Wypadek
Sezon 1968 nie był zbyt udany dla Bydgoszczan. W oczy osób związanych z bydgoskim czarnym sportem zaglądało widmo spadku, zatem wszyscy zdawali sobie sprawę z wagi spotkania ze Stalą Gorzów. Nie najlepsza postawa zawodników sprawiła, że całą presję skupiono na nie zawodzącym zwykle Mieczysławie Połukardzie.
I on tę presję czuł. I chciał zrobić wszystko, aby nie zawieść kibiców. Na starcie staje obok Dziatkowiaka i Migosia. Z tym ostatnim toczył pasjonującą walkę, niestety popełnił błąd. Zahaczył przednim kołem o tylne maszyny Migosia. Próba ratunku jest bezowocna.
Po uderzeniu czuł tylko paraliżujący ból. Próbował się podnieść, ale było to niemożliwe. Wokół niego zebrała się grupka ludzi: działaczy, lekarzy, zawodników... Widział twarze, które znał od lat. Chciał powiedzieć, że to kolano, ale poczuł tylko odpływającą świadomość...
Złoto w debiucie
W strumieniu bezwolności cofnął się 14 lat wstecz. Sezon 1954 był dla niego jednym z najważniejszych w życiu. Finały IMP składały się z pięciu eliminacji, z których do wyniku końcowego zaliczano jedynie trzy najlepsze wyniki.
W pierwszej eliminacji nie wystartował. Był to Puchar Ziem Zachodnich na torze we Wrocławiu. Dramatyczne zawody, zakończone poważną kontuzją Mariana Kaisera, który dopiero za kilka lat święcić będzie swoje największe sukcesy.
Druga eliminacja miała miejsce 20 czerwca 1954 roku w Katowicach. Na nie najlepiej przygotowanym torze triumfował niespodziewanie z kompletem punktów właśnie on, Mieczysław Połukard. I choć na starcie zawodów zabrakło Józefa Olejniczaka triumf młodego zawodnika Spójni Wrocław nie stracił blasku sukcesu o którym mówiono aż do 8 sierpnia.
Wtedy to na stadionie w Lesznie odbyły się trzecie zawody finałowe. I kolejna niespodzianka - triumfuje Andrzej Krzesiński. Reprezentant gospodarzy krytykowany za niebezpieczną jazdę tym razem był prawie bezbłędny i po półmetku rywalizacji prowadził w klasyfikacji generalnej mistrzostw.
Połukard zawiódł swoich kibiców. Zdobył zaledwie 2 punkty i mało kto wierzył, że to właśnie on odniesie sukces i stanie na najwyższym stopniu podium pod koniec sezonu.
Niezły występ w Bydgoszczy na początku października oraz bezapelacyjny triumf w Warszawie sprawiły, że Mieczysław Połukard w debiucie mógł świętować mistrzowski tytuł. Po odrzuceniu dwóch najsłabszych wyników to właśnie on zgromadził najwięcej punktów i w pokonanym polu pozostawił takich utytułowanych żużlowców jak Janusz Suchecki oraz Edward Kupczyński czy Włodzimierza Szwendrowskiego.
Pierwszy finał
Dostać się na Wembley to było marzenie każdego żużlowca. Być w samym środku wrzącego kotła, słyszeć wrzawę tysięcy kibiców, ich ogłuszający doping... Połukard był pierwszym polskim żużlowcem, któremu to się udało.
Przebrnął pomyślnie rundę eliminacyjną w Ostrowie. Finał kontynentalny w Monachium również kończy się sukcesem Polaka. Jeszcze tylko jedna przeszkoda przed Wembley: finał europejski na stadionie w Goeteborgu. Przeszkoda, której dotychczas nie przebrnął żaden z polskich zawodników... Ale Połukard już przed ostatnią serią ma zagwarantowany awans do wymarzonego finał na legendarnym Wembley. Mało tego, pomaga jeszcze awansować Soermanderowi.
Krótki tor nie powinien być wielką niespodzianką. Wszak startował w towarzyskich turniejach na brytyjskich torach. Poznał ich geometrię. Nazwiska rywali robią wrażenie, ale przecież z niejednym spotykał się podczas tournee na Wyspach czy w trakcie eliminacji mistrzostw świata. Ciąży na nim presja tysięcy kibiców w kraju nad Wisłą, ale przecież presja to nieodłączny element sportowej rywalizacji...
Jego wiarę w sukces umacniają towarzyskie zawody na New Cross poprzedzające finał o dwa dni. W pokonanym polu pozostawił między innymi takich jeźdźców jak Barry Briggs, Peter Craven, Ronnie Moore, Ron How...
Połukard urósł do miana cichego faworyta rywalizacji o najcenniejsze trofeum w światowym żużlu. Na godzinę dziesiątą rano następnego dnia po zawodach na New Cross zaplanowano trening. Organizatorzy zobowiązali się dostarczyć wszystkie maszyny finalistów i tak rzeczywiście było. Dostarczyli wszystkie, poza dwoma motocyklami Połukarda...
Kiedy wszyscy kręcili próbne kółka zawodnik z Bydgoszczy patrzył z rozpaczą po twarzach działaczy szukając winnego. Tor zamknięty. Wszyscy opuszczają park maszyn. Nagle dostarczono Rotraxy Polaka! Usilne prośby, wręcz błagania... Sekretarz zawodów zezwala na kilka próbnych startów...
Gdy zagrał Mazurek Dąbrowskiego inaugurujący prezentację, gdyż Połukard miał pierwszy numer startowy w głowie zawodnika zmieniło się podejście do zawodów. Przygnębienie spowodowane wczorajszym treningiem ustąpiło miejsca dumie, że oto nad Wembley po raz pierwszy łopocze biało - czerwona flaga.
XII miejsce i 5 punktów to dużo poniżej oczekiwań ambitnego zawodnika. Ale przetarł szlaki dla innych polskich zawodników, którzy uwierzyli, że Wembley nie takie straszne jest, jak je malują.
Epilog
Przez lata Mieczysław Połukard odwiedzał regularnie stadion bydgoskiej Polonii. Zajął się także trenerką. Nie potrafił żyć bez żużla. Chociaż stracił nogę, wciąż darzył żużel wyjątkowym uczuciem. Nieodwzajemnionym.
W październiku 1985 roku obserwował poczynania adeptów z płyty stadionu. Jeden z nich najechał na swojego trenera, który zmarł 25.10.1985 roku.
Bartłomiej Jejda
Biogram Mieczysława Połukarda
Urodzony 31.08.1930 w Wołominie. Zmarł 25.10.1985 roku w Bydgoszczy.
Zawodnik Spójni Wrocław 1950-54 oraz Gwardii (Polonii) Bydgoszcz 1955-68.
Finalista IMŚ 1959 - XII
Finalista DMŚ: 1960 - IV, 1961 - I, 1962 - III
Finalista IMŚ w wyścigach motocyklowych na lodzie 1966 - XIV
Finalista IMP: 1954 - I, 1955 - VI, 1956 - IV, 1957 - IX, 1958 - V, 1961 - IV, 1962 - XII, 1964 - XIII
DMP: 1955, srebro DMP: 1954, brąz DMP: 1953, 1956, 1957, 1960, 1961, 1964
Pierwszy polski finalista IMŚ na żużlu oraz IMŚ w wyścigach motocyklowych na lodzie