Żużel. Gigantyczna strata, to gigantyczny problem. Czego nie rozumie prezes GKM? [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Marcin Murawski
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Marcin Murawski

ZOOleszcz GKM Grudziądz jest jedną z najsłabszych drużyn PGE Ekstraligi i od lat bezskutecznie próbuje wywalczyć awans do fazy play-off. Tym bardziej zaskakuje zeszłoroczny wynik finansowy klubu - strata 4,5 mln złotych, ale także postawa działaczy.

W zeszłym tygodniu jako pierwsi poinformowaliśmy o dużej stracie GKM-u za poprzedni rok. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z prezesem klubu, a ten przed publikacją widział artykuł, naniósł poprawki, a wszystkie one zostały uwzględnione. Gdy tekst odbił się szerokim echem w środowisku, prezes Marcin Murawski postanowił zaatakować autora za rzekome pominięcie kawałka tekstu. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca, a opublikowany tekst został wcześniej w całości przez niego zaakceptowany.

Poniżej odpowiadamy prezesowi GKM Grudziądz i tłumaczymy mu, dlaczego przywoływany tekst wywołał w środowisku tak duże zamieszanie. Działacz nie rozumie, że protestów wcale nie wywołuje mechanizm finansowy rozliczania się z miastem, a skala wsparcia z publicznych pieniędzy jednego z najsłabszych klubów PGE Ekstraligi i to, że coraz większe wsparcie nie przekłada się na podniesienie poziomu sportowego. Tego prezes Murawski nie chce zauważyć.

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że nawet tak duża strata wykazana w sprawozdaniu finansowym nie ma wpływu na kondycję klubu. Ten jest spółką miejską, więc teoretycznie mógłby przynosić nawet 10 milionów złotych straty rocznie, a całość byłaby pokrywana z budżetu miasta. ZOOleszcz GKM Grudziądz - przynajmniej na razie - nic nie grozi, bo żaden polityk nie pozwoli sobie, by utrzymywany przez miasto, najważniejszy klub sportowy, mógł upaść.

ZOBACZ WIDEO: Otwarcie krytykował Canal+. O to miał pretensje

Choć prezes GKM Marcin Murawski próbuje przekonać, że to właśnie w tym wszystkim jest najważniejsze, to jednak wydaje się, że zapomina o innych kluczowych aspektach całej sprawy, które nie stawiają jego i prowadzonego przez niego klubu w zbyt dobrym świetle.

Po pierwsze, na 4,5 mln złotych dotacji nie mają co liczyć nawet najlepsze polskie kluby żużlowe, które regularnie biją się o mistrzostwo Polski, a w swoich szeregach mają najlepszych zawodników świata. W 2023 roku mistrz Polski Platinum Motor Lublin otrzymał 3 mln złotych z miasta, a wicemistrz Betard Sparta Wrocław, po odliczeniu kosztów wynajmu stadionu, dostał 4,2 mln złotych. Część klubów w lidze nie otrzymuje z miejskich budżetów choćby połowy tej kwoty, a i tak są one w stanie odnosić dużo większe sukcesy niż GKM i regularnie pokonywać tę drużynę. Zasadnym wydaje się więc pytanie, czy w przypadku klubu walczącego o utrzymanie, finansowanie na tak wysokim poziomie rzeczywiście jest niezbędne i czy gigantyczne środki z miasta są wydawane w najrozsądniejszy możliwy sposób.

Po drugie, w sprawozdaniu finansowym GKM niepokoi przynajmniej jeszcze jedna sprawa, czyli gigantyczny wzrost straty rok do roku. Nie da się tego uzasadnić lepszymi wynikami sportowymi. GKM w 2023 roku "tradycyjnie” zajął siódme miejsce w lidze, czyli dokładnie takie samo jak w 2022 roku, a walka o utrzymanie była nawet bardziej zażarta niż rok wcześniej. Problem w tym, że jeszcze rok temu strata klubu na koniec sezonu wyniosła 2,5 mln złotych, a pod koniec 2023 roku działacze sami przyznają, że byli przygotowani na stratę w wysokości 5 mln złotych (ostatecznie 4,5 mln złotych) i to przy wyśrubowanych do granic możliwości wpływach ze sprzedaży biletów i wpłatach od sponsorów.

Po trzecie, bardzo mocno zastanawia przyszłość tego ośrodka w kontekście uzależnienia sytuacji klubu wprost od woli politycznej w mieście. W przypadku Tauron Włókniarza Częstochowa, Fogo Unii Leszno, czy KS Apatora Toruń, strata jest pokrywana przez właścicieli, którymi są odpowiedzialni za klub przedsiębiorcy z regionu. To oni decydują o budżecie klubu i jeśli zwiększają jego wydatki, to w sposób naturalny godzą się z możliwością, że będą musieli dołożyć brakujące pieniądze z własnej kieszeni. W przypadku GKM takiej odpowiedzialności nikt w zarządzie nie ma, bo wszystko zależy od woli radnych i prezydenta, a ci, w którymś momencie mogą przecież uznać, że gigantyczne wspieranie klubu żużlowego nie jest już dla nich priorytetem. Obecnie można mieć wątpliwości, czy klub jest gotowy na taką sytuację, tym bardziej, że w 2024 roku w Grudziądzu zbudowano jeszcze droższy skład, który wciąż nie daje gwarancji walki o coś więcej niż tylko utrzymanie.

Wydaje się więc, że władze GKM-u Grudziądz, bardziej niż ktokolwiek inny, powinny chronić publiczne pieniądze i robić wszystko, by chłodzić rozgrzany żużlowy rynek. Na razie jednak nic takiego się nie dzieje, a klub zdaje się nie przejmować tym, że do funkcjonowania są mu niezbędne z roku na rok większe publiczne pieniądze. A przecież wiele wskazuje na to, że tegoroczne wyniki finansowe mogą być jeszcze słabsze.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Kolejny klub ze stratą i to mimo dużych oszczędności
"Tam są niereformowalni ludzie". Mówi jak oszukiwani są ludzie

Komentarze (41)
avatar
Toni Rompomponi
25.02.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kasiu, kasuj,kasuj... XD 
avatar
Spartak Wrocław
23.02.2024
Zgłoś do moderacji
14
10
Odpowiedz
Mózg sprany, przekaz z Nowogrodzkiej, dziecinne wstawki ,,PO” w wyrazach, obrażanie Koalicji 15 Października i odczłowieczanie Premiera Rzeczpospolitej…. Jak dobrze że Polacy przegonili to dzia Czytaj całość
avatar
Spartak Wrocław
23.02.2024
Zgłoś do moderacji
13
10
Odpowiedz
@GABOR: Nie dość że PiSdzielec, to jeszcze kapusta. 
avatar
Sumar
23.02.2024
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
SF powinny być podane do sądu o nękanie słabszych drużyn chyba że to robicie na czyjeś zlecenie jeżeli nie to pomagajcie biedniejszym drużynom a nie jeszcze je dołujecie jeżeli myślicie że GKM Czytaj całość
avatar
marbet70
23.02.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
W te rekordowe wpływy z biletów w GKM-ie nie za bardzo wierzę, byłem na kilku meczach w zeszłym sezonie, ale nie widziałem, żeby wszystkie miejsca były zajęte