Jarosław Handke: Jak oceniasz mecz Atlas – Włókniarz?
Mariusz Węgrzyk: Mojego poniedziałkowego występu do udanych zaliczyć na pewno nie mogę. Już od niedzielnego meczu w Częstochowie coś nie pasuje mi z silnikami. Dzięki tej porażce zakończyliśmy w tym momencie sezon. Teraz pora na odpoczynek i przygotowania do kolejnego roku. Szkoda, że oba mecze z Włókniarzem były dla mnie tak nieudane, gdyż specjalnie na nie przygotowywałem silniki. Nie pracowały one jednak tak, jakbym tego oczekiwał. Widocznie przedobrzyłem.
Dla zawodników Atlasa sezon już się skończył. W twoim wypadku pozostają jeszcze starty w Szwecji…
- Dokładnie tak. Przede mną jeszcze kilka spotkań w lidze szwedzkiej i kończę sezon. W Szwecji, że tak powiem, mamy szansę na medal. Jaki to będzie medal? To się okaże. Mam podpisany kontrakt z moim szwedzkim klubem na dwa lata, czyli pozostał mi jeszcze sezon 2009.
Czy szwedzcy działacze są zadowoleni z twojej dyspozycji w bieżących rozgrywkach?
- Chyba są zadowoleni. Wnioskuję to z tego, że podpisano ze mną kontrakt na dwa lata, więc wiąże się chyba z moją osobą jakieś plany.
Czy myślałeś o podpisaniu kontraktu w Rosji?
- Nie wiem, być może się na to zdecyduję. Na razie o tym nie myślałem. Nie myślałem też za bardzo jeszcze o przyszłym sezonie w Polsce. Meczem z Częstochową u siebie praktycznie zakończyliśmy sezon. Będę rozmawiał z działaczami i myślę, że niedługo się okaże, gdzie będę jeździł w następnym sezonie.
Czy w rachubę wchodzi pierwsza liga?
- Powiem tak: chciałbym jeszcze pozostać w Ekstralidze i jeździć w barwach drużyny z Wrocławia w przyszłym roku. Myślę, że chyba właśnie z Atlasem podpiszę kontrakt.
Przed sezonem byłeś blisko podpisania kontraktu w rodzimym Rybniku, czego zabrakło do parafowania umowy?
- Było rzeczywiście blisko, nie do końca się dogadaliśmy. Klub w pewnym momencie wycofał się z rozmów, bo nie było sponsora. Taki był właśnie koniec moich pertraktacji z RKM-em.
Ostatnio głośno jest o problemach finansowych klubu z Rybnika. Jak się na to zapatrujesz?
- Słyszałem o tym. W każdej plotce jest część prawdy, więc pewnie i w tym wypadku jest podobnie. Myślę, że rybnickim działaczom uda się zdobyć pieniądze i wypłacić je przede wszystkim zawodnikom, bo to właśnie oni są najważniejsi. Zawodnicy nie jeżdżą po to, aby startować za darmo, a po to, aby zarabiać pieniądze. Nie chcieliby oni pewnie kończyć sezonu bez wypłaconych pieniędzy.
Czy myślisz, że w przyszłym roku Rybnik pozostanie na żużlowej mapie Polski?
- Myślę, że żużel w Rybniku nie zniknie. Uważam, że nie pozwoliłoby na to miasto. Ten sport w Rybniku ma tradycje, są kibice i prezydent zrobi wszystko, aby żużel w tym mieście pozostał. Uważam, że należy zmienić zarząd klubu i "jechać" od nowa, innym zarządem.
Czy interesujesz się losami klubu z Ostrowa Wielkopolskiego?
- Znam mniej więcej sytuację ostrowian. Uważam, że liczyliby się na poważnie w walce o awans do Ekstraligi, gdyby nie te siedem minusowych punktów. Nie wiem, czy uda im się awansować, ale będzie to na pewno trudne zadanie.
Dlaczego zdecydowałeś się na odejście z Ostrowa Wielkopolskiego?
- No cóż, kiedyś wszystko się kończy. Tam akurat się skończyło, przyszedłem do Wrocławia i jestem z tego zadowolony.