Unia Leszno przyznała się do błędu. Medale tylko z liderem w składzie

Fogo Unia Leszno ma realną szansę, by nie tylko awansować do play-offów, ale i znaleźć się w finale Enea Ekstraligi. Jak pokazuje przeszłość, kluczem do sukcesu jest w przypadku Byków lider zespołu.

W tym artykule dowiesz się o:

Pomimo zakończenia ostatniego sezonu na szóstym miejscu w tabeli, leszczynianie zdecydowali się na dokonanie tylko jednej zmiany w składzie. W miejsce Fredrika Lindgrena, z którym nie przedłużono wygasającego kontraktu, zatrudniono Nickiego Pedersena. - Jak wszyscy wiedzą, Nicki został ściągnięty do naszego zespołu jako lider i element układanki, którego nam brakowało. W poprzednim sezonie mieliśmy siedmiu równych zawodników, ale w tych kluczowych momentach mimo wszystko czegoś nam brakowało - przyznał dyrektor klubu, Ireneusz Igielski.

Posunięcie Fogo Unii Leszno docenia ekspert naszego portalu, Jacek Gajewski. Zauważa bowiem, że włodarze klubu wyciągnęli wnioski z ostatniego sezonu. - Działacze tego zespołu dość szybko zdefiniowali sobie problem, który mieli w minionych rozgrywkach. Był nim brak lidera. Warto zresztą przypomnieć, że w czasach kiedy ekipa z Wielkopolski zdobywała mistrzostwo Polski ktoś taki w drużynie był. Można podać przykłady Adamsa, Hampela czy Kołodzieja - podkreślił Gajewski.

- Działacze tego zespołu dość szybko zdefiniowali sobie problem, który mieli w minionych rozgrywkach. Był nim brak lidera - ocenia Gajewski
- Działacze tego zespołu dość szybko zdefiniowali sobie problem, który mieli w minionych rozgrywkach. Był nim brak lidera - ocenia Gajewski

Niektórzy sugerują jednak, że choć leszczynianie obrali dobry kierunek, myśląc o pozyskaniu lidera, to podjęli złą decyzję, stawiając właśnie na Pedersena. Sceptykiem jest choćby były szkoleniowiec Unii - Jan Krzystyniak. - Czy ten zawodnik pozwoli zespołowi osiągnąć lepszy wynik niż w ubiegłym roku? Uważam, że będzie on gwarantował zdobycze powyżej 12 punktów w każdym mecz. Czy zatrudnienie Nickiego Pedersena rozwiąże jednak problemy Unii? Wydaje mi się, że nie - ocenił.

Wątpliwości, jakie wiążą się z obecnym składem Fogo Unii jest wiele. Pomimo obaw, kibice Byków mają jednak uzasadnione powody do optymizmu. Historia - o czym mowa w dalszej części artykułu - pokazuje bowiem, że leszczynianie liczyli się w walce o medale tylko wtedy, gdy mieli w składzie choć jednego lidera z prawdziwego zdarzenia.

Leigh Adams

Piętnaście sezonów, jakie Leigh Adams spędził w Lesznie to wystarczający okres, by na zawsze zagościć w sercach tamtejszych kibiców. Mając w składzie australijskiego jeźdźca, Unia sięgnęła po dwa Drużynowe Mistrzostwa Polski. Dwukrotnie kończyła natomiast zmagania ligowe ze srebrnymi medalami.

Leszczynianie nigdy nie mieli wątpliwości, że ojcem wspomnianych sukcesów był właśnie Adams. Choć były sezony, gdy Unia rywalizowała o lokaty w środku tabeli, Australijczyk nigdy nie schodził poniżej solidnego poziomu. W ciągu piętnastu lat nie zdarzyło mu się, by jego średnia biegowa spadła poniżej 2,1. W 2007 roku, gdy wraz z Unią sięgał po pierwsze Drużynowe Mistrzostwo Polski, był najlepszym obok Nickiego Pedersena jeźdźcem Ekstraligi. Adams nie spuścił z tonu także w swoim ostatnim sezonie, zakończonym kolejnym złotym medalem. - Leigh nadal jest w doskonałej formie. Pragnął jednak, aby kibice zachowali go w pamięci i w sercach w roli zwycięzcy, a nie jak kogoś odcinającego kupony minionej sławy - tłumaczył decyzję o zakończeniu żużlowej kariery członek jego teamu, Mariusz "Mario" Szmanda.

Nim do Unii trafił Jarosław Hampel, bezsprzecznym liderem był przez lata Leigh Adams
Nim do Unii trafił Jarosław Hampel, bezsprzecznym liderem był przez lata Leigh Adams

Warto pamiętać, że Australijczyk przyczyniał się nie tylko do zdobywania medali. Gdy w 2001 roku Unia walczyła w barażach o utrzymanie w Ekstralidze, decydujące punkty przywoził właśnie Adams. To w dużej mierze dzięki jego postawie leszczynianie przegrali wyjazdowy mecz w Rybniku tylko dziewięcioma punktami. "Kangur" zdobył wówczas komplet osiemnastu oczek. "Leigh nie zdradził Unii z nikim, choć go klub niejeden chciał" - wołali często kibice, ciesząc się, że mimo kilku chudych lat, Adams pozostał wierny drużynie z Leszna.

Statystyki Adamsa, gdy Unia Leszno zdobywała medale:

SezonMeczeBiegiPunktyŚrednia bieg.
2002 18 91 210 2,390
2007 18 96 243 2,635
2008 20 99 208 2,273
2010 20 97 206 2,227


Nagrodą dla australijskiego jeźdźca były z pewnością medale. Co warte podkreślenia, trzy z nich zdobył wraz z Unią w czterech ostatnich latach żużlowej kariery. W 2007 roku, kiedy Byki świętowały Drużynowe Mistrzostwo Polski, radni miejscy jednogłośnie nadali mu tytuł Honorowego Obywatela Leszna. Nie ulega wątpliwości, że gdyby nie postawa Adamsa, zdobycie złota nie byłoby możliwe. Choć w trakcie finału z Apatorem leszczynianie mogli liczyć także na solidną postawę Krzysztofa Kasprzaka, Jarosława Hampela i Damiana Balińskiego, to właśnie za sprawą Australijczyka Unia była wówczas najlepszą drużyną w kraju.[nextpage]Jarosław Hampel i Janusz Kołodziej

Kibice niejednokrotnie zastanawiali się czy w Lesznie pojawią się zawodnicy, którzy pod względem wyników będą w stanie dorównać Adamsowi. Los chciał, że trafili do do Unii jeszcze przed zakończeniem jego kariery. Żużlowcem, który przejął pałeczkę po Australijczyku i pełnił rolę lidera Byków był Jarosław Hampel.

Zawodnik, który trafił do Unii w 2007 roku ze Sparty Wrocław, podobnie jak Adams nie zszedł w czasie swojej przygody z klubem poniżej średniej biegowej 2,0. "Mały" - pod względem wyników - najlepiej prezentował się w sezonie 2011. To w dużej mierze dzięki jego znakomitej postawie na torze Unia, pomimo odejścia Leigh Adamsa, dotarła do finału Ekstraligi. Hampel, który uzyskał średnią biegową 2,626 był wówczas najlepszym zawodnikiem całych rozgrywek.

To właśnie w pierwszym sezonie po pozyskaniu Hampela Unia sięgnęła po Drużynowe Mistrzostwo Polski. "Mały", który mimo solidnych wyników (średnia bieg. 2,093) znajdował się w cieniu Leigh Adamsa, urósł do miana prawdziwego lidera trzy lata później. Leszczynianie w przeciągu całego sezonu nie mieli sobie równych, a o ich dominacji świadczył fakt, że wygrali już pierwszy mecz finałowy w Zielonej Górze. Hampel zdobył na torze rywala dziesięć punktów i bonus.

Statystyki Jarosława Hampela w barwach Unii Leszno:

SezonMeczeBiegiPunktyŚrednia bieg.
2007 18 75 144 2,093
2008 20 99 210 2,283
2009 16 86 174 2,233
2010 20 98 219 2,388
2011 20 112 283 2,625
2012 7 37 80 2,162

Statystyki Janusza Kołodzieja w barwach Unii Leszno:

SezonMeczeBiegiPunktyŚrednia bieg.
2010 19 94 213 2,521
2011 20 105 170 1,762

Unia nie wygrałaby jednak sezonu 2010 w cuglach, gdyby nie trzecie ogniwo zespołu, jakim był Janusz Kołodziej. Choć "Koldi" startował z plastronem Byka jedynie przez dwa sezony, kibice w Lesznie do dziś wspominają go z wielkim sentymentem. We wspomnianym, mistrzowskim sezonie, obecny zawodnik tarnowskiej Unii zaliczył najlepszą w karierze średnią biegową - 2,521. Złoto z Bykami nie było jedynym sukcesem, po jaki sięgnął w tamtym sezonie. Oprócz tego wywalczył tytuł Indywidualnego Mistrza Polski, a dzięki "dzikiej karcie" został stałym uczestnikiem SGP. - To był bez wątpienia mój najlepszy sezon w karierze i na pewno będę do niego wracać z sentymentem - mówił z dumą Kołodziej.

Unia nie wygrałaby jednak sezonu 2010 w cuglach, gdyby nie trzecie ogniwo zespołu, jakim był Janusz Kołodziej
Unia nie wygrałaby jednak sezonu 2010 w cuglach, gdyby nie trzecie ogniwo zespołu, jakim był Janusz Kołodziej

Gdy przed sezonem 2012 "Koldi" przenosił się do klubu z Tarnowa, leszczyńscy kibice wszelkie nadzieje pokładali w Jarosławie Hampelu. Ostatni rok "Małego" w barwach Unii zakończył się jednak rozczarowaniem. Klub, który w dwóch poprzednich latach zdobył złoty i srebrny medal, tym razem zakończył ligową rywalizację na piątej pozycji. Leszczynianie nie mieli wątpliwości, że przyczyną tego była kontuzja Hampela. Z powodu feralnego upadku w Kopenhadze, "Mały" wystąpił w zaledwie siedmiu meczach Ekstraligi. - Mogliśmy mówić o naprawdę wielkim pechu, bo z racji tego, że straciliśmy na przeszło połowę sezonu Jarka, nie mogliśmy rywalizować z czołówką tabeli - tłumaczył dyrektor klubu Ireneusz Igielski. Choć Unia przekonała się wówczas, że do walki o najwyższe cele konieczne jest posiadanie lidera, nie wyciągnęła wniosków, gdy Hampel przeniósł się po sezonie do Falubazu Zielona Góra.
[nextpage]
Pomimo straty Hampela leszczynianie nie zabiegali zimą 2012 roku o sprowadzenie równie mocnego zawodnika. Do drużyny zawitali zamiast tego Fredrik Lingren, Grzegorz Zengota i Kenneth Bjerre. - Może być tak, że na papierze nie będziemy tak silni jak inne zespoły, ale trzon drużyny będą stanowili zawodnicy stąd, z Leszna. A to ogromny powód do dumy dla nas i dla naszych kibiców - mówił ówczesny prezes, Józef Dworakowski.

Szybko stało się jasne, że choć Fogo Unia będzie liczyła się w walce o play-offy, nie zdoła nawiązać walki z Unibaksem Toruń bądź Falubazem Zielona Góra. Z powodu braku lidera piętą achillesową drużyny okazały się biegi nominowane. - Liczyliśmy na to, że zgrana i wyrównana drużyna, w której nie ma lidera, wystarczy do osiągnięcia sukcesu. Okazało się jednak, że czegoś nam tu zabrakło. Z tego też względu biegi nominowane, w których sobie nie radziliśmy, były naszą piętą achillesową - tłumaczył Paweł Jąder, będący nowym menedżerem zespołu.

Leszczynianie wiedzą, że mimo pozyskania Nickiego Pedersena, do drużyny, która zdobywała przed czterema laty ostatnie Drużynowe Mistrzostwo Polski, jest im jeszcze daleko. Nie oznacza to jednak, że nie mogą aspirować do walki o znalezienie się w finale. - Nie zamierzamy bać się żadnego rywala - deklaruje nowy prezes Piotr Rusiecki. Za największy atut Fogo Unii uważa się młody, a przede wszystkim wyrównany skład. Można bowiem przypuszczać, że bracia Pawliccy, Tobiasz Musielak i Grzegorz Zengota są w stanie osiągać lepsze wyniki niż w poprzednim sezonie. - Przyszłość jest tak naprawdę przed nimi. Ci zawodnicy są młodzi i głodni sukcesów przed kolejnym sezonem - uważa Paweł Jąder.

Leszczynianie przyznali się wówczas do błędu, stwierdzając, iż szósta drużyna Enea Ekstraligi potrzebuje w swoim składzie prawdziwego lidera
Leszczynianie przyznali się wówczas do błędu, stwierdzając, iż szósta drużyna Enea Ekstraligi potrzebuje w swoim składzie prawdziwego lidera

By zdobyć złoty lub srebrny medal, leszczyńska drużyna - podobnie jak w najlepszych latach - potrzebowałaby właśnie cichych bohaterów. W 2007 roku, gdy Unia mierzyła się w finale Ekstraligi z Apatorem Toruń najlepiej punktującym zawodnikiem nie był wcale Leigh Adams. Lepiej niż Australijczyk spisali się Damian Baliński i Krzysztof Kasprzak. To w dużej mierze dzięki ich postawie leszczynianie wygrali zarówno pierwszy mecz na własnym torze (49:41), jak i rewanż w Grodzie Kopernika (46:44). Drużyna z 2010 roku nie opierała się natomiast tylko i wyłącznie na Adamsie, Hampelu i Kołodzieju. W pierwszym finałowym spotkaniu w Zielonej Górze powyżej dziesięciu oczek zdobył także Damian Baliński (11+1). Przez cały rok solidnie spisywali się ponadto Troy Batchelor i Jurica Pavlic.

Warto jednak zaznaczyć, że leszczynianie sięgnęli po oba triumfy, nie mając najlepszej w kraju pary młodzieżowej. W 2007 roku w składzie Byków znajdował się Adam Kajoch, który w jednym z finałowych meczów przeciwko Apatorowi nie zdobył ani jednego punktu. Trzy lata później w kratkę spisywał się natomiast Sławomir Musielak. Znacznie lepsze wyniki osiąga obecnie jego młodszy brat - Tobiasz, będący jednym z czołowych młodzieżowców Ekstraligi. Jak zaznacza Jacek Gajewski, zarówno "Tofeek", jak i Piotr Pawlicki mogą być kluczem do osiągnięcia sukcesu w najbliższym sezonie. - Jeśli do poziomu, który prezentował przed kontuzją wróci Musielak, to razem z Pawlickim mogą stworzyć najmocniejszy duet juniorów w lidze. To stanowi naprawdę duży handicap - uważa.

Czy dzięki pozyskaniu lidera zespołu i utrzymaniu składu z poprzedniego sezonu, Fogo Unia jest wystarczająco mocna, by włączyć się do walki o Drużynowe Mistrzostwo Polski? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: