Obie ekipy początek tegorocznych rozgrywek mogą zaliczyć do udanych. Częstochowianie skazywani przed sezonem na pożarcie, choć nie mają w swoim dorobku jeszcze żadnych punktów, to pozostawili po swoich występach znakomite wrażenie i w starciach z rywalami z najwyższej ligowej półki byli o krok od sprawienia niespodzianek. - Powiedziałem już na pomeczowej konferencji prasowej, że po tych dwóch spotkaniach, które rozegraliśmy brakuje przysłowiowej kropki nad "i". Jesteśmy trochę podobni do niektórych piłkarskich ekip, które grają piękny futbol, ale rezultaty nie są po ich myśli. Sądzę jednak, że przegraliśmy dwa bardzo trudne spotkania, z zespołami, które mają aspiracje na medale - mówił po meczu w Gorzowie menedżer częstochowskiej ekipy, Jarosław Dymek. Trudno nie zgodzić się z jego słowami. Spisywanej na straty ekipie z Częstochowy rzeczywiście niewiele brakowało do pokonania ligowych potentatów. Zespół zbudowany za niewielkie pieniądze potrafił zaskoczyć i utrzeć nosa wielu kibicom, którzy skazywali ich na spadek, a częstochowianie z pewnością nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
"Lwy" dysponują bowiem solidnymi argumentami, aby nawiązać walkę z każdym, nawet najbardziej wymagającym rywalem. Na pierwszoplanową postać częstochowskiej ekipy szybko wyrósł Grigorij Łaguta. Były zawodnik Lokomotivu Daugavpils już przed sezonem namaszczany był na nowego lidera "Lwów", który przejmie pałeczkę po Rune Holcie. Rosjanin szybko spełnił pokładane w nim nadzieje i już od pierwszego meczu z Unią Leszno prezentuje się wybornie. W ostatnim pojedynku w Gorzowie znalazł sposób nawet na samego Tomasza Golloba, który na własnych śmieciach rzadko ogląda plecy rywali. Kroku dotrzymuję mu także Daniel Nermark dla którego tegoroczny sezon jest debiutem w szeregach Ekstraligi. Doświadczony Szwed póki co sprostał jednak zadaniu i od pierwszego meczu z "Bykami" jest wiodąca postacią w ekipie Włókniarza. Z meczu na mecz rozkręca się natomiast Artiom Łaguta. Młodszy z braci Łagutów, którego już niedługo czekają występy w cyklu Grand Prix już w Gorzowie pokazał na co go stać. Dziewięć punktów, które zapisał przy swoim nazwisku mówią same za siebie, a na jego rozkładzie znaleźli się m.in. Nicki Pedersen oraz Hans Andersen.
Kto wie jak potoczyłby się losy spotkania w Gorzowie, gdyby nie problemy zdrowotne z jakimi borykał się Rafał Szombierski. "Szumina" uskarżał się na bóle kręgów szyjnych i swój udział w meczu zakończył po zaledwie dwóch biegach. Po kilku dniach wzmożonych zabiegów lekarskich jego stan zdrowia systematycznie się jednak poprawia i w niedzielne popołudnie na pewno ujrzymy go na torze przy Olsztyńskiej. - Nie będę ukrywać, że mój kark jest obolały. Pewnie jakiś wpływ na ten uraz miał upadek w ostatnim biegu w meczu z Unią Leszno, jednak generalnie mam dyskopatię i bodajże piąty oraz szósty kręg szyjny uciska rdzeń kręgowy, co wywołuje ból. Mogę zapewnić, że na niedzielę będę gotowy i dam z siebie wszystko w meczu z Falubazem - mówił niedawno na naszych łamach.
Rafał Szombierski zdąży się wykurować na niedzielne spotkanie
W porównaniu z dwoma pierwszymi spotkaniami w szeregach gospodarzy zaszła tylko jedna zmiana. W awizowanym zestawieniu znalazł się Marcel Kajzer. Jeśli rodowity rawiczanin rzeczywiście otrzyma szansę występu w niedziele, to będzie to jego oficjalny debiut zarówno w częstochowskiej drużynie, jak i w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kajzer dotychczas przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z Arturem Czają i Marcinem Bublem.
Zielonogórzanie pod Jasną Górę przyjadą opromienieni wyjazdowym zwycięstwem w Tarnowie. Podopieczni Marka Cieślaka na tarnowskim torze byli o klasę lepszym zespołem od gospodarzy i odnieśli zasłużone zwycięstwo, które praktycznie ani przez moment spotkania nie było zagrożone. W rezultacie ekipa z grodu Bachusa ma już na swoim koncie dwa zwycięstwa i w tym sezonie nie zaznała jeszcze goryczy porażki. Pierwsze mecze pokazały, jak wielkim potencjałem dysponuję zielonogórski zespół, który nie bez kozery stawiany był przed sezonem w gronie faworytów do walki o medale. Szybko w nowy zespół wkomponował się Andreas Jonsson, który obok Piotra Protasiewicza i niezmordowanego Grega Hancocka jest najjaśniejszą postacią w zespole. Cenne punkty dokładają także Rafał Dobrucki oraz Jonas Davidsson, który jeszcze do niedawna bronił barw Włókniarza. Szwed w niedzielę powróci zatem na Olsztyńską, choć już po drugiej stronie barykady.
Czy zielonogórzanie przedłużą w Częstochowie zwycięską passę?
Niedzielny pojedynek powinien wzbudzić także dodatkowy dreszczyk emocji u Marka Cieślaka. Opiekun Falubazu w zimowej przerwie był długo kuszony przez częstochowskich działaczy do powrotu w rodzinne strony. Opiekun narodowej reprezentacji w końcu wylądował jednak w Zielonej Górze, co spotkało się z wielkim zawodem ze strony częstochowskich kibiców.
Awizowane składy:
Stelmet Falubaz Zielona Góra:
1. Andreas Jonsson
2. Jonas Davidsson
3. Greg Hancock
4. Rafał Dobrucki
5. Piotr Protasiewicz
6. Patryk Dudek
Włókniarz Częstochowa:
9. Artiom Łaguta
10. Grigorij Łaguta
11. Rafał Szombierski
12. Daniel Nermark
13. Peter Karlsson
14. Marcel Kajzer
Początek spotkania: godz. 16.00
Sędzia: Andrzej Terlecki (Gdynia)
Bilety:
- normalny 25 zł
- ulgowy 20 zł
- sektor centralny 32 zł
- program zawodów 5 zł
Wyślij SMS o treści ZUZEL CZESTOCHOWA lub o treści ZUZEL ZIELONA GORA na numer 7303
Koszt usługi 3,66 zł z VAT.
Zamów wynik meczu Włókniarz Częstochowa – Falubaz Zielona Góra
Wyślij SMS o treści ZUZEL CZESTOCHOWA lub o treści ZUZEL ZIELONA GORA na numer 7101
Koszt usługi 1,22 zł z VAT.
Prognoza pogody na niedzielę (za onet.pl):
Temp. 13°C
Ciśn. 1023 hPa
Śnieg: 0.0 mm
Deszcz: 0.0 mm
Wiatr: 6 km/h
Ostatni pojedynek obu drużyn: Po raz ostatni oba zespoły spotkały się 18 lipca ubiegłego roku na torze w Częstochowie. Wówczas lepsi w stosunku 51:39 okazali się goście, w których szeregach prym wiedli Greg Hancock oraz Piotr Protasiewicz. W zespole gospodarzy najlepiej spisał się Rune Holta, który wywalczył 17 punktów. Więcej o meczu czytaj tutaj.