Grzegorz Drozd: Motocyklowe prêt-à-porter

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd
Gdzie się podziały tamte plastrony niezapomniane…

Lata siedemdziesiąte były rozkwitem indywidualizmu w żużlu. Epoka jednakowego czarnego koloru przeszła do lamusa. Zaczął się liczyć indywidualizm i różnorodność. Każdy zawodnik chciał się wyróżniać i mieć swój własny image, co nadawało zawodnikowi prestiż i było znakiem rozpoznawczym klasy zawodnika. Brytyjskie kluby nie stosowały identycznych strojów. Wyjątkiem była ekipa Leicester Lions, która w drugiej połowie lat 70-tych stosowała identyczne ubrania wszystkich swoich zawodników. W Polsce, co ciekawe, w drugiej połowie omawianej dekady drużyny do prezentacji wychodziły w jednakowych kombinezonach utrzymywanych w kolorystyce klubowej, np. Włókniarz Częstochowa. W latach osiemdziesiątych w Polsce była to wręcz powszechność, gdy tymczasem w Anglii królował indywidualizm.

Po przemianach gospodarczych w naszym kraju w każdym aspekcie życia codziennego również i sportowego próbowano odciąć się od tradycji PRL-u traktując je jako zacofanie i relikt smutnej przeszłości. Tak było i ze strojami. Wkroczył kapitalizm i sponsorzy. Żużlowcy chcieli mieć swoje barwy i niezależność. Działacze przestali narzucać kolorystkę ubrania. Tymczasem w 1998 roku ówczesny szef brytyjskiego żużla (BSPA) Terry Russell wprowadził przepis o obowiązkowych jednakowych strojach dla zespołów. – Był to efekt długich rozmów ze Simonem Wiggiem, który od zawsze przywiązywał wielką uwagę do wizerunku. Przekonał mnie, że ten pomysł sprawi, że brytyjska liga w oczach telewizji, kibiców i sponsorów będzie bardziej profesjonalna – tłumaczy Russell. Wkrótce wszystkie zespoły jeździły w identycznych strojach. Identyczne i specjalnie przygotowane stroje na ligę spowodowały, że zaczęły znikać plastrony.

Simon Wigg. 1993 rok. Simon Wigg. 1993 rok.
Pierwszym żużlowcem, który nie wystąpił w plastronie na finale mistrzostw świata był Duńczyk Hans Nielsen w Vojens 1988 roku. Duńska firma BN przygotowała specjalny egzemplarz z dokładnym wyhaftowanym "finałowym" plastronem dla największego faworyta imprezy. Podobny zabieg powtórzył rodak Nielsena - Jan O. Pedersen przy okazji finału światowego w Goeteborgu w 1991 roku, a następnie Sam Ermolenko w finale w Pocking w 1993 roku. Dla tych dwóch ostatnich firma GTS przygotowała specjalne lżejsze kombinezony. Zastosowany materiał nie był jednak wydatnie trwały i nie wszedł do powszechnego użycia. Amerykanin w trakcie finału w 1993 roku musiał rozszarpane miejsca sklejać taśmą. Aby zmniejszyć wagę kombinezonu zastosowano plastikowe zamki.

Wymóg jednakowych strojów w lidze angielskiej spowodował, że żużlowcy zamawiali oddzielne stroje na starty w brytyjskiej lidze z gotowymi naszyciami wzorów klubowych plastronów, bowiem w mistrzostwach świata jeździli w innych kombinezonach. W polskiej lidze pierwszym zawodnikiem jeżdżącym bez plastronu był Szwed Tony Rickardsson w 2001 roku. Rico od 1998 roku wprowadził nowy model profesjonalizacji w ubiorze. W każdej lidze i mistrzostwach świata stosował odrębne kombinezony, a także obicia motocykla. Dziś jest to standardem.

Za brytyjską modą ujednolicenia drużyn poszli Szwedzi i Polacy, którzy niejako wrócili do korzeni. Obecnie od kilku lat każda drużyna starannie przed każdym sezonem prezentuje obowiązujący wzór klubowego stroju, a plastrony znikły na dobre z żużlowych aren.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×