SPAR Falubaz Zielona Góra jechał bez swojego kapitana, Piotra Protasiewicza, ale mimo to postawił trudne warunki gorzowianom, którzy sprawę zwycięstwa rozstrzygnęli dopiero w 14. wyścigu. - Nie był to mecz łatwy, ale od samego początku mówiłem, że taki nie będzie, mimo braku Piotrka Protasiewicza. Z początku jeździliśmy dobrze, uzyskaliśmy dosyć fajną przewagę - 10 punktów. To było jednak zbyt mało, by myśleć o bonusie - podsumował Piotr Paluch.
Na taki przebieg rywalizacji złożyło się wiele wypadków losowych, które trafiały się po obu stronach. Sytuację dla "żółto-niebieskich" ratowali jednak znakomicie dysponowani Krzysztof Kasprzak i Bartosz Zmarzlik. - Świeca Nielsa, taśma Mateja, słabsza dyspozycja Linusa, który był zastąpiony później przez Bartka - wymieniał. - Bardzo fajne zawody w jego wykonaniu. Był najlepszym zawodnikiem meczu obok Krzysztofa Kasprzaka - chwalił Zmarzlika szkoleniowiec. - Każdy spełnił swoją rolę, choć wiadomo, że wszystkim uciekło trochę punktów. To samo przytrafiło się jednak drużynie przeciwnej i nie ma co psioczyć - dodał.
[ad=rectangle]
Wynik 50:40 dla obu drużyn oznaczał powtórkę z rozrywki sprzed roku, kiedy to żadna z ekip nie otrzymała punktu bonusowego za derbowy dwumecz, gdyż spotkania kończyły się właśnie takimi zwycięstwami gospodarzy. - Tradycji stało się zadość, ale widowisko przednie - krótko skomentował trener gorzowskiego zespołu.
Wspominany już Linus Sundstroem pojechał tylko dwukrotnie, zdobywając jeden punkt. Dzień wcześniej znakomicie pojechał w półfinale Grand Prix Challenge w Goričan, gdzie zdobył 11 "oczek" i zajął drugie miejsce, po wygranym biegu dodatkowym z Januszem Kołodziejem. Udanego początku derbów nie miał też Piotr Świderski, ale to właśnie Szwed powędrował na ławkę. Ostatecznie decyzja była trafiona, ale na jakiej podstawie ją podjęto? - Linus się męczył z młodzieżowcem i nie można było ryzykować. Trzeba było iść za ciosem, dlatego w jego miejsce wskoczył Bartek i zrobił dobrą robotę. Piotrek Świderski te kolejne dwa biegi pojechał dobrze. W przedostatnim wyścigu przyjechał drugi, a trochę nie wyszedł mu ten ostatni - wyjaśnił Paluch.
Punkty gubił też lider gospodarzy, Niels Kristian Iversen. W 11. gonitwie kibice mogli oglądać rzadki widok na ligowych zawodach. Duńczyk na starcie zrobił "świecę" i upadł na plecy. "PUK" zdążył się jednak pozbierać i zjechać na murawę, nie przerywając wyścigu. Jak do tego doszło? - Czwarte pole było dobre. Iversen za szybko wyjechał, pociągnęło go nie do przodu tylko do góry i nie opanował motocykla. To się zdarza. Są emocje, jest walka i tak wyszło - skwitował "Bolo".
Problemy zaczęły się jednak pod koniec zawodów, gdy na wejściu w pierwszy łuk wytworzyła się koleina. - Komisarz nadzorował prace nad torem i nie kazał polewać, żeby tor wiązał. Tak się zdarzyło, że zrobiła się dziura - tłumaczył trener Stali. Ofiarą tej nierówności byli Adrian Cyfer i Kasprzak. Do tego momentu gorzowski junior jechał całkiem udane zawody. To właśnie po świetnym ataku na Jarosław Hampela zapoznał się z torem z powodu tejże dziury. - Adrian pojechał dobre zawody. Walczył w każdym biegu. W tym, w którym upadł, wiózł dobrą pozycję. Tam też podbiło Krzyśka Kasprzaka, więc to nie była ani wina Adriana ani Krzyśka - mówił szkoleniowiec. Po 13. wyścigu komisarz toru, Józef Piekarski nieco wydłużył przerwę, dopilnowując, by usunięto koleinę. To się udało, choć nieco dalej upadek w pierwszym łuku 14. biegu zanotował Aleksandr Łoktajew.
Ukrainiec pojechał do szpitala, gdzie stwierdzono, że wypadł mu bark. Z kolei 19-letni zawodnik gorzowskiej ekipy narzekał po zawodach na bolący bark. - Cyfer przejdzie badania w szpitalu, ale wydaję mi się, że nie ma złamań - przyznał 43-letni opiekun drużyny ze Śląskiej, który pochwalił swojego wychowanka za dobrą i agresywną jazdę, która mogła poskutkować zdobyciem kolejnych punktów. - Było to już widać na ostatnim spotkaniu w Częstochowie i przeniósł to na mecz z Falubazem Zielona Góra. Jeśli wszystko będzie w porządku to będzie miał rehabilitację i myślę, że będzie gotowy na spotkanie za tydzień - dodał.
Do zakończenia rundy zasadniczej jeszcze kilka kolejek, ale już teraz tabela ENEA Ekstraligi się krystalizuje i wiele wskazuje na to, że wzorem 2012 roku Stal z Falubazem zmierzą się w półfinale rozgrywek. - Jeżeli zajmiemy trzecie miejsce, a Falubaz drugie to jedziemy z Zieloną Górą. Tutaj nie wybieramy sobie przeciwnika. W play-offach chcemy jechać jak najlepiej, żeby dojść do rundy finałowej - powiedział szkoleniowiec.
Za tydzień gorzowianie zmierzą się z Unibaxem Toruń, który będzie osłabiony brakiem Chrisa Holdera. W miejsce Australijczyka pojedzie Wiktor Kułakow. Zdaniem Piotra Palucha nie powinno to obniżyć poziomu widowiska. Drużyna "Aniołów" cały czas marzy o play-off i ze swoim Dream Teamem mogą skutecznie powalczyć o awans do kolejnej fazy. - Pewnie, że są groźni. Tam są rasowi zawodnicy, którzy potrafią jechać. Kułakow też swoje pięć groszy dołoży, bo jeździł w Gorzowie na sparingu. Szło mu i dobrze i źle, ale potrafi jechać. Do tego Miedziński, który troszkę się miota, ale zobaczymy, jak będzie na lidze. Juniorów także mają dobrych. Zawody będą równie ciekawie, jak z Falubazem Zielona Góra - zakończył trener Stali Gorzów.