Stanisław Chomski: Mogą się teraz cieszyć ci, którzy przepowiadali nasz łomot

Po sensacyjnej wygranej nad Unibaksem Toruń w pierwszej kolejce EE, zawodnicy RZ Wybrzeża Gdańsk otrzymali w Tarnowie zimny prysznic. Gościom nie udało się przekroczyć bariery trzydziestu punktów.

- Mogą się teraz cieszyć ci, którzy tak bardzo wieszczyli, że dostaniemy łomot. My akurat z tego powodu nie mamy roześmianych min, ale gratulujemy zespołowi Marka Cieślaka, który jest bardzo mocny. Dodatkowo ten tor w Tarnowie jest charakterystyczny, bo nie chcę nadużywać słowa specyficzny. Trzeba mieć naprawdę super przygotowany sprzęt na ten obiekt. Jest on nie dość, że bardzo długi to jeszcze z mnóstwem linii do ścigania - powiedział po poniedziałkowej porażce 27:63 trener przyjezdnych Stanisław Chomski.

Po meczu pojawiło się też sporo zarzutów, że ekipa z miasta Neptuna przeszła obok spotkania. Z tarnowianami walkę nawiązali jedynie Leon Madsen oraz Thomas H. Jonasson. Skandynawowie we dwójkę zdobyli ponad połowę całego dorobku gdańszczan. Dla tego pierwszego sporym ułatwieniem było to, że trzy ostatnie sezony spędził właśnie w Jaskółczym Gnieździe. - Nie mnie oceniać, czy pokazaliśmy charakter. My jesteśmy od wykonywania roboty. Nam noty wystawią kibice czy dziennikarze. Wydaje mi się, że w końcówce spotkania dopiero zaczęliśmy łapać o co na tym torze naprawdę chodzi. Ogólnie jednak mieliśmy takie pojedyncze wyskoki. Nie będę mówił o Leonie Madsenie, który zna ten tor dobrze i to było widać po jego zdobyczy. To zupełnie inna bajka kiedy znasz wszystkie ścieżki, a potem potrafisz do znudzenia z nich korzystać. Inaczej to wyglądało u gospodarzy. Każdy popychał drugiego do doskonałej jazdy. Vaculik znajduje się w kapitalnej dyspozycji, Hancock to doświadczenie, a Kołodziej wielka indywidualność. Te elementy są nie do przecenienia - stwierdził obrazowo.

Szkoleniowiec beniaminka Enea Ekstraligi wymienił też inne plusy  teamu prowadzonego przez Marka Cieślaka - Dużym atutem gospodarzy jest to, że ten skład, jego trzon jest bardzo stabilny. Greg Hancock miał roczną przerwę od występów w tym klubie. Ale Amerykanin jest jeźdźcem z takim bagażem doświadczeń, że ten jeden sezon nie zrobił mu wielkiej różnicy. Dochodzi tylko do kosmetycznych korekt w poszczególnych ogniwach, których Marek dokonuje ze względu na zmiany regulaminowe - zauważył.

- Najmniej punktów zdobył ten, który miał do tej pory najrzadszą styczność z obiektem w Tarnowie, czyli Krzysiu Buczkowski. Były to jednak "oczka" ważne. Nawet mało objeżdżony Ernest Koza nie dał moim podopiecznym cienia wątpliwości jak na tym torze powinno się dobierać trajektorie jazdy. To są niuanse, które wpłynęły na taki, a nie inny rozmiar porażki - dodał na zakończenie.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: