Walka o cenne prawa telewizyjne nie jest zakończona. TVP wyłoży ponad 20 mln złotych?!

Materiały prasowe / Pixabay / Hasselqvist / Na zdjęciu: transmisja telewizyjna
Materiały prasowe / Pixabay / Hasselqvist / Na zdjęciu: transmisja telewizyjna

Jeszcze niedawno o prawa do pokazywania PGE Ekstraligi biły się trzy stacje telewizyjne. Dziś Canal+ został sam z trzyletnim pakietem wartym 214,5 mln złotych, a władze stacji chętnie podzieliłyby się prawami z innym nadawcą. Chętnych jednak brakuje.

W tym artykule dowiesz się o:

- Nie ma decyzji odnośnie tego, czy będziemy pokazywać wszystkie cztery mecze PGE Ekstraligi w każdej kolejce, czy może jednak podpiszemy umowę sublicencyjną z innym nadawcą. Dotychczasowy kontrakt z Eleven Sports wygasł, a nowego nie ma. Nie jestem upoważniony do komentowania spekulacji dotyczących ewentualnego zainteresowanie TVP Sport. Na rozstrzygnięcie tej kwestii mamy czas do kwietnia - przyznaje szef redakcji żużlowej Canal+, Maciej Glazik. Sytuacja nie jest jednak korzystna dla Canal+, a jedynym podmiotem, który wyraża gotowość do rozmów o sublicencji jest... TVP Sport. Problemem mogą okazać się pieniądze.

Mowa bowiem o jednych z najdroższych praw telewizyjnych, jeśli chodzi o polskie rozgrywki ligowe. PGE Ekstraliga rok temu pobiła absolutny rekord i wynegocjowała z Canal+ umowę wartą rocznie 71,5 mln złotych rocznie. To podwyżka o 11 milionów złotych w porównaniu do poprzedniego kontraktu, który obowiązywał w latach 2022-2025. Do tej pory Canal+ dzieliło się prawami z Eleven Sports, a ta druga stacja płaciła za możliwość pokazywania rozgrywek około 20 mln złotych rocznie.

ZOBACZ WIDEO: "Lubię problemy". To dlatego kupił Włókniarza

Kwota robi wrażenie, gdy porównamy ją choćby z kosztem zakupu praw do pokazywania bardzo popularnej w Polsce siatkarskiej PlusLigi. Tamte rozgrywki jeszcze do niedawna kosztowały Polsat rocznie... około 10 mln złotych. O pozostałych sportach drużynowych jak koszykówka, hokej, czy piłka ręczna w ogóle nie ma sensu wspominać, bo tam kluby nie otrzymywały za transmisje żadnych pieniędzy, albo symboliczne kwoty. Bezkonkurencyjna jest oczywiście PKO Ekstraklasa, której prawa kosztują rocznie ponad 300 mln złotych, a sublicencja na jeden mecz tygodniowo wyceniana jest na około 30-40 mln złotych.

Jeśli chodzi o żużel, to współpraca pomiędzy Canal+ a Eleven Sports wyglądała dobrze, ale teraz pojawił się problem. Ostatnie dwa lata pokazały, że trudno liczyć na przypływ nowych kibiców do tej dyscypliny, a dodatkowo ci dotychczasowi też zaczęli wybiórczo oglądać transmisje. Choć żadna ze stacji nie chwali się publicznie wynikami oglądalności, to wiadomo, że w ostatnich dwóch latach doszło do znaczącego obniżenia średniej oglądalności meczów PGE Ekstraligi w telewizji. Z naszych informacji wynika, że jeden z meczów ubiegłorocznego finału oglądało niewiele ponad 90 tysięcy widzów. W tym roku bardzo zaciętą rywalizację pomiędzy Motorem Lublin a Pres Grupą Deweloperską Toruń miało oglądać w telewizji zaledwie 193 tysiące ludzi. Przedstawiciele Canal+ tłumaczą to przepływem widzów do internetu oraz przeniesieniem transmisji do "droższego" pakietu, ale i tak problem jest dość znaczący. Dodatkowo nie podają, ile ludzi rzeczywiście ogląda transmisje w aplikacji.

Spadek zainteresowania potwierdza zresztą decyzja władz Eleven Sports, które stwierdziły, że doszły już do ściany i nie zamierzają więcej inwestować w żużel. Niedługo na kanałach tej stacji pojawią się tenisowe mecze WTA, do tego wciąż ważne będą transmisje z Formuły 1 oraz piłki nożnej. Na żużel po prostu brakuje miejsca.

To może być przynajmniej delikatny problem dla Canal+, bo trudno się spodziewać, by więcej meczów PGE Ekstraligi spowodowało znaczący przypływ nowych kibiców. Na antenach tej stacji i tak pokazywano do tej pory niemal wszystkie kluczowe wydarzenia żużlowe, więc dwa dodatkowe spotkania elity - i to te teoretycznie mniej interesujące - raczej nie wpłyną na nagły wzrost oglądalności żużla w tej stacji.

Problemem jest też to, że zainteresowania transmisjami PGE Ekstraligi nie ma już nie tylko w Eleven Sports, ale także Discovery Warner Bros., które dwukrotnie mocno walczyło o pozyskanie tych praw. Tamta wizja to już jednak przeszłość, a dziś Canal+ może już tylko liczyć na TVP Sport. To jednak nie będzie łatwe, bo publiczny nadawca do tej pory sporadycznie angażował się z żużlowe transmisje, a konieczność wydania przynajmniej 20 mln złotych rocznie może okazać się ponad siły tej stacji.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Komentarze (61)
avatar
stalowy rycerz
11.11.2025
Zgłoś do moderacji
4
3
Odpowiedz
Przecież to jest TVP sport w likwidacji. Nielegalnie przejęta telewizja z pogwałceniem polskiej konstytucji. Za te numery Donald odpowie za dwa lata przed TS, inie tylko za to. 
avatar
piasek74
10.11.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Jak zawsze winni kibice. Bo pszeszli do internetu. Bo zmienili dyscyplinę, Bo deszcz pada... i jeszcze milion powodów stacja wymyśli, byle nie przyznać się do swojej winy. A być może winna jest Czytaj całość
avatar
Zamknięta w klatce pożądania
10.11.2025
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Czyli kolejny artykuł o niczym? 
avatar
dżoon
10.11.2025
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Puka noś koszulkę byłem bokserem koniecznie to ważne. 
avatar
Möchomorek
10.11.2025
Zgłoś do moderacji
7
2
Odpowiedz
Właściwie sie nie dziwię, że najbardziej zainteresowani emisją na bezpłatnym TVP Sport są kibice którzy najwięcej 'krzyczą' i 'domagają' sie na czatach, linków do piratów z bezpośrednich trans Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści