Stanisław Wrona, WP SportoweFakty: Autona Unia Tarnów przegrała minimalnie, bo 44:46 z Hunters PSŻ-em Poznań. Sam byłeś najlepszym zawodnikiem drużyny, zdobywając 11 punktów z trzema bonusami w sześciu startach. Co możesz powiedzieć po tym spotkaniu? Chyba przed meczem większość zakładała wyższą porażkę, biorąc pod uwagę rozwiązanie kontraktu Mateja Zagara.
Mateusz Szczepaniak, kapitan Autona Unii Tarnów: Takie były opinie. Walczyliśmy, staraliśmy się, jednak jest ta przegrana. Wygrana by nas cieszyła, tym bardziej, że to jest dwumecz i musimy walczyć. Było widać jakiś progres w porównaniu do ostatnich meczów. Wszyscy punktowali na przyzwoitym poziomie, więc jest to pozytyw, aczkolwiek też każdy ma jeszcze trochę do dopracowania.
Ja też myślę, że może te moje starty powinny być lepsze. Miałem prędkość na trasie, bo zawsze byłem na kole kogoś i starałem się atakować, aczkolwiek nie miałem dojazdu po wyjściu spod taśmy do pierwszego łuku takiego, jakiego bym chciał. Nad tym muszę jeszcze popracować.
ZOBACZ WIDEO: Najbardziej niestabilny zawodnik PGE Ekstraligi? Zdradza powody nierównej formy
Po punktach widać, że w drugiej części punktowałeś lepiej - wygrałeś jeden bieg, w innym z Timo Lahtim triumfowaliście podwójnie. Czy zmieniałeś coś w trakcie zawodów? Można było bowiem zauważyć, że byłeś szybszy.
Szukaliśmy właśnie tego startu i dojazdu do pierwszego łuku, żeby było lepiej. Z teamem nie chcieliśmy jednak dużo zmieniać, żeby trasa została w miarę szybka. Coś udało się dopracować. Jak zawsze jednak nie jestem do końca zadowolony. Cały czas jestem takim zawodnikiem, który chce więcej i wiem, że mogło być lepiej. Zawsze mam wysoko zawieszoną poprzeczkę i zrobię wszystko, żeby następnym razem było lepiej. Pojedziemy do Poznania i powalczymy z całych sił o jak najlepszy wynik.
Chyba "wyrwa" i brak czwartego mocnego seniora zaważyła o wyniku tego spotkania? Fraser Bowes wprawdzie zdobył cztery punkty, jednak przy obecności Mateja Zagara Unia prawdopodobnie mogła nie przegrać tego spotkania, prawda?
Teraz można tylko mówić i gdybać. Jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Mamy skład taki, a nie inny i musimy tym walczyć. Robimy wszystko, co możemy. Fraser również stara się jechać na 100 proc. i szuka najlepszych rozwiązań. Walczymy zatem, jak możemy. Robimy wszystko i pomagamy sobie. Jest, jak jest, trzeba jednak wyciągnąć maksimum, z tego czym dysponujemy.
18 lipca w pierwszym meczu w Poznaniu przegraliście 28:62, czyli różnicą aż 34 punktów. Trzeba z pewnością wspiąć się na wyżyny, aby powalczyć tam o dobry wynik. Gospodarze będą faworytami, lecz może to będzie aspekt, który da się wykorzystać, gdyby was zlekceważono. Trener mówił o możliwych roszadach w składzie. Jakie zatem jest nastawienie przed rewanżem?
Nastawiamy się w ten sposób, że chcemy tam pojechać i powalczyć. To jest sport, to jest żużel. Może tylko eksperci skazują nas na pogrom. My jednak mamy inaczej to poukładane w głowach. Jesteśmy ambitnymi zawodnikami i ludźmi. Przygotujemy się w najlepszy możliwy sposób. Mnie do tego na koniec sezonu udało się złapać jeszcze ligę szwedzką.
Teraz we wtorek jadę zatem właśnie do Szwecji, myślę, że w kolejny też będzie możliwy mój start. Na pewno będę miał tę jazdę, żeby nie siedzieć na miejscu przez te dwa tygodnie i czekać na mecz. Będzie zatem ten rytm i mam nadzieję, że to pomoże, aby w Poznaniu zrobić super niespodziankę.
Przede wszystkim należy zapomnieć o poprzednim wyniku i zacząć tam wszystko od zera, prawda?
Dokładnie. Każdy dzień jest nowy, podobnie jak każdy mecz. Z porażek i gorszych występów trzeba wyciągać wnioski. Później natomiast należy o tym zapominać i ambitnie jechać w następnym spotkaniu.
Stanisław Wrona, WP SportoweFakty