Żużel. Sędziowie się nie popisali. Orzeł i ROW zostali skrzywdzeni?!

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Tomasz Gapiński
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Tomasz Gapiński
zdjęcie autora artykułu

Były sędzia Remigiusz Substyk mówi o kiepskim weekendzie polskich arbitrów. Jego zdaniem w trzech meczach Metalkas 2. Ekstraligi doszło do poważnych błędów, a w dwóch z nich o zwycięstwie decydował ostatni bieg.

W ubiegły weekend mieliśmy sporo emocji na torach Metalkas 2. Ekstraligi. Najwięcej dostarczyły ich spotkania pomiędzy H.Skrzydlewska Orłem i Abramczyk Polonią Bydgoszcz oraz rywalizacja Texom Stal Rzeszów z Innpro ROW-em Rybnik. W obu przypadkach gospodarze wygrali 46:44.

Niestety, po jednym i drugim meczu wiele mówi się o pracy sędziów. Były arbiter Remigiusz Substyk uważa, że doszło do poważnych błędów, które miały wpływ na wynik tych pojedynków. Dobrego dnia nie miał zwłaszcza Michał Sasień, który prowadził mecz na łódzkiej Motoarenie.

- Czasami mówimy, że zawodnik kiepsko wszedł w mecz. W tym przypadku tak było z sędzią, który już w pierwszym biegu skrzywdził Tomasza Gapińskiego. Trudno wyjaśnić wykluczenie zawodnika gospodarzy, bo jego atak na Mateusza Szczepaniaka w drugim łuku był prawidłowy. Nie było mowy o żadnym faulu. Gdyby gospodarzom tego punktu zabrakło do wygranej, to mogliby czuć się pokrzywdzeni - mówi nam Remigiusz Substyk.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Cook, Kvech, Baron i Majewski gośćmi Puki

Fatalną pomyłką sędziego był wyścig dwunasty, w którym upadł Olivier Buszkiewicz. Michał Sasień nie przerwał biegu. Junior gości nie zdążył opuścić toru, ale na szczęście rywale zdołali go ominąć. - To jest błąd z gatunku najcięższych, gdyż chodzi o bezpieczeństwo zawodników. Mogło dojść do tragedii, której udało się uniknąć tylko dzięki przytomności umysłu Tomasza Gapińskiego. Szczęście arbitra polegało też na tym, że zawodnicy nie jechali w kontakcie, nie walczyli "na żyletki" o punkty, ponieważ wtedy mogliby nie dostrzec Buszkiewicza. Warto jednak pamiętać, że przerwanie gonitwy to zawsze trudna decyzja, bo z jednej strony trzeba dać zawodnikowi szansę na opuszczenie toru. Z drugiej należy wyczuć moment. Trzeba to zrobić pół okrążenia od miejsca zdarzenia. Tym razem arbitrowi to nie wyszło - zaznacza Substyk.

Sporą kontrowersję mieliśmy również w pierwszym biegu spotkania Texom Stal - Innpro ROW. Upadek w pierwszym łuku zanotował wtedy Nicki Pedersen, a Krzysztof Meyze zarządził powtórkę w pełnym składzie. - Zawodnik gospodarzy przewrócił się sam. Nikt się do tego nie przyczynił. Nie mam wątpliwości, że Pedersena należało wykluczyć. Tymczasem dostał szansę w powtórce. Miejscowi wygrali ją 5:1, a cały mecz różnicą dwóch punktów. Na szczęścia sędzia nie był w tym spotkaniu konsekwentny, bo później podobny upadek zanotował Krystian Pieszczek i został wykluczony z powtórki - zauważa Substyk.

W ocenie byłego arbitra w weekend nie popisał się także Paweł Słupski, który prowadził mecz w Krośnie, gdzie Cellfast Wilki mierzyły się z Texom Stalą. W czwartym biegu w pierwszym łuku przewrócił się Piotr Świercz. Powtórka odbyła się w pełnym składzie, czym mocno zdziwiony był między innymi ekspert Canal+ Patrick Hansen. - Jazda juniora gospodarzy nie była płynna, co zresztą udowodnił w całych zawodach. Z całą pewnością należało go wykluczyć - uważa Substyk.

Na koniec były sędzia zwrócił uwagę na sytuację, do której doszło w piątek w Poznaniu, kiedy miejscowy PSŻ walczył o punkty z H. Skrzydlewska Orłem. W biegu siódmym tuż przed startem problemy z motocyklem miał Bartosz Nowak, któremu wypadła zawleczka wyłącznika zapłonu.

- Zrezygnowany zawodnik puścił sprzęgło i resztkami mocy silnika dotknął taśmy. Sędzia prawidłowo przerwał bieg i zgodnie z wytycznymi szefa arbitrów wykluczył żużlowca gości z art. 71.11. To ten sam artykuł, który został zastosowany w przypadku Piotra Pawlickiego podczas meczu we Wrocławiu. Mam wrażenie, że kolejny raz dostaliśmy przykład, że ten przepis nie jest zbyt fortunny. Uważam, że stworzono arbitrom niepotrzebny problem. Do defektów na starcie, po których ktoś wjeżdżał z premedytacją w taśmę, dochodziło naprawdę rzadko. Niektórzy żużlowcy nawet zapominali, że tak należy zrobić, by dać szansę rezerwowemu. Tymczasem wprowadzono zapis, który miał ukrócić marginalne zjawisko. Wydaje mi się, że wynika z tego więcej problemów niż pożytku - podsumowuje Substyk.

Zobacz także: Jest pierwszy prekontrakt w polskiej lidze Nowe wieści w sprawie Taia Woffindena

Źródło artykułu: WP SportoweFakty