprawę, że jeśli tylko wyraziliby zgodę na jego odejście, to śmiało mogliby oczekiwać nawet miliona złotych, a ta propozycja zapewne zostałaby zaakceptowana. Małkiewicz ma przed sobą jeszcze pięć lat w roli młodzieżowca, a już teraz można przypuszczać, że w tym czasie będzie wiodącą postacią na swojej pozycji w PGE Ekstralidze. 200 tysięcy złotych za sezon nie wydaje się więc w tym przypadku wygórowaną stawką. W GKM-ie byli tego świadomi, ale uznali, że to nie pieniądze są najważniejsze.
Ostatecznie zwyciężyła u nich sportowa ambicja i chęć stworzenia jednego z najlepszych duetów juniorskich w lidze. W kolejnym sezonie w GKM ścigać się będą Małkiewicz i Kacper Łobodziński, a punkty młodzieżowców mają sprawić, że w Grudziądzu już nie będą drżeć o spadek z ligi. Poza tym klub po latach posuchy chce się wreszcie pochwalić efektami pracy nad adeptami.
ZOBACZ WIDEO: PGE Ekstraliga planuje ważną zmianę w regulaminie. Najlepsze kluby będą miały kłopoty?
Z tego właśnie powodu nie zdecydowano się podjąć poważniejszych rozmów na temat oddania zdolnego wychowanka do Wrocławia. Zresztą poważnie o pozostaniu w Sparcie nie myślał też sam zawodnik, który od początku deklarował, że chce dalej współpracować z trenerem Robertem Kościechą, a to było możliwe tylko pod warunkiem kontynuowania kariery w GKM-ie.
- Mogę jedynie skomentować to tak - nie było żadnych rozmów na temat pieniędzy z Kevinem Małkiewiczem, czy też jego macierzystym klubem. Nie składaliśmy żadnych ofert finansowych. Kevin wiedział, że ma otwarte drzwi do Betard Sparty, bo swoją postawą w poprzednim sezonie na to zapracował. Niemniej zawsze podkreślamy, że każdy zawodnik musi chcieć być częścią tej drużyny i WTS-u, to powinien być jego wybór. Nie wywieraliśmy zatem żadnej presji na zawodniku. Kevin zadeklarował, że wraca do Grudziądza i to uszanowaliśmy - odpowiedział przedstawiciel Sparty, Adrian Skubis.
Małkiewicz nie stoi jednak przed łatwym zadaniem, bo tak naprawdę w PGE Ekstralidze pojechał jeden znakomity mecz. Teraz poprzeczka zawieszona będzie dużo wyżej, a w nowym sezonie zawodnik będzie musiał sobie radzić na nowym sprzęcie, bo ten, z którego korzystał jako zawodnik Sparty był własnością tego klubu i został we Wrocławiu.
Czytaj więcej:
Kiedy w PZM skończy się wreszcie cierpliwość?
Sparta skomplikowała zadanie Madsenowi