Jak sympatyczny Węgier ocenia niedzielne zawody? - Na pewno był to bardzo emocjonujący mecz. Bardzo cieszę się ze zwycięstwa. Niestety nie mogę być zadowolony jeśli chodzi o mnie, szczególnie mam na myśli sprzęt. Zanotowałem defekt. Brakowało więc szczęścia. Najważniejsze jest jednak to, że wygraliśmy - mówi Jozsef Tabaka.
Główną bolączką miejscowych były tego dnia kiepskie starty. Na szczęście dla nich, udawało im się nadrabiać pozycje na trasie. Co było przyczyną tak słabych wyjść spod taśmy? - Tak naprawdę to nie jechaliśmy na swoim torze. Sędzia zarządził niedługo przed meczem kosmetykę toru, która sprawiła, że tor stał się bardziej gładki, śliski. Musieliśmy zmienić przełożenia. Nie było to naszym atutem - wyjaśnia Węgier.
W sobotę krakowianie polegli w Rybniku i wydaje się, że szanse na punkt bonusowy z tą wzmocnioną ostatnio drużyną nie są zbyt wielkie. Odmiennego zdania jest nasz rozmówca: - Faktycznie Rybnik jest teraz bardzo silny. Ze swojej postawy nie mogę być zadowolony. Miałem po prostu w sobotę bardzo słabe starty, potem na trasie trudno już było kogoś wyprzedzić. Problemy z dopasowaniem się miała większość naszych zawodników. Sądzę jednak, że u siebie jesteśmy na tyle mocnym zespołem, że pokonanie Rybnika i zdobycie punktu bonusowego jest jak najbardziej realne.
Fani klubu z Nowej Huty mogą mieć zastrzeżenia do swych ulubieńców o to, że nie jeżdżą parowo. Tymczasem w żużlu jest to kwestia pierwszej wagi. - No tak, brakowało tej jazdy parą. Ale trzeba pamiętać, że tor był trochę wyboisty i w takich warunkach jazda parą jest trochę niebezpieczna, można przypadkowo wjechać w swojego kolegę z drużyny. Na pewno będziemy jednak pracować nad tym elementem na treningach. Mam nadzieję, że z czasem będzie już to wyglądać dużo lepiej - kończy Jozsef Tabaka.