Po niezłym występie na inaugurację rozgrywek z ekipą Lechmy Poznań i rewelacyjnym meczu z Lotosem Wybrzeże Gdańsk Davey Watt nie najlepiej spisał się w Bydgoszczy. Jego drużyna uległa różnicą 22 punktów, a Australijczyk na swoim koncie zapisał jedynie 6 punktów w sześciu startach. - To był dla mnie fatalny dzień i nic nie układało się po mojej myśli. Bydgoszcz ma ekstremalnie mocny zespół i zasłużenie wygrała, ale w rewanżu to my będziemy dużo lepsi - mówił po derbowym pojedynku obcokrajowiec GTŻ-u.
W minioną niedzielę grudziądzanie podejmowali Lokomotiv Daugavpils. Wygrali 52:35, a Watt na torze pojawił się pięć razy i na swoim koncie zapisał 9 punktów. Po zawodach nie był jednak do końca usatysfakcjonowany swoim wynikiem. - To było dla mnie bardzo ciężkie spotkanie, a dodatkowo dość pechowe. Bardzo dobrze czułem się na motocyklu, sprzęt jechał tak jak powinien. Dlatego powinienem zdobyć więcej punktów - powiedział kapitan Piratów z Poole.
W dziewiątym wyścigu dnia doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Na starcie obok Watta stanęli Roman Povazhny, Wadim Tarasienko oraz Kamil Brzozowski, jednak wykluczono z niego Australijczyka za dotknięcie taśmy, mimo że wcześniej sędzia Ryszard Bryła z tego samego powodu wykluczył Tarasienkę. Aby upewnić się kto był winowajcą sprawdził zapis video i postanowił wykluczyć żużlowca gospodarzy. Z kolei w kolejnym wyścigu 33-letni "Kangur" musiał uznać wyższość pary z Daugavpils. - Przez tą sytuację podczas spotkania miałem sporą przerwę. Jechałem w siódmym biegu, a potem dopiero w trzynastym. W związku z tym były problemy z odpowiednim dopasowaniem na ten bieg. Potem było już lepiej i wygrałem swój ostatni start - tłumaczył po spotkaniu Davey Watt.
Davey Watt (niebieski) na torze w Grudziądzu jest mocnym punktem GTŻ-u