Jesteśmy w jednej drużynie - rozmowa z Rafałem Dobruckim, trenerem Falubazu

Stelmet Falubaz jest już po narciarskim obozie w Harrachovie. Treningi zawodników Drużynowego Mistrza Polski do sezonu 2012 idą pełną parą. Trener zielonogórzan, Rafał Dobrucki, jest zadowolony z przygotowań swoich podopiecznych i z optymizmem patrzy na szanse swojej drużyny w Speedway Ekstralidze.

Jakub Sobczak: Panie trenerze, kilka dni temu wróciliście ze zgrupowania w Harrachovie. Jak teraz będą wyglądać przygotowania drużyny do sezonu?

Rafał Dobrucki: Chłopcy przygotowują się teraz stacjonarnie z Tomkiem Paskiem, tak jak było w poprzednich latach. Piotr Protasiewicz i Patryk Dudek pojechali w niedzielę do Szklarskiej Poręby na zgrupowanie kadry. Co prawda krótkie, ale jest to na pewno jakiś obowiązek. Zawodnicy zagraniczni przygotowują się natomiast we własnym zakresie, tak jak do tej pory. Andreas Jonsson w piątek odwiedził nas na sali gimnastycznej, trenował razem z chłopakami. Zapowiedział, że nie był to ostatni raz. Bardzo miło było nam go gościć. Teraz czeka nas wzmożona praca. Mam jeszcze nadzieję, że przed sezonem uda nam się wyjechać na jakiś krótki trening na motocrossie, a jak tylko warunki pozwolą - na tor.

Jak Andreas Jonsson wypadł na tle krajowych zawodników?

- Bardzo dobrze. Myślę, że bez żadnych problemów. Oczywiście każdy zawodnik przygotowując się indywidualnie, ma inny tok i w związku z tym jego trening wygląda nieco inaczej niż nasz. Synchronizacja jest pewnie troszeczkę inna.

Jest pan generalnie zadowolony z toku przygotowań? Wszystko idzie zgodnie z planem?

- Plan jest taki sam od dawna, a przynajmniej od trzech czy czterech lat, odkąd jestem w Zielonej Górze. Nie było sensu niż zmieniać, bo wyniki były przecież bardzo dobre. Żadnych rewolucyjnych zmian nie wprowadzaliśmy, więc myślę, ze rezultat będzie podobny jak w ubiegłych latach.

Pozwoli pan, że zapytam o siłę Stelmet Falubazu. Jak ocenia pan szanse zielonogórzan na tle ekstraligowych rywali. Na papierze pana drużyna nie jest raczej najmocniejsza w stawce.

- I nigdy nie byliśmy przed sezonem najsilniejsi na papierze. Również w tym roku jest podobnie. Myślę, że jest to dobry prognostyk. Raz, że obowiązuje przecież jakieś prawo serii, a dwa, że zawsze w roli faworyta jedzie się trochę ciężko. Pewnie jesteśmy nieco w tej pozycji obsadzeni choćby z racji tytułów, które mamy. Jest jeszcze trochę do zrobienia, ale nasza pozycja jest ogólnie znana. Nie musimy niczego udowadniać i wydaje mi się, że to jest dobra sytuacja.

Kto pana zdaniem ma na papierze najsilniejszy skład w lidze?

- Nie będę się na ten temat wypowiadał, bo papier nie mówi niczego. Myślę, że coś więcej na ten temat będzie można powiedzieć po pierwszej kolejce ligowej, kiedy przekonamy się jak prezentują się poszczególni zawodnicy. Dopiero wtedy będzie to miało jakiś sens.

W miejsce Grega Hancocka do Stelmet Falubazu trafił Rune Holta. Jak ocenia pan tę zamianę?

- Greg Hancock to jednak Greg Hancock. Wiemy, jak doskonałym jest on zawodnikiem i człowiekiem. Pod tym względem jest on i będzie niezastąpiony. Niemniej jednak Rune Holta ma sobie przede wszystkim i kibicom do udowodnienia, że jest wartościowym jeźdźcem i ten miniony sezon był wypadkiem przy pracy.

Orientuje się pan jak przedstawia się sprawa z jego nadgarstkami?

- Trudno mi to nadzorować, ale o tyle o ile udało mi się z nim skontaktować i porozmawiać na ten temat, Rune twierdzi, że jest już coraz lepiej. Jego zdaniem przerwa między sezonami spowodowała, że zabieg chirurgiczny nie jest potrzebny. Swoją pracą i rehabilitacją doprowadził do tego, że medyczna ingerencja jest zbędna. Trzymam go więc za słowo i wierzę, że będzie okej.

O Rune Holcie mówi się, że niespecjalnie angażuje się w drużynie. Nie jest to zawodnik typu Piotra Protasiewicza, Andreasa Jonssona, Grega Hancocka, czy też pana. Jak charakterologicznie odnajdzie się on w zielonogórskim zespole?

- Falubaz to zmieni, mam nadzieję. Myślę, że atmosfera w klubie i na stadionie to jednak coś niesamowitego. Duch tutaj panujący sprawia, że wszyscy swoje jakieś małe interesy, biznesy w postaci swoich indywidualnych punktów odstawiają na bok i jadą dla drużyny.

W sezonie 2012 w Stelmet Falubazie będzie duża rywalizacja o miejsce w składzie. Jest Łukasz Jankowski, Krzysztof Jabłoński, Aleksandr Łoktajew, a do tego chociażby Jonas Davidsson. Nie spowoduje to jakichś niesnasek czy nieporozumień?

- Jeśli ktoś zdaje sobie sprawę z tego, że najważniejszy jest wynik sportowy, nie powinno być żadnych tego typu sytuacji. Jeżeli natomiast ktoś tego nie rozumie, to przykro mi.

Jak czuje się pan w nowej roli? Jeszcze w zeszłym sezonie wraz z chłopakami jeździł pan po torze, a teraz jest pan jakby nad nimi, jako trener.

- Nie jestem nad nimi. Jesteśmy w jednej drużynie. Nic się nie zmieniło, wszyscy jedziemy w jednym kierunku. Każdy z nas pcha ten wózek. Czasem pod górę, ale wszyscy musimy robić to w tym samym czasie i w tę samą stronę.

Odnalazł się już pan w nowej roli, czy zdarzają się jeszcze sytuacje kiedy czuje się pan jeszcze dziwnie jako trener, a nie zawodnik? Chłopaki zwracają się do pana "panie trenerze"?

- Na pewno jest to dla mnie nowość i wciąż uczę się tej nowej sytuacji, ale myślę, że jakoś to udźwignę. Jeśli chodzi o "pana trenera", to nie. (śmiech). Wszystko pozostało na tych samych stosunkach co w zeszłym roku.

Trener Piotr Żyto po wygranym meczu rozrywał koszulę. Pan też przygotuje coś specjalnego?

- Ja tego kibicom nie zrobię (śmiech).

Źródło artykułu: