Baraże nie mogłyby odbyć się wcześniej, gdyż trzeba wyłonić najpierw drugiego uczestnika, jakim będzie przegrany finalista Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Z tego też względu mecze barażowe zaplanowano na 4 i 11 października. W takiej samej sytuacji jak PGE Stal Rzeszów znajduje się także Łączyńscy-Carbon Start Gniezno. Spotkania o utrzymanie na zapleczu Ekstraligi rozegrane zostaną bowiem w tym samym terminie.
[ad=rectangle]
- Półtora miesiąca przerwy to rzeczywiście dużo czasu i przyznaję, że jest to trochę niekomfortowe. Nic z tym jednak nie zrobimy. Taki jest regulamin i trzeba to zaakceptować. Rozumiemy, że potrzeba czasu, by wyłonić naszego rywala - przyznał prezes rzeszowian, Andrzej Łabudzki.
Od trenera Janusza Ślączki zależy to, jak wyglądać będą same przygotowania. Możliwe, że PGE Stal sprawdzi się przed barażową rywalizacją w treningach punktowanych. - Zobaczymy jak ostatecznie będzie to wyglądać. Na razie niczego jeszcze nie zaplanowaliśmy. Zdajemy sobie sprawę, że zawodnicy jeżdżą w różnych ligach i nie chcemy im teraz nic mieszać, organizując coś w Rzeszowie. Możliwe jednak, że bliżej października, gdy poznamy już obsadę finału Nice PLŻ i prawdopodobnego rywala, sprawdzimy naszych zawodników na torze - zaznaczył prezes PGE Stali.
Dwa mecze o utrzymanie niosą za sobą dodatkowe koszty. Rzeszowianie liczą jednak na to, że uda im się przystąpić do barażu w optymalnym składzie - na czele z Gregiem Hancockiem i Peterem Kildemandem. Istotna dla bilansu finansowego będzie też frekwencja na trybunach. - Liczymy na to, że kibice na meczu w Rzeszowie dopiszą. Pogoda w październiku potrafi płatać figle, ale myślę, że mecz, który odbędzie się u nas 11 października będzie pozytywnym akcentem na zakończenie sezonu - podsumował Łabudzki.