- Trzeba się cieszyć z tego wyniku, bo mieliśmy dziś dużego pecha. Dodając 5 punktów, które straciliśmy, i 5 odejmując to jest 50:40 i wygrana. Nie widzę tu jakiegoś smutku. Bardziej jestem zły w powodu defektu, a nie z powodu wyniku, bo nie przyjechała do nas drużyna z "B" klasy tylko drużyna z wielokrotnym mistrzem świata i zawodnikami, którzy potrafią jechać. Nie spodziewaliśmy się wcale spacerku - przyznał zawodnik.
Gdyby nie defekt w ostatniej gonitwie, Piotr Protasiewicz zanotowałby bardzo dobry występ. - Nie wiem co się stało z moim motocyklem w XV biegu. Silnik się zepsuł - powiedział kapitan Falubazu.
Dawno nie pamiętamy takiego meczu, żeby w dwóch biegach nominowanych były dwa defekty. Ten wielki pech odebrał podopiecznym Marka Cieślaka pewne wydawałoby się zwycięstwo. - No niestety. Taki jest sport, tym bardziej motorowy, że tak nieszczęśliwie się wszystko poukładało . Mieliśmy tego pecha, że zremisowaliśmy wygrany mecz, ale trudno. Samo życie - skwitował.
Do drużyny wrócił Grzegorz Zengota i zrobił 7 punktów. Bez jego punktów o wiele ciężej byłoby Falubazowi o wygraną. - Oczywiście, że tak. Wszyscy czekaliśmy bardzo na powrót Zengiego, bo wiemy, że Rafał w tym roku na pewno nie wróci. Zengota pojechał bardzo dobre zawody. Mógł tych punktów zrobić nawet więcej tylko trochę pechowo w pierwszym łuku mu się układało. Cieszymy się bardzo, mamy w końcu całą drużynę .
Na chwilę obecną wydaje się, że to właśnie Marma Rzeszów będzie rywalizowała z Falubazem w fazie play-off. - Nie myślę o tym. Na razie jestem myślami przy Pucharze Świata. Nie wiadomo jeszcze jak się poukładają dwa mecze ligowe. Przyjeżdża do nas Tarnów, później jedziemy do Torunia. Będziemy się zastanawiać po rundzie zasadniczej - zakończył Protasiewicz.