Żużel. Chaos w Krajowej Lidze Żużlowej. Startuje w poczuciu ciągłej niepewności

Takiego zamieszania organizacyjnego na tym poziomie nie było od lat. Trwa ono od miesięcy, a przecież Krajowa Liga Żużlowa rusza już w świąteczny weekend. Winnych poczucia naruszonego jestestwa i permanentnego chaosu jest tutaj wielu.

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski
zawodnik Polonii Piła WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: zawodnik Polonii Piła
Jeszcze w tym tygodniu nie było wiadomo, ile drużyn wystartuje w 2024 roku w Krajowej Lidze Żużlowej, jaki będzie obowiązywać system i jak wyglądać będzie terminarz. Po kilku miesiącach nadziei na powrót ligowego żużla do Krakowa ostatecznie nic z tego nie wyszło. A jeszcze w ostatni czwartek nie wiadomo było, czy ostatecznie do rywalizacji przystąpi Unia Tarnów, choć w poniedziałek po decyzji krakowian opublikowano nowy terminarz... uwzględniający "Jaskółki".

Początek zawirowań już jesienią

Można rzec, że początek zamieszania na najniższym ligowym szczeblu miał miejsce niespełna pół roku temu po tym, jak okazało się, że od sezonu 2024 dotychczasową 1. Ligą Żużlową - od teraz zwaną Metalkas 2. Ekstraligą - zarządzać będzie Ekstraliga Żużlowa. Wymusiła ona zmiany regulaminowe, których ofiarą zostało Trans MF Landshut Devils. Klub z Niemiec utrzymał się na tym poziomie w sportowej walce, lecz z uwagi na niemożność spełnienia wymogów organizacyjnych, był zmuszony oddać miejsce i wrócić do 2. Ligi Żużlowej.

Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że tym samym powrotu na peryferia ligowego speedwaya w Polsce uniknęło PSŻ Poznań, któremu mimo zajęcia ostatniego miejsca w 1. LŻ w 2023 roku zaproponowano ponowny udział na tym właśnie poziomie. "Skorpiony" propozycję szybko przyjęły, co sprawiło, że uniknięto szukania na siłę ósmej drużyny do jazdy w 2. Ekstralidze.

A wobec tego, że doszło do rebrandingu i zmiany nazwy pierwszej ligi, nowo wybrane władze GKSŻ musiały pomyśleć o nowej nazwie najniższej ligi. Zdecydowano się na Krajową Ligę Żużlową, co biorąc pod uwagę, że jedna trzecia stawki to zespoły... zagraniczne (oprócz tego z Landshut jest jeszcze Optibet Lokomotiv Daugavpils z Łotwy - przyp. red.), dla wielu kibiców i nie tylko nazwa ta nie jest do końca fortunna i zbyt dobrze przemyślana.

Wypadł Rawicz, ale tliła się nadzieja Kraków

Już w trakcie poprzedniego sezonu w poważne kłopoty wpadł Kolejarz Rawicz. Winowajcą jest były już prezes tego klubu - Sławomir K., który zniknął w pewnym momencie z pola widzenia, zostawiając klub w arcytrudnym położeniu. "Niedźwiadki" jazdę dokończyły, ale szanse na przedłużenie ich bytu były mizerne. Pod koniec 2023 roku K. został aresztowany. Postawiono mu zarzut udziału w zorganizowanej grupie albo związku mającym na celu popełnienie przestępstwa lub przestępstwa skarbowego. Całe śledztwo jest gigantycznych rozmiarów.

W Rawiczu próbowano jeszcze zawalczyć o uzyskanie licencji na starty w tym roku, lecz bez powodzenia, jednakże wciąż była szansa na to, by w KLŻ pojechało siedem zespołów. Jesienią do GKSŻ zaczęły spływać coraz głośniejsze sygnały o powrocie ligowego speedwaya do Krakowa. Za projekt wzięła się... Texom Stal Rzeszów, czyli tegoroczny beniaminek Metalkas 2. Ekstraligi. W drugiej stolicy Polski ścigać miałaby się drużyna złożona z jej zawodników, czyli de facto miałoby to być zaplecze pierwszej ekipy "Żurawi".

Z początku sporo wskazywało na to, że pomysł zostanie wprowadzony w życie, choć też zimą zbyt wiele oficjalnych komunikatów z Krakowa nie płynęło. Budziło to coraz większy niepokój całego środowiska. GKSŻ z nowym jej przewodniczącym, Ireneuszem Igielskim, czekała bardzo długo na rozwój sytuacji. W lutym opublikowano terminarz spotkań, gdzie Speedway Kraków miało pauzować w pierwszej kolejce, ale zostało uwzględnione w następnych. Finalnie dopiero w ostatni poniedziałek poinformowano, że drużyna w tym roku nie wystartuje. Mimo że wcześniejsze głosy płynące z drugiej stolicy (także już w marcu) mówiły o tym, że uda się dopiąć budżet i że klub otrzyma licencję.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowe podejście Jacka Holdera. "Uwielbiam je"

Problemy Polonii i Unii

Kończący się miesiąc to nie tylko przeciągająca się niepewność związana z Krakowem, ale też... z Piłą i Tarnowem. W teorii stabilne - jak na drugoligowy rewir - ośrodki wpadły w kłopoty po rezygnacji głównych sponsorów. Na tydzień przed pierwszym spotkaniem o punkty firma Enea wycofała się ze wspierania Polonii. Według szacunków aż 30 proc. budżetu klubu, który jako menadżera zatrudnił legendarnego Hansa Nielsena, rozpłynęło się w powietrzu. Zapowiedzi o stabilizacji żużla w Grodzie Staszica brzmią więc teraz dość kuriozalnie.

Jeszcze wcześniej, bo w pierwszej połowie marca "bomba" wybuchła w Unii. Tutaj sytuacja była i w zasadzie nadal jest bardziej skomplikowana. W dniu 11 marca Grupa Azoty, czyli główny sponsor poinformowała, że wycofuje się ze wspierania klubu z Tarnowa. Cztery dni później klub przekazał komunikat, że mimo to w lidze pojedzie. Wciąż jednak nie milkły głosy, że i tak nic z tego nie będzie. Wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Sami zawodnicy mieli komunikowane różne wersje.

Co więcej, jak zostało wspomniane na wstępie, terminarz z uwzględnieniem tarnowian był przedstawiony trzy dni przed tym, jak przekazali oni oficjalnie, że pojadą w KLŻ. A to miało miejsce w czwartkowe popołudnie. Co więcej, doszło do sytuacji wręcz niebywałej, że Unia, awizując skład na niedzielne spotkanie inauguracyjne w Gnieźnie, była jeszcze przed oficjalnym poinformowaniem wszystkich o decyzji co do startu w tym sezonie.

Absurdalny termin inauguracji

- Nie rozumiem postępowania obecnej GKSŻ. O problemach klubów było wiadomo od dawna, a start rozgrywek został ustalony na koniec marca. To zupełnie nielogiczne - mówi Zbigniew Fiałkowski dla WP SportoweFakty, dziwiąc się już dawno ustalonej daty inauguracji ścigania w KLŻ na świąteczny weekend. Nie tylko wieloletni działacz GKSŻ jest tym skonfundowany, bo już wtedy, kiedy ogłaszano termin rozpoczęcia jazd, czyli w lutym, dla wielu było to zaskakujące.

Nie było jeszcze wprawdzie wiadomo wtedy, że problemy dotkną Polonię i Unię czy że na panewce spali pomysł z Krakowem. Niemniej należało zwrócić uwagę na kwestię niepewnej pogody w marcu, o czym wiadomo w zasadzie od zarania dziejów. Wobec tego ośrodki dysponujące najmniejszymi możliwościami organizacyjnymi automatycznie mają utrudniony cykl przygotowań do sezonu na torze, czytaj: treningi i sparingi. Następnie ciągły znak zapytania co do liczby drużyn wpływał na aspekty dotyczące umów zawartych ze sponsorami i zawodnikami oraz pozornie błahą sprawą sprzedaży karnetów.

Konkluzja jest taka, że KLŻ rusza jeszcze w marcu w oparach chaosu i permanentnej niepewności. W środowisku nie brakuje głosów, że sytuacja tarnowskiej Unii może się szybko zmienić ze złej na bardzo złą, a monitorować trzeba też położenie Polonii. Z czysto sportowego punktu widzenia nieżyciowy przepis o braku możliwości awansu Devils i Lokomotivu (paradoksalnie klubów w tej lidze najstabilniejszych) sprawia, że zdecydowanym kandydatem do wywalczenia promocji jest Ultrapur Start Gniezno, choć i w nim się nie przelewa. Trudno bowiem sądzić, że o awans za wszelką cenę bić będzie się jeszcze biedniejszy Kolejarz Opole.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Senator KO dopiął swego. Państwowi giganci zakręcają kurek z pieniędzmi
Mają nadwyżkę seniorów i pierwsze telefony z innych klubów. Prezes komentuje

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy wobec tylu kłopotów Krajowa Liga Żużlowa startuje zbyt wcześnie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×