Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Gleb Czugunow, który był jednym z czołowych zawodników Metalkas 2. Ekstraligi, nie będzie jeździć w Abramczyk Polonii Bydgoszcz, bo prawdopodobnie trafi do Innpro ROW-u Rybnik. Czy decyzja tego zawodnika to dla pana duże rozczarowanie?
Jerzy Kanclerz, prezes Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Nie ma mowy o ani o rozczarowaniu, ani o zaskoczeniu. Gleb wybrał wartość sportową i to tyle. Dwukrotnie z nim rozmawiałem, raz był nawet w klubie. Dyskusja była merytoryczna. Po negocjacjach z prezesem Krzysztofem Mrozkiem stwierdził, że chce ścigać się z najlepszymi. Szanuję to, bo widać, że ciągle myśli o rozwoju.
Abramczyk Polonia miała być jednak bardzo zdeterminowana. Niektórzy twierdzą, że za podpis pod kontraktem proponował pan nawet 800 tysięcy złotych.
Takie informacje nie mają nic wspólnego z prawdą. Gleb nie miał od nas takiej propozycji na pierwszą ligę. To byłoby szaleństwo. Zapewniam pana, że jeszcze nie zwariowałem.
Transfer Gleba Czugunowa mógł mieć bardzo duży wpływ na układ sił. Czy uważa pan, że bez tego zawodnika jest realna szansa na zbudowanie składu, który zagrozi Fogo Unii Leszno?
Fogo Unia Leszno jest mocna, ale nie jest takim dream - teamem, jakim był Falubaz Zielona Góra, kiedy wracał do PGE Ekstraligi. Każdego rywala można pokonać, aczkolwiek jestem bardzo ostrożny we wszystkich przewidywaniach. Nie mam jednak wątpliwości, że Gleb Czugunow w każdym pierwszoligowym klubie mocno podnosiłby wartość drużyny. To jednak nie tak, że sprawa awansu jest już przesądzona, bo go nie będzie. Trudno powiedzieć, w jakiej formie będą w przyszłym roku poszczególni zawodnicy. Pewniaków nie ma. To często jest jedna wielka loteria.
ZOBACZ WIDEO: Tajemnicze kulisy odejścia Jabłońskiego z telewizji
Musicie znaleźć drugiego polskiego seniora. Na rynku jest jeszcze kilka nazwisk. Czy interesuje pana Maksym Drabik? Zawodnik ma podobno podpisane porozumienie z Krono-Plast Włókniarzem, ale mówi się, że częstochowski klub go nie chce.
Z Maksymem Drabikiem rozmawiałem może raz w życiu. Częściej miałem okazję podyskutować z jego ojcem. Jeśli chodzi natomiast o prezesa Michała Świącika, to przedstawił mi sytuację tego zawodnika.
Chciał pana namówić na Drabika?
Nie, to nie tak. Rozmowa dotyczyła wielu tematów, a ten pojawił się w trakcie dyskusji. To ja zapytałem, jakie są plany na Maksyma. Chciałem się zorientować, ale od razu zaznaczam, że nie robiłem tego z myślą, by był jakiś ciąg dalszy. Jeszcze raz podkreślam, że z zawodnikiem w ogóle nie rozmawiałem.
Czy jest pan w kontakcie z Szymonem Woźniakiem? Ten zawodnik ma ważny kontrakt z ebut.pl Stalą Gorzów, ale regularnie pojawiają się doniesienia, że być może zostanie zastąpiony Andrzejem Lebiediewem. W warunkach pierwszoligowych taki polski senior mógłby zmienić układ sił.
Zawsze wczuwam się w położenie zawodnika i działaczy, w tym przypadku prezesa Waldemara Sadowskiego, którego bardzo cenię. Możemy sobie teraz porozmawiać i gdybać, ale mam wrażenie, że to trochę tak, jak z odejściem Macieja Janowskiego z Betard Sparty Wrocław. Wtedy dawałem jeden procent szans, że taki scenariusz się zrealizuje.
Rozumiem, że teraz też daje pan jeden procent na odejście Szymona Woźniaka z Gorzowa?
Może nieco więcej, ale nastawianie się na taki ruch jest bezsensowne. Z Szymonem mamy regularny kontakt, bo przyjeżdża do nas na treningi. Bardzo się szanujemy, ale prawdopodobieństwo, że coś takiego wydarzy się przed sezonem 2025, jest naprawdę niewielkie. To prawda, że ten zawodnik jest akurat w gorszej formie. Działacze Stali zapewne liczyli na więcej, ale to nie oznacza, że za rok pod względem sportowym będzie to samo. To doświadczony i ułożony żużlowiec. Jeśli odezwałby się sam i powiedział, że nie ma dla niego miejsca w Gorzowie, to temat może zostać otwarty. Rozmawialiśmy dwa tygodnie temu, ale podkreślam, że cały czas jest ważny kontrakt w Stali. Poza tym działacze muszą mieć alternatywę, a na rynku ich za bardzo nie ma.
Czy teraz podpiszecie umowę z Mateuszem Szczepaniakiem i zamknięcie skład? A może rozważa pan jeszcze inne opcje?
Na ten moment trudno mi powiedzieć. Dopinamy skład i zostało jedno ogniwo. Czterech seniorów już jest. Z tymi, na których stawiamy, podpisujemy kontrakty dwuletnie, bo dzięki temu mają pewność, że w przypadku awansu mają pewne miejsce w składzie. Z każdym mam uzgodnione już warunki finansowe na obie ligi na sezon 2026. Jeśli chodzi o brakującego seniora, to również jestem skłonny zdecydować się na taką formułę współpracy. Wtedy nikt nie odpuści w decydujących meczach, bo będzie wiedzieć, na czym stoi.