Żużel. Zaskakujący apel właściciela Apatora: Ekstraliga U24 do natychmiastowej likwidacji!

Materiały prasowe / Przemysław Termiński i Ilona Termińska
Materiały prasowe / Przemysław Termiński i Ilona Termińska

- Rozgrywki Ekstraligi U24 kosztują nas rocznie minimum dwa miliony złotych. Gigantyczna kwota w żaden sposób nie przekłada się jednak na rozwój żużla - uważa właściciel Apatora Toruń, Przemysław Termiński.

Jego zdaniem jednym z podstawowych warunków uzdrowienia sytuacji finansowej polskich klubów żużlowych jest właśnie likwidacja rozgrywek U-24 Ekstraligi. Jego zdaniem organizacja tej ligi kosztuje wielkie pieniądze (przynajmniej dwa miliony złotych), a po trzech latach przyszedł czas na podsumowanie efektów tego pomysłu.

- Okazało się, że ta liga nie generuje nowych talentów, a młodzi zawodnicy wciąż są za słabi, by dawać im szansę w PGE Ekstralidze. Nie widzę też nikogo, kto zrobił w tej lidze gigantyczny postęp, więc uważam, że inwestycja w te rozgrywki to strata pieniędzy. Mecze nie generują żadnego zainteresowania, kosztują całkiem dużo, a ponadto nie wynajdujemy w ten sposób talentów. Być może miałoby to sens, gdyby te rozgrywki połączone zostały z KLŻ, a na mecze chodziło więcej kibiców. Trzy lata utrzymywania tych rozgrywek to i tak dużo - argumentuje Przemysław Termiński.

Zmiany finansowe w PGE Ekstralidze są konieczne, co pokazały tegoroczne problemy ebut.pl Stali Gorzów. Zasłużony klub ostatecznie został uratowany, ale wciąż kroczy nad przepaścią. W niewiele lepszej sytuacji są zresztą inne ośrodki. Dopięciem budżetu w ostatniej chwili pochwalili się niedawno przedstawiciele Krono-Plast Włókniarz Częstochowa. Z tego też powodu w najbliższych tygodniach przedstawiciele klubów mają poważnie dyskutować o możliwych reformach ligi i pomysłach na zmniejszenie kosztów.

ZOBACZ WIDEO: Gollob odniósł się do zamieszania z dzikimi kartami. "Nie zawsze wszystko rozumiem"

Sam Termiński nie chce jednak, by pieniądze zaoszczędzone na rozgrywkach Ekstraligi U24 trafiały od razu do największych gwiazd. Działacz ma inny pomysł.

- Bardzo podoba mi się idea wynagradzania zespołów za punkty wychowanków. Skończmy ze szkoleniem na ilość, a zajmijmy się inwestowaniem w tych, którzy faktycznie mogą być przyszłością żużla. Uważam, że zamiast przeznaczać kolejne miliony na Ekstraligę U24, te pieniądze powinny zwiększyć pulę do podziału proporcjonalnie do punktów wychowanków - dodaje Termiński.

Choć sam projekt Ekstraligi U24 mocno aktywizował młodych żużlowców z innych krajów, to faktycznie wciąż trudno powiedzieć, czy pomógł wypłynąć komukolwiek na głębokie wody. W tym roku najlepszym zawodnikiem tych rozgrywek był Keynan Rew, który w PGE Ekstralidze wykręcił dopiero 38. średnią. Drugi najlepszy żużlowiec Michał Curzytek, co prawda dostanie za rok szansę w elicie, ale trudno powiedzieć, by jego kariera nabrała rozpędu. KS Apator Toruń w ostatnich latach dał szansę Casperowi Henrikssonowi, Andersowi Rowe, czy Bastianowi Pedersenowi, ale i tak w kolejnym sezonie na pozycji U24 ścigać się będzie u nich ściągnięty za duże pieniądze Jan Kvech.

Przypomnijmy, że zgodnie z najnowszym pomysłem, nadwyżka z nowego kontraktu telewizyjnego ma być w PGE Ekstralidze dzielona na podstawie punktów zdobywanych przez wychowanków. Zgodnie z tymi przepisami już w 2026 roku jeden punkt młodzieżowca może być wart dla zespołu aż 15 tysięcy złotych. Dla przykładu sam Oskar Paluch mógłby więc generować przychód na poziomie 1,4-1,8 mln złotych. Pieniądze miałyby być przeznaczane na inwestycje w najzdolniejszych zawodników lub być po prostu zyskiem za dobre zarządzanie.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty