- Na początku w ogóle nie mogliśmy się dopasować, potem coś tam niby drgnęło, ale i tak wychodziły z tego sporadyczne punkty, więc większego szału nie zrobiliśmy.
25-latek dorzucił do skromnego dorobku drużyny pięć punktów w pięciu startach, ale były to w większości zdobycze "z urzędu", na partnerze. - Gospodarze byli bardzo dobrze przygotowani, wiadomo, że to już najwyższa półka zawodników. Z takimi jeźdźcami jak Janusz Kołodziej czy Greg Hancock bardzo ciężko wygrywać zwłaszcza, jeśli są na własnym torze - powiedział.
Zespół znad morza przybył do Małopolski pokrzepiony inauguracyjnym triumfem nad faworyzowanym Unibaksem Toruń. Teraz o takiej sensacji nie mogło być mowy. - Przyjechaliśmy do Tarnowa bez większych napięć. Wygraliśmy mecz u siebie, z dobrą drużyną i to nas podbudowało, ale wiedzieliśmy, że tym razem jedziemy do jaskini lwa gdzie nigdy nikomu nie jest łatwo. A jeszcze na dodatek niemal wszyscy chłopacy z Tarnowa są "w gazie". Walczyliśmy na ile byliśmy w stanie, a okazało się, że to wystarczyło na dwadzieścia siedem oczek - zakomunikował.
Plan na sezon 2014 jest jasny i od dawna nakreślony. - Dla nas podstawą będą zwycięstwa na swoim torze i tego nie kryjemy. Na wyjazdach chcemy pokazywać się z jak najlepszej strony. Czerpać z tych zawodów radość i wciąż pobierać z nich naukę. Widać bowiem, że w wielu przypadkach w Enea Ekstralidze górę bierze doświadczenie - zakończył wychowanek GKM-u Grudziądz.