Adam Skórnicki ciągle nie może ustabilizować formy. Na torze w Lesznie przeplata udane wyścigi słabymi. Podobnie było minionej niedzieli. - Dwa ostatnie biegi troszeczkę popsuły mi humor, ale widać, że coś powoli ruszyło. Jest drugie biegowe zwycięstwo co na pewno mnie cieszy. Nadal jednak jest za dużo nerwowości, zmiany motocykli... Końcówka nie była już za bardzo radosna. Silnik, na którym rozpoczynałem niedzielne zawody to jest to, co powinno na tym torze się sprawdzać. Resztę trzeba jeszcze dostrajać - mówi "Skóra".
Zawodnik Unii Leszno przyznaje, że tor podczas niedzielnego meczu był stosunkowo twardy. - Byłem optymistą, bo jak wiadomo pogoda robi najlepsze tory. Bardzo wiele pracy trzeba było włożyć, żeby ten mecz udało się w ogóle rozegrać. Wiedziałem, że jeśli rozpoczniemy zawody to uda się je dokończyć. Nawierzchnia z biegu na bieg stwarzała coraz mniej problemów. Jak widzieliśmy w pewnym momencie koniecznym było nawet polewanie toru wodą. Mogę powiedzieć, że było bardziej twardo, niż podczas ostatniego meczu z Unibaxem. Jedyne obawy były związane z tym, że po opadach tor był nierówno przyczepny.
W siódmym wyścigu niedzielnego meczu Adam Skórnicki stoczył zwycięski bój o trzy punkty z aktualnym mistrzem świata. - Syn chciał przyjechać na żużel, żeby zobaczyć Tomasza Golloba. Musiałem więc z nim wygrać, żeby potem w domu nie poczuć się nieswojo. Nie było po tym biegu męskich rozmów w parkingu. Taki jest ten sport, że często zamyka się drogę przy bandzie. Tak właśnie musiałem pojechać. Inni zawodnicy jeżdżą podobnie - powiedział wychowanek Unii Leszno.