Stanisław Wrona, WP SportoweFakty: Zwyciężyłeś z kompletem punktów w 1. Finale Indywidualnych Mistrzostw Słowenii i chyba w Lendavie jeździło ci się łatwo. Może poza pierwszym podejściem do finału, gdy wylądowałeś na torze po akcji Anże Grmeka. Co powiesz o tych zawodach? Nie miałeś większych problemów z awansem do finału i osiągnięciem takiego rezultatu?
Matic Ivacic (Unia Tarnów, Masarna Avesta): Mogę powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwy. Chciałbym w tym miejscu bardzo podziękować panu Danielowi Kowalskiemu. Dwa tygodnie wcześniej byłem w Polsce i zrobiliśmy sporo zmian. W ostatnim czasie sporo pracowałem. Miałem problemy na dystansie, w sprzęcie nie było tej dobrej prędkości. W tych zawodach zmiany okazały się bardzo pozytywne. Idziemy w dobrym kierunku. W Lendavie była bardzo dobra atmosfera. Do finału jeździło mi się lekko.
Jeśli chodzi o ostatni bieg, to myślę, że decyzja, którą podjął sędzia, była w porządku. Wykluczył on Anże Grmeka. Naprawdę rywal trafił w moje przednie koło, nie mogłem niczego zrobić. Musiałem się położyć. W powtórce prowadziłem już od startu do mety. Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa. Została jeszcze jedna runda do rozegrania, pod koniec sezonu w Lendavie. Z pewnością będę chciał tu wrócić, wygrać i po raz piąty zostać mistrzem Słowenii.
ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu
Myślisz, że w tej sytuacji, która miała miejsce na wyjściu z pierwszego wirażu finału, sędzia mógł powtórzyć to w trójkę, czy już musiał kogoś wykluczyć? Wcześniej bowiem wykluczony za limit dwóch minut został Tomasz Orwat.
Jeśli stałoby się to w pierwszym łuku i nie byłoby wyjścia z tej sytuacji, to tak. On jednak trafił we mnie. Widać było, że poszedł prosto w moją stronę. Sędzia podjął taką, a nie inną decyzję. Takim sportem jest jednak żużel. Jeden raz jest tak, a kolejnym razem inaczej. W parkingu później było trochę gorąco. Ale trzeba podchodzić do tego na spokojnie. Żyjemy dalej. W kolejnym tygodniu chcę się skupić już na występach w Szwecji i w lidze polskiej. W ogóle nie przejmuję się tym, co się tutaj stało. Jadę swoje, a ludzie, którzy mnie kochają, stoją za mną. Niektórzy są jednak przeciwko mnie, ale mogę powiedzieć, że oni tylko mnie wzmocnią, a nie osłabią (uśmiech).
W Lendavie zawody odbywają się dosyć rzadko, jednak na te przyszło ponad 1000 kibiców. Żużel jak widać jest w tym miejscu dobrze przyjmowany i chyba dobrze jest tutaj przyjechać raz na jakiś czas?
Dokładnie tak. Gdy trenowałem tutaj kilka razy wcześniej, to naprawdę pojawiło się sporo kibiców. Na tych zawodach widać było, że w tym miejscu jest głód żużla. Na pewno mogło przyjść ich jeszcze o 1000 więcej (śmiech). Jestem jednak zadowolony. Krok po kroku, jeśli będziemy osiągać dobre wyniki, a być może gdyby pojawił się jeszcze jakiś młody zawodnik z Lendavy, to myślę, że możemy przyciągnąć jeszcze więcej kibiców na żużel.
Sądzisz, że 29 września - również w Lendavie - czeka cię ciekawa rywalizacja z Anże Grmekiem o zwycięstwo w mistrzostwach?
Przypuszczam, że nie będzie łatwo. Z pewnością przygotuję się do tych zawodów na 100 proc., tak jak tym razem. To jest jednak mój tor. Nie będę odpuszczał i na pewno chcę to wygrać. Mam teraz chyba cztery punkty przewagi. Nie będzie lekko, ale jestem na prowadzeniu z różnicą właśnie czterech „oczek”.
Mówiłeś, że skupiasz się na występach w Szwecji i Polsce. Gdzie zatem będziesz startował w najbliższym czasie?
We wtorek wieczorem jadę na prom (rozmowa z 22 czerwca - przyp. red.), a w czwartek mam mecz w Mariestad, gdzie będę startował w drużynie Masarny (w Allsvenskan - przyp. red.). Ten tor znam dobrze, ponieważ startowałem tam dwa lata. Teraz będę jeździł przeciwko nim, ale naprawdę cieszę się na ten występ. Kocham ten owal, jest on krótki i techniczny. Zawsze robiłem tam dobre wyniki. Chciałem pomóc Masarnie, oni dzwonili do mnie już dwa miesiące temu. Z moim menedżerem odkładaliśmy to jednak, bo nie wiedzieliśmy jeszcze, jak będzie wyglądała sytuacja ze składem w lidze polskiej. Teraz potrzebują pomocy, mam zastąpić chyba Tima Soerensena. Jestem z nimi umówiony na kolejne cztery mecze, a później zobaczymy, co przyniesie czas.
W tym sezonie w polskiej lidze wystąpiłeś w jednym meczu Unii Tarnów, zdobywając przeciw OK Kolejarzowi Opole 10 punktów z bonusem. W kolejną sobotę czeka cię drugi występ, tym razem w Opolu. Jak to wygląda "technicznie"? Masz startować tylko w przypadku niedyspozycji któregoś z zawodników?
W ostatnim czasie dostałem informację, żeby przygotowywać się na najbliższy mecz ligowy. Zobaczymy, co powie trener. Na pewno w Tarnowie jestem rezerwowym. Cieszę się, że zespół wygrał na wyjeździe w Daugavpils. Mam nadzieję, że znajdziemy się w fazie play-off. Nie jestem wprawdzie w pierwszej drużynie, ale oczywiście kibicuję Unii Tarnów i chciałbym, aby awansowała do pierwszej ligi.
Mimo pozycji rezerwowego chciałbyś zajmować miejsce w składzie jak najczęściej i w tym sezonie jeszcze przynajmniej kilka razy pojawić się w Unii?
Dokładnie, jeśli byłaby tylko taka możliwość, ja chciałbym jechać we wszystkich meczach (uśmiech). Ludzie wiedzą, jak jechałem w Tarnowie. Lubię ten tor, ostatnio zdobyłem tam 10 punktów z bonusem. Mam nadzieję, że w Opolu pojadę dobrze i trener z prezesem dadzą mi jeszcze kolejną możliwość startów (uśmiech).
Czytaj także:
Matic Ivacic wygrał w ojczyźnie. Słabe zachowanie zawodnika Motoru Lublin
Osłabieni torunianie bez szans. Mecz do jednej bramki