W zeszłym tygodniu jako pierwsi poinformowaliśmy o dużej stracie GKM-u za poprzedni rok. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z prezesem klubu, a ten przed publikacją widział artykuł, naniósł poprawki, a wszystkie one zostały uwzględnione. Gdy tekst odbił się szerokim echem w środowisku, prezes Marcin Murawski postanowił zaatakować autora za rzekome pominięcie kawałka tekstu. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca, a opublikowany tekst został wcześniej w całości przez niego zaakceptowany.
Poniżej odpowiadamy prezesowi GKM Grudziądz i tłumaczymy mu, dlaczego przywoływany tekst wywołał w środowisku tak duże zamieszanie. Działacz nie rozumie, że protestów wcale nie wywołuje mechanizm finansowy rozliczania się z miastem, a skala wsparcia z publicznych pieniędzy jednego z najsłabszych klubów PGE Ekstraligi i to, że coraz większe wsparcie nie przekłada się na podniesienie poziomu sportowego. Tego prezes Murawski nie chce zauważyć.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że nawet tak duża strata wykazana w sprawozdaniu finansowym nie ma wpływu na kondycję klubu. Ten jest spółką miejską, więc teoretycznie mógłby przynosić nawet 10 milionów złotych straty rocznie, a całość byłaby pokrywana z budżetu miasta. ZOOleszcz GKM Grudziądz - przynajmniej na razie - nic nie grozi, bo żaden polityk nie pozwoli sobie, by utrzymywany przez miasto, najważniejszy klub sportowy, mógł upaść.
ZOBACZ WIDEO: Otwarcie krytykował Canal+. O to miał pretensje
Choć prezes GKM Marcin Murawski próbuje przekonać, że to właśnie w tym wszystkim jest najważniejsze, to jednak wydaje się, że zapomina o innych kluczowych aspektach całej sprawy, które nie stawiają jego i prowadzonego przez niego klubu w zbyt dobrym świetle.
Po pierwsze, na 4,5 mln złotych dotacji nie mają co liczyć nawet najlepsze polskie kluby żużlowe, które regularnie biją się o mistrzostwo Polski, a w swoich szeregach mają najlepszych zawodników świata. W 2023 roku mistrz Polski Platinum Motor Lublin otrzymał 3 mln złotych z miasta, a wicemistrz Betard Sparta Wrocław, po odliczeniu kosztów wynajmu stadionu, dostał 4,2 mln złotych. Część klubów w lidze nie otrzymuje z miejskich budżetów choćby połowy tej kwoty, a i tak są one w stanie odnosić dużo większe sukcesy niż GKM i regularnie pokonywać tę drużynę. Zasadnym wydaje się więc pytanie, czy w przypadku klubu walczącego o utrzymanie, finansowanie na tak wysokim poziomie rzeczywiście jest niezbędne i czy gigantyczne środki z miasta są wydawane w najrozsądniejszy możliwy sposób.
Po drugie, w sprawozdaniu finansowym GKM niepokoi przynajmniej jeszcze jedna sprawa, czyli gigantyczny wzrost straty rok do roku. Nie da się tego uzasadnić lepszymi wynikami sportowymi. GKM w 2023 roku "tradycyjnie” zajął siódme miejsce w lidze, czyli dokładnie takie samo jak w 2022 roku, a walka o utrzymanie była nawet bardziej zażarta niż rok wcześniej. Problem w tym, że jeszcze rok temu strata klubu na koniec sezonu wyniosła 2,5 mln złotych, a pod koniec 2023 roku działacze sami przyznają, że byli przygotowani na stratę w wysokości 5 mln złotych (ostatecznie 4,5 mln złotych) i to przy wyśrubowanych do granic możliwości wpływach ze sprzedaży biletów i wpłatach od sponsorów.
Po trzecie, bardzo mocno zastanawia przyszłość tego ośrodka w kontekście uzależnienia sytuacji klubu wprost od woli politycznej w mieście. W przypadku Tauron Włókniarza Częstochowa, Fogo Unii Leszno, czy KS Apatora Toruń, strata jest pokrywana przez właścicieli, którymi są odpowiedzialni za klub przedsiębiorcy z regionu. To oni decydują o budżecie klubu i jeśli zwiększają jego wydatki, to w sposób naturalny godzą się z możliwością, że będą musieli dołożyć brakujące pieniądze z własnej kieszeni. W przypadku GKM takiej odpowiedzialności nikt w zarządzie nie ma, bo wszystko zależy od woli radnych i prezydenta, a ci, w którymś momencie mogą przecież uznać, że gigantyczne wspieranie klubu żużlowego nie jest już dla nich priorytetem. Obecnie można mieć wątpliwości, czy klub jest gotowy na taką sytuację, tym bardziej, że w 2024 roku w Grudziądzu zbudowano jeszcze droższy skład, który wciąż nie daje gwarancji walki o coś więcej niż tylko utrzymanie.
Wydaje się więc, że władze GKM-u Grudziądz, bardziej niż ktokolwiek inny, powinny chronić publiczne pieniądze i robić wszystko, by chłodzić rozgrzany żużlowy rynek. Na razie jednak nic takiego się nie dzieje, a klub zdaje się nie przejmować tym, że do funkcjonowania są mu niezbędne z roku na rok większe publiczne pieniądze. A przecież wiele wskazuje na to, że tegoroczne wyniki finansowe mogą być jeszcze słabsze.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Kolejny klub ze stratą i to mimo dużych oszczędności
"Tam są niereformowalni ludzie". Mówi jak oszukiwani są ludzie