KS Apator Toruń miał dwanaście punktów przewagi przed rewanżowym spotkaniem półfinałowym PGE Ekstraligi w Lublinie. I choć wielu spodziewało się wyrównanego starcia na obiekcie Orlen Oil Motoru, to ekipa z województwa kujawsko-pomorskiego z trudem osiągnęła wynik z trójką z przodu.
- Na pewno to była przygoda z nieba do piekła. Myślę, że nikt z nas nie zakładał, że to będzie tak słaby mecz i trudno będzie nam znaleźć drugiego czy trzeciego zawodnika, który będzie w stanie jechać na poziomie Roberta Lamberta i rywalizować z lubelskimi żużlowcami - przyznał na antenie Eleven Sports przewodniczący Rady Nadzorczej KS Apatora - Adam Krużyński.
KS Apator Toruń na Lubelszczyźnie to Robert Lambert i długo, długo nic. Brytyjczyk w pojedynkę zdobył 15 z 31 punktów. - Okazało się, że byliśmy totalnie pogubieni. Startowaliśmy beznadziejnie, wszystkie starty przegrane, tylko Robert radził sobie lepiej, także w pierwszym wirażu. Nie mieliśmy jednak żadnych argumentów i trzeba przyznać otwarcie, że zawiedliśmy na całej linii - dodał Krużyński.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Bajerski, Jabłoński i Przedpełski
Teraz przed podopiecznymi Piotra Barona mecz o trzecie miejsce w najlepszej lidze świata. Przeciwnikiem torunian będzie ktoś z duetu Betard Sparta Wrocław - ebut.pl Stal Gorzów. O tym, kto dokładnie, to dowiemy się 20 września.
- Zawodnicy nie osiągnęli wyniku, na który liczyli. Będą mieli sporo do przepracowania. Zrobimy wszystko, aby zaprezentować się jak najlepiej w ostatnim meczu na Motoarenie. Dla tej drużyny nawet brązowy medal będzie sukcesem i trzeba o to powalczyć, zdobyć dla kibiców.
Niestety przy słabym występie aż 2 liderów... zero szans na pozytywny wynik. O juniorach i U24 nie napiszę nic, po pro Czytaj całość