Krono-Plast Włókniarz Częstochowa już na rundzie zasadniczej skończył swój udział w tegorocznej kampanii PGE Ekstraligi. Kibice nie ukrywają zaskoczenia, bo o ile zespół nie był wymieniany w gronie faworytów do walki o najcenniejsze laury, tak mało kto stawiał na to, że podopiecznych Janusza Ślączki zabraknie w play-offach.
Goryczy do wyniku w całej rundzie zasadniczej dodaje rezultat w spotkaniu 14. kolejki, w którym Krono-Plast Włókniarz z trudem uzbierał 30 oczek. - Na pewno jest przykro, jeżeli drużyna jedzie w takim stylu. Robiliśmy wszystko, co mogliśmy, aby było lepiej. Jednak ja zawodników w stu procentach w drugą stronę nie przestawię. Podpowiadałem, co można zrobić. Oni też nie byli na torze w Grudziądzu pierwszy raz, więc powinni wiedzieć, co robić, który silnik zabrać i na którym z nich jechać - przyznał po meczu Ślączka w rozmowie z klubową telewizją Włókniarza.
Porażka na obiekcie przy ul. Hallera nie przekreślała jeszcze szans na przepustkę do czołowej szóstki. Takową mógł Włókniarzowi wywalczyć KS Apator Toruń. Warunkiem był remis w Zielonej Górze. Dopiero w ostatnim biegu podopieczni Piotra Barona przegrali mecz i tym samym wyrzucili oficjalnie częstochowian z play-offów.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Cierniak, Kędzierski, Lewandowski i Sadowski
- Nie możemy patrzeć na inne zespoły, a na drużynę z Częstochowy i na to, co zrobiła, jak pojechała i dlaczego tak słabo - dodał Ślączka.
Szkoleniowiec odniósł się także do różnicy, jaką jego zawodnicy zaprezentowali w Grudziądzu. Znacznie lepiej wiodło im się w piątkowym, przerwanym spotkaniu, kiedy to rywalizowano w deszczowych warunkach. - Nie wiem, czy zabrali te same silniki, jakie były ustawienia. To trudno jest mi się dowiedzieć. Na pewno te ustawienia, które były, to nie pasowały w Grudziądzu - zakończył.
Czytaj także:
- Spełnili marzenia swoje oraz kilku tysięcy kibiców
- Minorowe nastroje we Włókniarzu