Nicki Pedersen - indywidualista, który częściej spada z ligi niż zdobywa medale

15 sezonów w lidze polskiej. Tylko 2 brązowe medale, 3 awanse z pierwszej do ekstraligi oraz 4 spadki – to bilans Nickiego Pedersena w kraju nad Wisłą. Czy warto stawiać na takiego żużlowca?

Nicki Pedersen  - trzykrotny mistrz świata, postać nietuzinkowa, ale i kontrowersyjna. W nerwach potrafił rzucać czym popadnie w parku maszyn. Kiedy ochłonie to jednak sympatyczny uśmiechnięty człowiek, który nade wszystko ceni sobie rodzinę.

Bez wątpienia Duńczyk zapisze się w historii jako jeden z najwybitniejszych żużlowców w tej dyscyplinie sportu. Pedersen to jednak indywidualista. Zawodnik, który własne sukcesy stawia nad dobrem drużyny. Przekonała się o tym brutalnie w tym sezonie PGE Marma Rzeszów. Gdyby nie fakt, że Nicki Pedersen startował ze złamaną ręką w SGP, walcząc o czwarty tytuł mistrza świata, a odpuszczał rywalizację dzień później w Enea Ekstralidze, pewnie teraz rzeszowianie nie mieliby nosów spuszczonych na kwintę.

To jednak nie jedyny przypadek polskiego klubu, który "przejechał" się na Nicki Pedersenie. Śledząc wyniki Duńczyka w polskiej lidze łatwo znaleźć pewną zależność. Do czasu, gdy nie osiągnął jeszcze wielkich sukcesów na arenie międzynarodowej, notował całkiem udane sezony z polskimi klubami - głównie pierwszoligowymi, które wprowadzał do elity. Kiedy stał się gwiazdą i utytułowanym żużlowcem, trudno dostrzec sukcesy jego polskich drużyn.

W zeszłym sezonie spadek z Enea Ekstraligi Nicki Pedersen zanotował z klubem z Gdańska
W zeszłym sezonie spadek z Enea Ekstraligi Nicki Pedersen zanotował z klubem z Gdańska

Nicki Pedersen 15 sezonów spędził w polskiej lidze, a ani razu nie zdobył Drużynowego Mistrzostwa Polski. Największym osiągnięciem z polskimi klubami Duńczyka są dwa brązowe medale - w 2009 roku w Częstochowie i 2011 w Gorzowie. Kilka razy Pedersen znajdował się w składach drużyn, które nie do końca spełniły oczekiwania. Często zajmował czwarte miejsca - w 2007 roku w Rzeszowie i rok później w Częstochowie. W 2007 roku jeździł fenomenalnie. Zdobywał często komplety punktów. Wykręcał nawet 21 "oczek", gdyż wówczas obowiązywały jokery w polskiej lidze. Co z tego, skoro rzeszowianie nie wywalczyli medalu.

W 2004 roku klub z Zielonej Góry dopiero po barażach uratował utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie na długo zresztą, bo w kolejnym sezonie klub spod znaku Myszki Miki - z nomen omen Nicki Pedersenem w składzie - został zdegradowany do I ligi.

Po odejściu z Gorzowa Nicki Pedersen zaliczył dwa spadki z drużynami Enea Ekstraligi. Najpierw w 2012 roku został zdegradowany z Wybrzeżem Gdańsk, a teraz sensacyjnie spada z ligi z PGE Marmą Rzeszów. Kłamstwem byłoby napisanie, że to Nicki Pedersen "spuścił" oba kluby do niższej ligi. Za każdym razem Duńczyk był najskuteczniejszym żużlowcem swoich drużyn. Co z tego, skoro kluby i tak poleciały.

Pedersen nigdy nie jeździł parowo. Mało tego, często nawet przeszkadzał swoim kolegom z drużyny, gdyż liczyły się tylko jego trzy punkty. To przeciwieństwo chociażby Tomasza Golloba czy Grega Hancocka, którzy nie tylko potrafią pomóc kolegom z pary, ale także wprowadzają atmosferę w zespole. Nickiego trudno uznać za dobrego ducha jakiejkolwiek ekipy. To indywidualista chodzący własnymi ścieżkami.

Mimo braku sukcesów klubów, w których jeździ Nicki Pedersen Duńczyk co roku znajduje bez problemu pracodawcę. Polskie kluby, choć nauczone doświadczeniami innych lub swoimi z przeszłości i tak płacą często horrendalne pieniądze Duńczykowi. Owszem, on swoje punkty robi i jest gwarantem lepszej zdobyczy niż pewnie jakikolwiek żużlowiec na świecie. Pytanie tylko, czy to daje sukces klubowi? Przez 15 lat startów Pedersena w polskiej lidze nikomu nie przyniosło to tytułu mistrza. Cztery razy za to kluby z Pedersenem były degradowane.

Po tym sezonie "Power" będzie pewnie znów szukał sobie nowego klubu. Ciekawe, jak zachowają się działacze polskich klubów? Jestem przekonany, że szybko się ktoś skusi na kontrowersyjnego, ale skutecznego Duńczyka. Pytanie tylko, jak na tym klub wyjdzie w końcowym rozrachunku i czy Pedersen w końcu przełamie klątwę, że zespół, w którym on startuje nie zdobywa mistrzostwa Polski?

A co Wy sądzicie o postawie Nickiego Pedersena w stosunku do polskich klubów? Czy Duńczyk jest wart pieniędzy, które płacą mu polskie kluby? Gdzie Waszym zdaniem Pedersen może trafić w przyszłym sezonie? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.

Nicki Pedersen w polskiej lidze
1999 - Gniezno - 10 miejsce w ekstralidze - spadek
2000 - Grudziądz - 2 miejsce w I lidze
2001 - Gdańsk - 1 miejsce w I lidze - awans
2002 - Zielona Góra - 1 miejsce w I lidze - awans
2003 - Rybnik - 1 miejsce w I lidze - awans
2004 - Zielona Góra - 7 miejsce w ekstralidze - utrzymanie przez baraże
2005 - Zielona Góra - 8 miejsce w ekstralidze - spadek
2006 - Rzeszów - 6 miejsce w ekstralidze
2007 - Rzeszów - 4 miejsce w ekstralidze
2008 - Częstochowa - 4 miejsce w ekstralidze
2009 - Częstochowa - 3 miejsce w ekstralidze
2010 - Gorzów - 6 miejsce w ekstralidze
2011 - Gorzów - 3 miejsce w ekstralidze
2012 - Gdańsk - 10 miejsce w ekstralidze - spadek
2013 - Rzeszów - 8 miejsce w ekstralidze - spadek

Nicki Pedersen to świetny żużlowiec. Dlaczego więc nie odnosi sukcesów z polskimi klubami?
Nicki Pedersen to świetny żużlowiec. Dlaczego więc nie odnosi sukcesów z polskimi klubami?
Źródło artykułu: