Celem Wandy w Pile nie było zwycięstwo, ale utrzymanie dwudziestosiedmiopunktowej przewagi z pierwszego meczu, czyli zdobycie punktu bonusowego. Plan ten udało się zrealizować głównie dzięki bardzo ambitnej jeździe młodzieżowców. Zadowolenia z postawy swoich zawodników nie ukrywa trener Wandy - Michał Widera. - Zawodnicy walczyli ambitnie i pokazali się z dobrej strony. Skład z czterema juniorami jest bardzo okrojony w porównaniu do tego, co Wanda Kraków mogłaby wystawić. Biorąc pod uwagę ilość dobrych zawodników w składzie, którzy dzisiaj nie jechali, to pojechaliśmy w bardzo ekonomicznym zestawieniu. Myślę, że osiągnęliśmy dobry wynik, ale mogło być jeszcze lepiej. Dobrze spisał się m.in. Wladimir Borodulin, którego ściągnęliśmy w miejsce Andrieja Kudriaszowa i Wladimir jechał na jego sprzęcie.
Szkoleniowiec Wandy odniósł się także do kontrowersyjnej sytuacji z biegu czwartego, kiedy to napędzony Aleksiej Charczenko wszedł pod łokieć Wladimira Borodulina, który nie opanował motocykla, upadł i został wykluczony z powtórki. - Ładnie walczyliśmy i gdyby nie wykluczenie Borodulina, które było niesłuszne, bo sędzia wykluczył naszego zawodnika zamiast Charczenki, który ostro zaatakował naszego młodego juniora, to byśmy mieli jeszcze trzy punkty więcej. Grzesiu Stróżyk nie umiał się spasować, stracił swój najlepszy silnik. Myślę, że wynik w granicach remisu byłby bardziej sprawiedliwy, ale zdobyliśmy w Pile bonusa, wczoraj jeden punkt w Opolu, czyli nie jest z Wandą Kraków jeszcze tak źle. Będziemy w kolejnych zawodach starali się pokazać, że Wanda tanio skóry nie sprzedaje.
Dla Wladimira Borodulina mecz w Pile był drugim występem w polskiej lidze i kolejny raz spisał się bardzo dobrze. Dzień wcześniej w Opolu był czołową postacią swojej drużyny, a wysokie umiejętności potwierdził w Pile. Trener Michał Widera jest zadowolony z postawy Rosjanina i zapewnia, że ściągnięcie go do Krakowa to nie był przypadek. - Ściągnięcie Wladimira to nie jest przypadek. Jesteśmy w bardzo dobrym kontakcie z Wołochowem z Turbiny Bałakowo i zarówno Andriej Kudriaszow, jak też Wladimir Borodulin to są, że tak powiem dwaj koledzy z boiska. Ze względu na brak Andrieja daliśmy szansę Wladimirowi, który jeździł na silnikach Andrieja i pokazał w tych dwóch zawodach na co go stać. Wladimir ma obecnie osiemnaście lat, a więc przyszłość przed nim.
W Pile nieco poniżej oczekiwań pojechał Janusz Baniak. Szkoleniowiec Wandy usprawiedliwia jednak młodzieżowca i dodaje, że poobijanemu zawodnikowi trudno jest jechać na tak źle przygotowanej nawierzchni. - Janusz Baniak w Opolu miał poważnego "dzwona" i nadwyrężył sobie bark, w związku z tym jego wynik w Pile jest usprawiedliwiony. Szczególnie, że głównie na drugim łuku były dziury. To co się działo przez pierwszych sześc-siedem biegów to była parodia żużla. To wręcz zagrażało życiu zawodników, bo sędzia nie był w stanie określić, czy ktoś leży czy nie, bo go nie było widać. Później się to troszkę unormowało, wody naszło na tor i można było pojeździć. Myślę, że w tych pierwszych biegach dużo potraciliśmy, bo chłopcy się pogubili, ze względu na to, ze w takim kurzu jeszcze nie jeździli.
W pilskim parku maszyn można było dostrzec kapitana Wandy - Romana Chromika. Trener Michał Widera wyjaśnia dlaczego zawodnik był obecny podczas meczu, a nie jechał. - Roman był dzisiaj w Pile, pomagał Pawlaszczykowi, natomiast ze względów ekonomicznych i finansowych nie wystartował. Trzeba rozmawiać z zarządem dlaczego są takie drastyczne cięcia na koniec.