Lech Kędziora. Pamięta początki powrotu żużla do miasta nad Wisłą pod koniec lat 70. XX wieku. Najpierw w GSŻ-cie, potem w GKM-ie startował łącznie przez 11 sezonów, będąc nierzadko jednym z kluczowych zawodników zespołu, a czasem nawet jego numerem jeden. W 1984 roku, będąc drugoligowcem, awansował do finału IMP. Po zakończeniu kariery był też w Grudziądzu szkoleniowcem.
Wojciech Żurawski. Dość późno rozpoczął starty na żużlu, ale starał się nadrabiać i po kilku latach był bardzo solidnym wsparciem dla najlepszych w drużynie. W latach 1995 i 1997 miał duży udział w awansach GKM-u do krajowej elity. Później na wiele lat ruszył w Polskę. Wrócił na epizody w sezonach 2008-2009. Z czasem został klubowym mechanikiem.
Robert Kempiński. Najpierw wieloletnia podpora na torze (1989-1998, 2001-2006), a następnie pierwszy trener (2008-2020). Jako zawodnik wyróżniał się już za czasów juniora. Pamięta zarówno te lepsze, jak i gorsze czasy żużla w swoim mieście. Odjechał ponad 200 meczów dla żółto-niebieskich. Czterokrotnie jego średnia biegowa przekraczała 2,000. Przy tym nazwisku można było śmiało sparafrazować często używany zwrot: myślisz GKM, mówisz Kempiński.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Patryk Dudek ubolewa w związku z brakiem kibiców na trybunach. "My jesteśmy dla nich, oni dla nas"
Piotr Markuszewski. Jedyny rodowity grudziądzanin na podium Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. W 1995 roku w Rzeszowie zajął 3. miejsce, przegrywając ze wschodzącymi gwiazdami polskiego żużla: Dobruckim i Protasiewiczem. Startował w macierzy z dwiema krótkimi przerwami przez 11 sezonów, przeżywając w niej awans (w 1995 był liderem) i spadek z najwyższej ligi. Karierę kończył w 2003, zdobywając z GTŻ-em promocję z II Ligi do I Ligi.
śp. Grzegorz Knapp. Był bardzo lubiany przez kibiców przy Hallera. Nie był może zawodnikiem wiodącym, jeśli mowa o wynikach, to jednak swoją ambicją i umiejętnością walki na dystansie zaskarbił sobie sympatię u grudziądzkiej publiczności. W 2002 roku to on w głównej mierze ratował honor bankrutującego klubu. Próbował także z niezłym skutkiem startować w odmianie na lodzie. Zmarł tragicznie po wypadku w Heusden-Zolder w roku 2014. Miał zaledwie 35 lat.
Krzysztof Buczkowski. Jeden z najlepszych w historii grudziądzkiego speedwaya. Debiutował niedługo po zdaniu licencji w 2002. Jeszcze jako junior odszedł do bydgoskiej Polonii, gdzie jego kariera do momentu ciężkiej kontuzji szła do przodu. Buczkowski powrócił do zdrowia, niedługo potem wrócił odbudować się na swoich śmieciach. Ponowne odejście, ale raz jeszcze powrócił do macierzy. W latach 2015-2020 startował dla GKM-u w PGE Ekstralidze, był też jego kapitanem. Ma w swoim dorobku krążki zdobyte w IMP (brąz), DMŚJ (dwa złota) i ten, który zdobył, reprezentując Grudziądz na arenie światowej - brąz DPŚ przed sześcioma laty.
Artur Mroczka. Nie występował w rodzinnym mieście zbyt długo, bo okrzyknięty jedną z nadziei żużla w Polsce po zakończeniu wieku juniora przeniósł się do ekstraligowego Gorzowa. Za czasów młodzieżowca był jednak dla ówczesnego GTŻ-u pożyteczny. W I Lidze jego wyniki były niezłe, rozwijał się, a to przekładało się również na sukcesy na innych polach. Szczególnie świetnym rokiem był dla niego 2008. Zdobył wtedy z kadrą narodową tytuł w DMŚJ (powtórzył to rok później), sam wygrał finał IMEJ i zgarnął Brązowy Kask. W 2010 jako rezerwa toru wziął udział w dwóch turniejach cyklu Grand Prix. W Bydgoszczy zdobył nawet punkt.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Liczby Falubazu. Sezon numer 30 kapitana Protasiewicza
Liczby Lokomotivu. Powrót po 14 latach. Puodżuks jedynym takim zawodnikiem