Liderem może być każdy - rozmowa z Robertem Kempińskim, trenerem GKM-u

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl trener grudziądzkiego klubu, Robert Kempiński opowiada m.in. o okresie transferowym, zbudowanym zespole i powrocie do historycznej nazwy drużyny - GKM.

Kamil Tecław: Za nami naprawdę bardzo ekscytujący okres transferowy. Jakby pan ocenił siłę rażenia wszystkich zespołów pierwszej ligi?

Robert Kempiński: Nasza drużyna na pewno się zmieniła. Wpłynęło na to kilka czynników. Mamy jednak pięciu nowych zawodników, którzy powinni punktować na solidnym poziomie i dać kibicom dużo radości. Jeżeli chodzi o naszych rywali, to wszystko zweryfikuje tor. Przed rokiem też wszyscy stawiali, że my i Lechma Start Gniezno będziemy wieść prym w lidze, a do walki włączył się również Lubelski Węgiel KMŻ, który do końca walczył o awans. Zdajemy sobie sprawę, że razem z Wybrzeżem Gdańsk jesteśmy głównymi faworytami do wygrania ligi, ale nie lekceważyłbym także innych zespołów, które mają niezłych zawodników.

Grudziądzki klub stosunkowo szybko rozpoczął budowę zespołu w porównaniu z innymi klubami pierwszej ligi. Jest pan zadowolony ze zbudowanej drużyny, czy jakaś wcześniej założona koncepcja została przez rożne czynniki zmieniona?

- Zawsze powtarzam, że koncepcja zależy od budżetu klubu. Obracaliśmy się w realnych kwotach, które pozwoliły nam zbudować dobry zespół. Nie możemy obiecać zawodnikom kontraktów na jakie nas po prostu nie stać. Nie mogę powiedzieć, że mamy "no limit" i będziemy podpisywać kontrakty bez pokrycia. Zarząd spisał się bardzo dobrze i zakontraktował dobrych żużlowców za odpowiednie pieniądze.

Wiele mówiło się o tym, że priorytetom dla klubu będzie przedłużenie kontraktów z ubiegłorocznymi liderami. Ostatecznie to się nie udało. Co zaważyło na tym, że w barwach GKM-u nie ujrzymy w tym sezonie np. Hansa Andersena?

- Nie jesteśmy po prostu w stanie przebić stawek ekstraligowych klubów. Każdy zawodnik może sobie spokojnie przekalkulować ile mniej więcej zdobędzie punktów i ile zarobi. Żaden ze startujących zespołów w Ekstralidze nie ma budżetu na poziomie 2,5 miliona. Nawet Betard Sparta Wrocław ma zdecydowanie większy budżet. My niestety żądań niektórych zawodników nie byliśmy w stanie przyjąć.

Po trzech latach startów w Grudziądzu z klubem rozstał się Davey Watt. Australijczyk w ubiegłym sezonie był dobrym duchem drużyny, a co najważniejsze - zdobywał spore ilości punktów w każdym meczu. Żałuje pan, że "Kangur" w sezonie 2013 nie będzie zdobywał punktów dla GKM-u?

- Na pewno. Moim zdaniem dostał od nas naprawdę dobrą propozycję. Wybrał jednak podobnie jak Andersen kierunek ekstraligowy i zobaczymy jak dalej potoczy się jego kariera. Oczywiście życzę mu jak najlepiej. Mamy ostatecznie innych zawodników i zobaczymy jak to wszystko wyjdzie w praniu.

Davey Watt nie będzie w sezonie 2013 zdobywał punktów dla grudziądzkiej drużyny
Davey Watt nie będzie w sezonie 2013 zdobywał punktów dla grudziądzkiej drużyny

Królem grudziądzkiego toru w ubiegłym roku był zdecydowanie Peter Ljung. Jak przedstawiały się rozmowy ze Szwedem na temat przedłużenia kontraktu? W tym przypadku zaważyły tylko i wyłącznie ambicje zawodnika związane ze startami w ENEA Ekstralidze?

- Oczywiście również względy finansowe. Ja z chęcią nadal widziałbym Szweda w naszej drużynie. Przede wszystkim tak jak powiedziałeś, świetnie czuł się na naszym torze. Chce się sprawdzić w najwyższej klasie rozgrywkowej i trzeba uszanować jego decyzję.

Porozmawiajmy teraz o nowych zawodnikach. Zespół został wzmocniony przede wszystkim przez dwóch Brytyjczyków - Chrisa Harrisa i Scotta Nichollsa. Wielu kibiców twierdzi, że angielski kierunek już przerabialiśmy i rewelacji nie było. Czego oczekuje pan po tych dwóch zawodnikach? Prezes Zbigniew Fiałkowski podkreślał, że zakontraktowanie Nichollsa to był przede wszystkim pana pomysł.

- Rzeczywiście w naszym klubie startowali już Oliver Allen i Edward Kennett. Każdy przecież wie, że Allen to nie Rumun, tylko Anglik. Nie powiedziałbym też, że jeździli jakoś fatalnie. W kilku spotkaniach byli naszymi liderami, a "Olly" naprawdę przywiązał się do Grudziądza. Z drugiej strony trzeba sobie powiedzieć jasno, że Allen to nie ta klasa zawodnika co Harris, czy Nicholls.

Po roku przerwy do Grudziądza powraca Tomasz Chrzanowski. O jego skuteczność możemy być chyba spokojni?

- Nie ukrywam, że został zakontraktowany z myślą bycia jednym z liderów zespołu. Poczekajmy jednak na pierwsze treningi i sparingi, a dopiero pierwsze mecze pokażą kto tak naprawdę będzie liderował naszej drużynie. Na ten moment tym liderem może być każdy zawodnik.

Na tą chwilę niezbyt silnie przedstawia się formacja juniorska grudziądzkiego klubu. Spodziewał się pan takiego obrotu spraw związanych z jazdą w Grudziądzu braci Pulczyńskich?

- Nie będę ukrywał, że byłem zaskoczony decyzją bliźniaków z Torunia, bo byliśmy dogadani. Okazuje się jednak, że wszystko jest możliwe i bracia wybrali ofertę Orła Łódź. Nie ukrywajmy, że chodziło tutaj zdecydowanie o finanse. Nikt mi nie powie, że wolą jechać 240 kilometrów na mecz do Łodzi, niż 60 do Grudziądza. A szkoda, bo zawsze mogliśmy jeszcze porozmawiać i dojść do porozumienia. Być może byśmy coś dorzucili i nie zostalibyśmy w trudnym położeniu. Przeanalizowaliśmy jednak sytuację na spokojnie i mamy inną, równie obiecującą opcję.

Prezes Fiałkowski zapewnia jednak, że ma plan B jeżeli chodzi o juniorów. Wartościowych juniorów na rynku już jednak praktycznie nie ma...Czy nie upatrujecie szansy w tym, że niektóre mecze Ekstraligi mają być rozgrywane w soboty?

- Zupełnie nie o to chodzi. Prezes Fiałkowski naprawdę się postarał. Zapewniam, że mamy asa w rękawie i w sezonie 2013 będziemy dysponowali silną parą juniorów. Nie zdradzę jednak nazwisk. O wszystkim kibice dowiedzą się w swoim czasie, być może nawet na niedługo przed pierwszym spotkaniem.

Nie myśli pan żeby w kilku meczach postawić na swoich wychowanków? 

- Oczywiście. Przecież możemy mieć w składzie tylko jednego "gościa" i drugie miejsce zarezerwowane jest dla naszego młodzieżowca. Oczywiście pierwszym kandydatem jest Mateusz Rujner. Bardzo dobrze go znam i wiem na co go stać. Wcale się o niego nie boję. To waleczny zawodnik, który wiem, że wjedzie tam gdzie mucha nie wejdzie. Oczywiście szanse mają również Denis Niedzielski i Karol Szychowski. Nikomu nie zamykam drogi do składu.

Sporo niejasności wytworzyło się również wokół startów w klubie znad Wisły Łukasz Cyran na zasadzie "gościa". Jak rzeczywiście przebiegały rozmowy z gorzowianinem?

- W tym przypadku rozmowy blokowało początkowe porozumienie z braćmi Pulczyńskimi. Od początku w grę nie wchodziło definitywne wypożyczenie, bo Łukasz chciał startować w Gorzowie. Potoczyło się tak, jak się potoczyło i nie ma co do tego wracać.

Wszyscy powoli zastanawiają się kiedy po raz pierwszy w tym roku na Hallera usłyszymy warkot żużlowych motocykli. Czy pomimo ostatnich kilku nieciekawych pod względem pogody dni, nadal realnym terminem pozostaje 6 marca?

- To zależy od wielu czynników. Po pierwsze oczywiście pogoda, a po drugie ja nie mogę planować w tym momencie treningów, bo nie mamy ważnej licencji toru. Czekamy na wizytację panów z Warszawy i przyznanie nowej licencji. Dopiero wtedy zaczniemy planować pierwsze treningi.

Cieszy się pan, że grudziądzki klub wraca do historycznej nazwy GKM? Kiedyś startował pan jako zawodnik w Grudziądzu i zdobywał punkty dla drużyny startującej własnie pod taką nazwą.

- Już raz udało mi się wprowadzić GKM do najwyższej klasy rozgrywkowej. Liczę, że teraz jako trener ponownie dokonam tej sztuki.

Trenerowi Kempińskiemu marzy się awans do Ekstraligi pod historycznym szyldem GKM
Trenerowi Kempińskiemu marzy się awans do Ekstraligi pod historycznym szyldem GKM

Ma pan za sobą cztery sezony prowadzenia zespołu jako trener. Z roku na rok grudziądzka drużyna osiąga lepsze wyniki. Jakby pan ocenił swoją pracę przez te cztery lata?

- Biorąc pod uwagę progresję wyniku, to w tym roku powinniśmy awansować do Ekstraligi. Wszystko oczywiście okaże się na torze. Moja rola w klubie nie ogranicza się tylko do ustalania składu. Załatwiam również wiele innych rzeczy. Często jestem w Urzędzie Miasta, więc trochę obowiązków związanych z pełnieniem funkcji trenera jest, ale nie narzekam.

Czego życzyłby pan sobie przed rozpoczęciem sezonu 2013?

- Na pewno awansu do Ekstraligi. Chciałbym także żeby omijały nas kontuzję, bo to bardzo ważny element. Liczę także, że w tym roku na stadionie frekwencja będzie dużo lepsza. Czasami jak oglądam kasety wideo z czasów moich startów w Grudziądzu, to ciężko uwierzyć w liczbę widzów, gdzie stadion pękał w szwach. Teraz kibiców elektryzują mecze z Gnieznem, a w tym roku pewnie z Gdańskiem. Szkoda, bo na niektórych spotkaniach frekwencja jest mocno porównywalna do zmagań młodych zawodników w Pomorskiej Lidze Młodzieżowej.

Źródło artykułu: