Żużel. Janusz Kołodziej rozwiewa wątpliwości. Te słowa mówią wszystko

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej

Janusz Kołodziej w maju będzie obchodził 40. urodziny. Swoją postawą udowadnia jednak, że sport to tylko liczba i nie zamierza z tego powodu wywieszać białej flagi. Wciąż ma ambitne cele.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=2703]

Janusz Kołodziej[/tag] jako dwunastolatek rozpoczął treningi na motocyklu żużlowym, by po czterech latach uzyskać certyfikat uprawniający go do udziału w zawodach. Tym samym nadchodzący sezon będzie jego dwudziestym czwartym na torze.

I choć jest niespełna 40-letnim zawodnikiem, to wciąż myśli o najwyższych celach.

- Kiedy będzie radość z jazdy i dogadamy się sprzętowo, to wiem, że na wiele mnie stać. Wiele osób o tym mówi, więc postaram się jak zawsze, ale niczego nie mogę obiegać - mówił reprezentant Polski na temat walki o złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Europy.

Uczestnicy cyklu TAURON Speedway Euro Championship zdają sobie sprawę z tego, że medal czempionatu Starego Kontynentu to jedno, jednak równie ważna jest przepustka do cyklu Speedway Grand Prix.

ZOBACZ WIDEO: Reporterzy przeszkadzają żużlowcom w trakcie meczu? "Nie wyobrażam sobie"

- Gdybym nie chciał awansować, to nie jeździłbym na żużlu. Każdy, kto jeździ, to chce się ścigać z najlepszymi, a to, że jestem starszym zawodnikiem, to nie znaczy, że nie chcę rywalizować z czołówką mistrzostw świata. Tym bardziej że widujemy się na innych zawodach. Byłem kilka razy w tej serii, nie zawsze mi to wychodziło, ale udało mi się wygrać Grand Prix Czech w Pradze. Więc wydaje mi się, że to też jest taki prognostyk, że wszystko może się zdarzyć - dodał w rozmowie publikowanej w mediach Żużlowej Reprezentacji Polski.

W ubiegłym sezonie tarnowianin musiał zadowolić się brązowym medalem, bo taką zdobycz dały mu 42 punkty. Kto wie, czy Polak nie zostałby mistrzem Europy, gdyby nie kontuzja i absencja w 1. finale w Częstochowie.

- Uważam, że nic nie dzieje się przypadkowo i może tak musiało być. Zmieniłem totalnie podejście, bo miałem stratę, byłem nastawiony na gonienie, a rywale uciekali. Nie jestem takim zawodnikiem, który jest aż takim pewniakiem, by odrobić stratę. Część się udało, więc to było fajne i cenne doświadczenie - skomentował.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty