Żużel. To nie była droga usłana różami. Teraz Douglas może powiedzieć, że było warto

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski

Jeszcze kilka lat temu mało kto się spodziewał, że Ryan Douglas będzie w tym miejscu, w którym jest obecnie. Australijczyk błyskawicznie z debiutanta w lidze polskiej stał się gwiazdą Metalkas 2. Ekstraligi.

Mimo że Ryan Douglas ma w dowodzie już 31 lat, to w Polsce usłyszeliśmy o nim stosunkowo niedawno. Musiał przejść długą drogę by być w tym momencie, w którym jest obecnie, czyli niewątpliwą gwiazdą Hunters PSŻ-u Poznań. Przez większość swojej kariery ścigał się głównie na Wyspach Brytyjskich i w rodzimej Australii. O kontrakcie w lidze polskiej mógł jedynie pomarzyć. Pomocną dłoń wyciągnął do niego dopiero Kolejarz Rawicz w 2022 roku.

Tyle tylko, że popularny "Dougy" miał już wówczas 28 lat. A to, biorąc pod uwagę obecną penetrację rynku australijskiego przez polskie kluby, mogło szokować. Dziś najzdolniejsi zawodnicy z Antypodów już jako nastolatkowie podpisują kontrakty nad Wisłą, co umożliwia im harmonijny rozwój. Douglas nie miał takiej przyjemności. Musiał się przebijać najpierw w Anglii, jeżdżąc w Championship, a później także zasłużył na szansę w Premiership.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Kaczorek, Mrozek i Chomski

W Polsce jednak od razu pokazał, że jeździć potrafi i nie jest kimś przypadkowym. Mało kto może pochwalić się tym, że w przeciągu trzech sezonów - z zawodnika anonimowego, dla którego polskie tory były zupełną nowością - stał się gwiazdą Metalkas 2. Ekstraligi i zaczął otrzymywać poważne zapytania z PGE Ekstraligi. Życie Australijczyka wywróciło się do góry nogami.

- Jeździłem przez wiele lat w Anglii. Nie miałem okazji startować w Polsce. Przeszkadzały mi też kontuzje. Było na mojej drodze dużo przeszkód, między innymi finansowych. Moja kariera nabrała rozpędu od podpisania kontraktu w Rawiczu. Później pojawił się Poznań. Staram się budować to wszystko bardzo powoli. Cieszę się, że krok po kroku idzie to do przodu - przyznał Douglas na konferencji prasowej.

W Polsce stawiał małe kroki. Zaczął od przyzwoitego sezonu w Rawiczu. Kolejarz jednak upadł i zakończył działalność, ale to nie oznaczało problemów ze znalezieniem pracodawcy. Szybko zgłosił się po niego PSŻ, który właśnie spadł szczebel niżej i budował kadrę na Krajową Ligę Żużlową. Losy poznańskiego zespołu potoczyły się tak, że dostali drugą szansę od losu, a Douglas tym samym niespodziewanie miał okazję sprawdzić się w Metalkas 2. Ekstralidze. I wykorzystał tę okazję chyba w 100 proc.

Wielu ludzi związanych z Australijczykiem mówi jasno, że Douglas ma wręcz nieprawdopodobną umiejętność błyskawicznego odnajdywania odpowiednich ustawień. Ostatnio zachwycał się nim także Bartosz Smektała. Faktycznie, "Dougy" nawet jeśli jedzie na zupełnie nowym dla siebie torze, potrzebuje co najwyżej jednego biegu, by dostroić się tak, że rywale nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Dużą rolę odgrywają także silniki od zaufanego tunera, z którym Douglas współpracuje od lat.

- Mam bardzo dobre silniki od Ashleya (Holloway'a - dop. red.), na których czuję się bardzo pewnie i w zasadzie robię tylko małe zmiany. Uważam, że tory w Polsce są w większości do siebie podobne. Zazwyczaj po jednym wyjeździe można określić, co będzie odpowiednie - podkreślał zawodnik PSŻ-u na zadane pytanie przez WP SportoweFakty.

Co ciekawe, Douglas świetnie sobie radzi, mimo że w trakcie sezonu żużlowego w Europie jest niesamowicie zapracowany. Startuje w trzech ligach. Oprócz polskiej można go zobaczyć także w Szwecji oraz w Wielkiej Brytanii, gdzie jego kariera nabrała tempa. Oznacza to jednak, że czasami w tygodniu ma aż cztery zawody. Australijczykowi taka intensywność jedynie pomaga.

- Tygodnie są różne. Czasami tych zawodów jest naprawdę dużo. Bardzo lubię, gdy ciągle się coś dzieje i gdy cały czas jeżdżę. Wtedy jestem podłączony pod taką adrenalinę. Zauważyłem, że wtedy lepiej mi idzie. Odpoczywam po tym intensywnym czasie w Europie zimą, gdy wracam do Australii i czekam na starty w mistrzostwach. To mi wystarcza - wyjaśnia Douglas.

W przypadku zawodnika PSŻ-u warto również zaznaczyć, że bardzo ważną rolę w jego życiu i karierze odgrywa Darcy Ward. Często podczas okresu zimowego można zaobserwować, że spędzają razem wakacje czy wolny czas. Ich relacja nie ogranicza się więc wyłącznie do spraw zawodowych. Niemniej jednak, jeden z największych australijskich talentów nie raz rzucił cenną radę Douglasowi. Takiego głosu ciężko nie posłuchać.

- Darcy to jeden z moich najlepszych przyjaciół. Często rozmawiamy. Nie zawsze o żużlu, a nawet rzadko. Daje mi mnóstwo rad. Mimo że uważam się za samodzielnego zawodnika, to zawsze przydaje się opinia kogoś zaufanego - opowiada Australijczyk.

Przed PSŻ-em i Ryanem Douglasem jeszcze co najmniej dwa spotkania w sezonie 2025. Już w najbliższą niedzielę udadzą się do Tarnowa na mecz 1. rundy play-down Metalkas 2. Ekstraligi. Stawką dwumeczu Autona Unią jest pewne utrzymanie na drugim szczeblu rozgrywkowym. Poznański klub z pewnością chciałby zamknąć sprawę już w pierwszym meczu, a do tego potrzebna będzie dobra forma trzeciego zawodnika ligi, który legitymuje się średnią 2,288 pkt/bieg.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści