O słabym początku rozgrywek łotewscy zawodnicy muszą szybko zapomnieć. Jedynie i to tylko momentami w Bydgoszczy honor swojej drużyny starali się ratować Andrzej Lebiediew oraz Maksim Bogdanow. - Szczerze powiem, że przed meczem nie spodziewaliśmy się aż tak dużego pogromu ze strony bydgoszczan. Staraliśmy się przez cały tydzień szukać w Polsce odpowiednich torów do dobrego treningu. Jak widać dobrego efektu to nie przyniosło - podkreślił trener Nikołaj Kokin.
Tylko dwa biegowe zwycięstwa odniósł jeden z największych talentów ostatnich lat w światowym żużlu Andrzej Lebiediew. Jak widać młody zawodnik musi jeszcze sporo pracować, aby dobrze poznać wszystkie tory w naszym kraju, dzięki czemu w przyszłości nie będą one stanowiły dla niego żadnej niespodzianki.
- Na pewno wszyscy w naszej ekipie spodziewali się znacznie bardziej wyrównanego pojedynku. Zamiast walki o zwycięstwo musieliśmy uważać, aby nie doznać wysokiej porażki. Właściwie to w niedzielę ciężko nam było w każdym elemencie żużlowego rzemiosła. Starałem się szukać odpowiednich ścieżek, potrzebowałbym jeszcze kilku biegów na dobre zapoznanie się z tym torem - podsumował Lebiediew.
Trener Jacek Woźniak był zadowolony z dyspozycji swoich zawodników. Zwłaszcza, że większość z nich pojechała na poziomie swoich możliwości. Największym zaskoczeniem była dobra postawa Duńczyka Patricka Hougaarda.- Cały nasz zespół pojechał na miarę oczekiwań i pokazał ambitną walkę. Podkreślę tutaj słowo ambicja, bo tego właśnie oczekiwałem od tych chłopaków. Pokazali, że potrafią wygrać start, powalczyć do końca. Chciałem wszystkim żużlowcom dać szansę pokazać się w czterech wyścigach poza najlepszą dwójką i to się udało. Musimy pracować dalej i myślimy już o meczu w Rybniku - zakończył wszystko Jacek Woźniak.
Do Rybnika muszą jechać najlepsi startowcy, tam podobno na trasie nic nie można zrobić.