Grigorij Łaguta może mówić o dużym pechu. Najpierw przedsezonowa kontuzja, potem problemy ze startami w polskim klubie, a ostatnio, gdy wydawało się, że Rosjanin wychodzi na prostą, ponownie odnowił się uraz nogi. Jak sam przyznaje, na tor wrócił za szybko, ale drugi raz tego błędu nie popełni. 6 lipca w Gustrow za Łagutę wystartuje Maksim Bogdanow.
[ad=rectangle]
Na pytanie, czy nie za szybko zdecydował się na powrót na tor, Grigorij Łaguta odpowiada: - To samo powiedział mi lekarz (śmiech). Rzeczywiście wygląda na to, że nie byłem wtedy jeszcze w stu procentach gotowy do powrotu i teraz znowu ta sama noga ucierpiała.
- Niestety tak to czasami bywa w sporcie. Zdołowany chyba raczej nie jestem. Pogodziłem się po prostu z tym wszystkim - trochę meczów i imprez mi ucieknie, ale cóż mogę zrobić? Czasu nie cofnę. Na pewno teraz nie popełnię jednak tego samego błędu i wrócę na tor dopiero wtedy, gdy lekarz powie, że mogę spokojnie wracać - dodaje popularny "Grisza".
Łaguta z pewnością żałuje, iż kontuzja dopadła go w takim momencie. Zawodnik wierzy jednak, że na zawody w Holsted będzie już gotowy. Niestety, ominie go rodzimy turniej w Togliatti, w którym w zeszłym roku zajął drugie miejsce.
- Na start w Gustrow na pewno nie wydobrzeję, a raczej powiedziałbym, że na start w dwóch pierwszych rundach szans nie ma. Co będzie potem to zobaczymy. Chciałbym wrócić na trzeci turniej w Holsted, aczkolwiek wiadomo, że o dobre miejsce na koniec cyklu nie będę miał już wtedy większych szans.
Pośpiech nie jest dobrym doradcą w przypadku rehabilitacji złamanych kończyn..i nie tylko.
Niech to będzie równiez ostrzeżenie dla Holdera,który za namową..poKryjomego..chce b. Czytaj całość