Rozpoczęto od wskazania pisma z maja 2009 roku, kiedy to Robert Dowhan krytykował wybór projektanta uważając, iż firma, która wygrała przetarg na wykonanie projektu budowlanego rozbudowy stadionu nie "udźwignie tematu". Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji z kolei twierdził, że wybrał najlepszą i najtańszą ofertę. - Nie miałem przyjemności poznać pana, który to projektował ani też firmy. Miałem za to styczność z osobami, które uczestniczyły w pierwszych spotkaniach. Szukaliśmy różnych informacji na stronie internetowej poprzez zapytania o to, czy taka firma brała kiedykolwiek udział w projektowaniu. Nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi i to wzbudziło nasze wątpliwości. Na tym się skończyło, gdyż nie byliśmy żadną stroną zamawiającą, jeśli chodzi o przetarg, ani niczego innego co się z tym wiąże. Ciężko też było w tamtym okresie rzucać kłody pod nogi inwestycji, która się tworzyła z wielkim bólem, a na którą klub i zwłaszcza kibice czekali tyle lat - wyjaśnił prezes.
W styczniu 2010 roku klub wystosował pismo do prezydenta Janusza Kubickiego dotyczące rozbudowy dachu. - Zwrócono się w nim o możliwość rozważenia zamiany technologii wykonania konstrukcji nośnej dachu z drewna klejonego na konstrukcję stalową. Do dnia dzisiejszego nie otrzymano odpowiedzi, a także nie toczyły się żadne postępowania w tym kierunku. Następnie doszło do spotkania z Komisją Sportu, które było przełomowe. Zasygnalizowano wszelkie problemy związane z tym co się działo na stadionie. Pracowało tam wówczas jedynie kilka osób, przez co w efekcie klub nie mógł pracować, zawodnicy trenować pomimo rozpoczynających się rozgrywek. To był wyraźny sygnał, że dzieje się coś niedobrego. Odpowiedź miasta była taka, że maksymalne opóźnienie w przebudowie będzie trwało 2-4 dni. Widzimy, co życie pokazało. Do obecnej chwili sprawa trybuny trwa. Żadne obietnice zaś nie zostały przez osoby odpowiedzialne dotrzymane - opowiedział Dowhan.
Jeszcze niedawno prezes Dowhan był bardzo zadowolony z otwarcia nowej trybuny
16 maja 2010 roku trybuna została otwarta. Podczas kibicowania zaczęła się trząść, co było widoczne. Klub, tak jak i kibice prosili o wyjaśnienie przyczyn takich wstrząsów, a także odpowiedzi na pytanie czy jest to bezpieczne. Wielokrotnie takie zapytania kierowane były do inwestora, czyli miasta. - Tak naprawdę nikt z osób, które za to odpowiadały nie podjął żadnej decyzji o tym, żeby w danym momencie, kiedy stwierdza się widoczne skutki użytkowania tej trybuny podjąć decyzje takie, aby jak najszybciej sprawdzić to w możliwie jak najbardziej wnikliwy sposób, by trybuna była bezpieczna i nie zagrażała dla życia i zdrowia osób z niej korzystających. Wnioski nasuwają się same – praktycznie przez rok istniało zagrożenie zdrowia kibiców, którzy wchodzili na trybunę K.
Dwa dni przed mającym rozegrać się meczem na torze przy Wrocławskiej, do klubu dotarło pismo z MOSIR-u przedstawiające analizę wpływu zachowań kibiców w trakcie zawodów na konstrukcję trybuny. Z treści opinii wynikało jednoznacznie, że zsynchronizowane, jednoczesne podskakiwanie tłumu kibiców przekazuje drgania harmoniczne na konstrukcję nośną trybun co stwarza zagrożenie zjawiskiem rezonansu. W konsekwencji prowadzić to mogło do degradacji konstrukcji oraz stanowi bezpośrednie zagrożenie wystąpieniem awarii a nawet katastrofy budowlanej. Zielonogórski klub wstrzymał tego samego dnia sprzedaż biletów na sektory "K", "K1" i "K2".
Przeczytaj także: Śledztwo dot. trybuny na zielonogórskim stadionie
- Wyjaśniłem wówczas, że dopóki nie dostanę wiarygodnego dokumentu, w którym przeczytam, że kibicowanie na nowej trybunie jest w 100 proc. bezpieczne nie usiądzie na niej, ani mój syn, który na każdym meczu kibicuje w sektorze "K", ani jakiekolwiek inne dziecko, czyjkolwiek brat czy ojciec. Klub to przedsiębiorstwo, ja odpowiadam za jego majątek, ale najcenniejsze jest zdrowie i życie ludzkie. Za żadną cenę nie zamierzam go narażać. W takiej sytuacji zmuszony byłem podjąć decyzję o wyłączeniu trybuny "K" z użytkowania podczas najbliższego meczu z Włókniarzem Częstochowa - wyjaśnił sternik zielonogórskiego klubu.
Pusty sektor K podczas meczu z Włókniarzem Częstochowa
30 kwietnia ZKŻ otrzymał pismo z prośbą o powiadomienie klubów kibiców, gniazdowych, animatorów o bezwzględnym zakazie inicjowania tańców typu "labado" oraz innych równoważnych form zsynchronizowanego, jednoczesnego podskakiwania tłumu kibiców. Klub zwrócił się z prośbą o wyjaśnienie niektórych określeń zawartych w decyzji Powiatowego Inspektoratu Budowlanego. - Chcieliśmy otrzymać szczegółową odpowiedź, jak mamy podzielić kibiców, w którym momencie przerwać zawody, w jaki sposób ochrona ma wyprowadzić ponad 6 tysięcy kibiców zasiadających na tej trybunie. Najważniejsze było zapewnienie, czy trybuna jest bezpieczna czy też nie. Nie można mówić tu o różnych uwarunkowaniach w sensie czy ktoś wstanie i wyrazi swoje emocje. Areny sportowe są do wyrażania emocji. Po to są stworzone. Dla nas zaś najważniejsze było zapewnienie, czy trybuna jest bezpieczna. Nie ważne pod jakimi uwarunkowaniami, liczyło się 100 proc. bezpieczeństwo. My nie wnioskowaliśmy o wyłączenie trybuny K z użytkowania. Nigdy nie zwróciliśmy się żadnym pismem czy zapytaniem, wręcz walczyliśmy by była ona otwarta pod kątem bezpieczeństwa. Sam fakt potwierdzony przez Inspekcję Nadzoru Budowlanego zamknął nam drogę i dyskusję do tego, czy jako klub możemy cokolwiek zrobić. Na obecną chwilę trybuna jest wyłączona, termin poprawek jest do końca kwietnia 2012 roku - zaznaczył prezes.
W niedzielę 22 maja Falubaz podejmie na własnym torze Unię Leszno. Czy do tej pory uda się cokolwiek rozstrzygnąć w sprawie zamkniętego sektora? – Przykre jest to, że tak naprawdę od zeszłego tygodnia jesteśmy zostawieni samym sobie, nikt z MOSiR-u ani z Urzędu Miasta nie kontaktuje się z nami, nie mamy wsparcia i nie wiemy, co dalej robić. Trybuna jest od piątku zamknięta przez inspektora nadzoru budowlanego i nie wiadomo, kiedy będzie można z niej korzystać – mówił Robert Dowhan.
Dowhan na konferencji apelował również do prezydenta miasta o spotkanie i rozmowę o tym, jakie są możliwości naprawienia sytuacji, która zaistniała w tej chwili. Wystosował w tej sprawie również pismo.
- Przykre jest również to, że w sezonie kiedy mamy tak fajną drużynę, kiedy od 20 lat nie było tak efektownego początku sezonu, posiadamy wspaniałych kibiców Falubaz jest już znaną marką, nie pamiętam aby kiedykolwiek działo się tak źle jeśli chodzi o stosunek miasta do klubu. Aktualnie musimy wszystko wyjaśniać, odpisywać, prosić się o pozwolenie na przeprowadzenie imprez masowych. To przerasta nasze możliwości i nie wiemy co robić dalej - przyznał Robert Dowhan sugerując, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby można było trybunę K otworzyć. Według niego jednak najwięcej ma do powiedzenia w tej sprawie inspektor nadzoru budowlanego.