Przemysław Pawlicki: Byłem najsłabszym ogniwem

Przemysław Pawlicki w niedzielnym pojedynku Stali Gorzów z Fogo Unią Leszno wywalczył zaledwie trzy punkty. W czym tkwił problem kapitana "Byków"?

W piątek Przemysław Pawlicki zanotował upadek w Anglii. Wszyscy zastanawiali się jak kapitan Fogo Unii Leszno pojedzie w niedzielę w Gorzowie. Pojechał słabo. - Nie ma żadnego problemu po upadku. Cieżko mi się wypowiedzieć w czym tkwił problem - komentował.

Leszczynianin dobrze zaprezentował się w swoim pierwszym starcie, kiedy to jechał na prowadzeniu, ale ostatecznie został wyprzedzony przez Mateja Zagara. - W pierwszym wyścigu byłem najszybszy ze swoich startów, ale to i tak nie było to. Nie jechało mi się łatwo. Miałem problem, żeby utrzymać motor na swojej ścieżce. Puszczając nawet sprzęgło nie czułem tego, co powinienem czuć - wspominał Pawlicki.

W trzech kolejnych występach "Przemo" zdołał dołożyć jeszcze tylko jeden punkt. - Ze startu nie wychodziłem źle, byłem blisko wszystkich zawodników, ale z wyjścia z pierwszego łuku traciłem moc. Nie mogłem w ogóle się napędzić. W tym tkwił u mnie problem. Szukaliśmy całe zawody optymalnych ustawień, które by pasowały - przyznał.

Starszy z braci Pawlickich przyznaje, że szukał ustawień, ale nie było łatwo dopasować sprzęt. - Miałem dwa motocykle i w obu czegoś szukałem. Nie doszliśmy do porozumienia z motocyklami. Może to mój słabszy dzień. Szkoda tylko, że ostatnio w Anglii też miałem słabszy dzień. Muszę to na spokojnie w domu obejrzeć, przemyśleć i wyciągnąć wnioski, żeby takich błędów do końcu sezonu nie popełniać - ocenił zawodnik "Byków".

Kapitan Fogo Unii Leszno przyznaje, że nie tylko on miał problem w niedzielnym meczu. - Ktoś najpierw wygrał bieg, żeby po chwili przyjechać na końcu stawki. Dopiero w ostatnim biegu Piotrek pokazał, że był bardzo szybki i wygrał start z czwartego pola. Jechał z przodu, ale pech chciał, że łańcuch się zerwał - komentował Przemysław Pawlicki. - Patrząc na całokształt to jako drużyna pojechaliśmy słabo - dodał.

Żużlowiec leszczyńskich Byków przyznaje, że na pewno problemem nie była nawierzchnia. - Tor był przygotowany idealnie. Można było jeździć szerzej, a wiadomo, że od kilku lat ścieżka w Gorzowie jest szybsza przy krawężniku i więcej mijanek było z wyjścia z krawężnika - ocenił.

Przemysław Pawlicki krytycznie natomiast wypowiada się na temat swojej postawy. - Trzeba się koncentrować na kolejnych meczach, a to spotkanie pozostawić za sobą. Trzeba wszystko przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Nie do końca się spasowaliśmy. Byłem chyba najsłabszym ogniwem zespołu. Robiłem wszystko, żeby było lepiej, jednak nic nie skutkowało. Zmieniałem wszystko - zakończył kapitan Fogo Unii Leszno.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[event_poll=25168]

Źródło artykułu: